Opłakane skutki dokarmiania dzikich zwierząt.
Blisko 100 głodnych szopów praczy oblegało w biały dzień dom mieszkanki hrabstwa Kitsap w amerykańskim stanie Waszyngton w poszukiwaniu jedzenia. Niektóre zwierzęta były agresywne. Dziennik "USA Today" podał, że kobieta wezwała pomoc dzwoniąc pod numer alarmowy 911. Wyjaśniła, że karmi szopy pracze od 38 lat.
Według rzecznika biura szeryfa Kevina McCarty'ego, kobieta mówiła, że szopy pracze regularnie przychodzą pod jej dom. Drapią w okna lub ściany o każdej porze doby. Nigdy wcześniej nie widziała jednak, aby dzikie zwierzęta przybywały w tak dużych grupach. Dopiero niedawno stały się także agresywne.
"Normalnie szopy są miłe, ale te nowe mnie przerażają" - oświadczyła. Dodała, że ostatnio musiała wezwać pomoc, ponieważ nie mogła opuścić swojej posesji.
Rzeczniczka stanowego Departamentu Rybołówstwa i Dzikiej Przyrody Bridget Mire przestrzega przed karmieniem dzikich zwierząt. Ich gromadzenie się wokół nienaturalnego źródła pożywienia może powodować rozprzestrzenianie się różnych chorób, a same zwierzęta mogą stracić poczucie ostrożności i wchodzić w interakcje z ludźmi - uważa Mire.
Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski
Tak twierdzi ks. prof. Michael Baggot, bioetyk z Papieskiego Ateneum Regina Apostolorum w Rzymie.
Pożary składowisk odpowiadają za 15 proc. emisji dioksyn w Polsce.
Organizacja wzywa do podjęcia bardziej intensywnych działań, by temu zaradzić.
Wysoko w górach też mogą rosnąć rośliny znane raczej z nizin.
W niesprzyjających warunkach środowiskowych może nosić w macicy uśpiony, nie zagnieżdżony zarodek.
Jesień to czas, gdy obserwujemy skupiska biedronki azjatyckiej, szukającej miejsca do przezimowania.