Popyt na ryby rośnie.
Globalne połowy ryb stale rosną, co wynika z coraz większego popytu - wskazała w rozmowie z PAP Marta Kalinowska, dyrektor Marine Stewardship Council w Polsce. Dodała, że według ostatnich danych ONZ rocznie było to 91 mln ton, co oznacza, że średnio wyławiano 173 tony ryb na minutę.
"Według najnowszego raportu Organizacji Narodów Zjednoczonych (datowanego na 2024 r. - PAP) już prawie 38 proc. komercyjnie wyławianych stad ryb jest przeławianych, czyli pozyskiwanych na zbyt dużym poziomie" - podkreśliła Kalinowska z MSC, czyli międzynarodowej organizacji pozarządowej zajmującej się m.in. wydawaniem certyfikatów zrównoważonego rybołówstwa.
Wyjaśniła, że wpływa to na liczebność i kondycję stad ryb i nie mają one czasu, aby się odbudować. Zwróciła uwagę, że problem przełowienia ryb rośnie m.in. ze względu na cały czas rosnący popyt. "Z danych ONZ wynika, że globalne połowy w 2022 roku osiągnęły 91 mln ton rocznie i jest to stały wzrost, ponad 3,5-krotny od lat 70. XX wieku" - poinformowała. Wskazała, że taki poziom połowów oznacza, że średnio wyławiano 173 tony ryb na minutę.
"Z biegiem lat zmieniły się sposoby połowu, są udoskonalone, aby łowić więcej i szybciej, a to wpłynęło na wzrost globalnych połowów i przełowienie" - dodała przedstawicielka MSC.
Jak powiedziała, nadmierne i nieodpowiedzialne połowy wpływają na cały ekosystem morski, bo w rybackie sieci przypadkowo wpadają gatunki, które nie są celem połowu. Ponadto, sytuację na Morzu Bałtyckim ekspertka z MSC oceniła jako "bardzo trudną"; nie tylko ze względu na kondycję ryb, szczególnie dorsza, ale także na naturę tego akwenu, która nie sprzyja szybkiej odbudowie stad.
Kalinowska wskazała, że Bałtyk jest nisko zasolonym i płytkim morzem, odciętym od oceanu, ze słabą wymianą wód przez cieśniny duńskie. Jest też wrażliwy na zanieczyszczenia spływające rzekami, m.in. rolnicze (np. nawozy) i zmiany klimatu. "Od kilku lat widać załamanie się kondycji dorsza bałtyckiego, czyli w zasadzie gatunku, na którym przez lata stało polskie rybołówstwo" - wskazała przedstawicielka MSC.
Dodała, że na początku lat 80., czyli "w +złotym okresie+ połowów dorsza" polscy rybacy w sieciach wyciągali ponad 120 tys. ton tej ryby rocznie. Według niej intensywna eksploatacja morza spowodowała przełowienie, co - w połączeniu z pogarszającymi się warunkami środowiskowymi - "doprowadziło do zapaści" tego gatunku, gdyż dziesięć lat później łowiono nieco ponad 25 tys. ton, a "dziś połowy ukierunkowane są całkowicie wstrzymane".
Przypomniała, że od 2019 roku na Morzu Bałtyckim obowiązuje zakaz połowu dorsza, który został wprowadzony właśnie z powodu fatalnej sytuacji tego gatunku. "Mimo prawnego zakazu połowów kierunkowych (...) jest dopuszczony nadal przyłów (czyli przypadkowy połów w sieci), to sprawia, że dorsz nadal jest łapany w sieci rybackie" - zauważyła przedstawicielka MSC.
Wskazała, że wrażliwość dorsza na zmiany klimatu wynika z tego, iż potrzebuje on zimnej, natlenionej wody, aby się rozmnażać. Natomiast - jak wskazała Kalinowska - temperatura wody w Bałtyku się podnosi, a na dnie pojawiają się deficyty tlenu. To sprawia, że "nie możemy się spodziewać poprawy stanu dorsza w Bałtyku w najbliższym czasie".
Ekspertka oceniła też, że "w kiepskim" stanie są inne kluczowe dla rybołówstwa gatunki, czyli bałtycki szprot i śledź. Wskazała na tzw. zależności ekosystemowe pomiędzy tymi trzema gatunkami ryb.
Jak tłumaczyła, dorsze żywią się szprotami i śledziami, które zaś zjadają ikrę dorszową i małe dorsze. "W efekcie wielkość stad dorsza wpływa na wielkość stad śledzia oraz szprota, i odwrotnie - rosnąca populacja szprota i śledzia oznacza więcej pokarmu dla dorsza i większe możliwości ekspansji, lecz jednocześnie powoduje zwiększoną presję na ikrę dorszy" - kontynuowała. Zachwianie równowagi - jak podkreśliła - wpływa więc negatywnie na wszystkie elementy ekosystemu.
Według Kalinowskiej, aby stada ryb miały szanse się odbudować, muszą być one łowione w zrównoważony sposób. Według standardów MSC takie połowy muszą spełniać trzy podstawowe kryteria.
"Pierwszym jest odpowiednia liczebność i kondycja stada" - wskazała ekspertka. Kolejnym elementem jest ograniczenie wpływu połowu na inne gatunki, poprzez np. unowocześnienie narzędzi i metod połowowych, albo wybór takich, które pozwolą łowić określony gatunek ryby. W ocenie przedstawicielki MSC zapewnienie selektywności połowów powinno być priorytetem.
"Przykładem mogą być sieci rybackie, używane do połowu ryb płaskich żyjących przy dnie, które posiadają specjalne otwory na górze, którymi mogą wydostać się dorsze, które przypadkiem się w te sieci złapią" - wyjaśniła. Wskazała też na klatki do połowu ryb ograniczające przyłów ssaków morskich (np. fok), których opracowaniem zajmują się m.in. naukowcy ze Stacji Morskiej Uniwersytetu Gdańskiego w Helu. Podkreśliła jednocześnie, że "samo istnienie alternatywnych narzędzi i technik połowowych nie gwarantuje sukcesu".
"Natomiast trzecim elementem - bardzo ważnym i parasolowym - jest odpowiednie zarządzanie na poziomie politycznym, czyli odpowiedzialne decyzje dotyczące kwot połowowych" - dodała.
Jej zdaniem najważniejsze jest, by decyzje polityków były zgodne z najnowszymi badaniami Międzynarodowej Rady ds. Badań Morza ws. tego ile ton i jakich stad ryb oraz w jakim odstępie czasu można poławiać. Przyznała jednak, że ostateczne, przyjmowane kwoty połowowe najczęściej są wynikiem kompromisu z punktu widzenia gospodarczego i ekologicznego, co często oznacza, że limity te nie odpowiadają rekomendacjom Rady.
Na podstawie tych trzech głównych zasad oraz innych warunków szczegółowych MSC opracowuje standard zrównoważonego rybołówstwa, czyli niebieskiego oznaczenia, które "ma dać konsumentowi pewność, że produkt, który kupuje nie niesie za sobą szkody dla ekosystemu i kondycji ryb". Jeśli organizacje rybackie spełniają te warunki, mogą ubiegać się o certyfikacje MSC.
Kalinowska wskazała, że presja uzyskania certyfikatu "idzie często z góry od sieci handlowych, przez przetwórców aż po organizacje rybackie".
Jacek Stankiewicz
Watykan uznał cud potrzebny do kanonizacji Pier Giorgio Frassatiego.
Zamiast wielu godzin, niektóre obliczenia można przeprowadzić w pół minuty.
Pingwiny maskowe zasypiają tysiące razy dziennie na 4 sekundy. Czemu?
Ryby stanowią potencjalne zagrożenie dla jesiotra ostronosego.
Amerykański rząd zadecydował w czwartek, że populacja niedźwiedzi grizli nie jest już zagrożona.