Czy wydobywanie gazu łupkowego jest bezpieczne i ile go w Polsce jest wyjaśnia Bogusław Sonik w rozmowie z Piotrem Legutką.
Piotr Legutko: Jest Pan autorem raportu na temat bezpieczeństwa wydobywania gazu łupkowego. Niebawem zostanie on zaprezentowany w Parlamencie Europejskim. Jakie są ustalenia?
Bogusław Sonik: – Jesteśmy po wielu miesiącach analiz, seminariów i spotkań z ekspertami. Zadaliśmy pytanie, czy dotychczasowe przepisy są wystarczające, by zapewnić bezpieczne wydobywanie gazu łupkowego. Otrzymaliśmy jasną odpowiedź – są wystarczające. Oczywiście z zastrzeżeniem, że proces trzeba cały czas kontrolować, bo Europa praktycznie nie ma żadnych doświadczeń w wydobywaniu gazu łupkowego.
Przed rokiem pojawiło się opracowanie opisujące ten proces w apokaliptycznych barwach. Zatruwanie ogromnych ilości wody, chemikalia wpuszczane do ziemi, niebezpieczeństwo wstrząsów sejsmicznych i wydostawania się na powierzchnię metali radioaktywnych. Kto nas straszył i dlaczego?
– To było opracowanie zamówione przez przewodniczącego komisji ochrony środowiska PE w instytucie ulokowanym w jednym z landów niemieckich. Odzwierciedla ono stan ducha przeciwników gazu łupkowego. I nie ma nic wspólnego z obiektywnym spojrzeniem. Była zresztą na ten temat burzliwa debata w komisji ochrony środowiska.
Udało się w przygotowanym przez Pana raporcie „dać odpór” czarnej propagandzie?
– Można powiedzieć, że w opracowaniach na ten temat zamawianych przez PE jest 1:1. Ale każda eksploatacja bogactw naturalnych wiąże się z pewnym niebezpieczeństwem. Tak było kiedyś z wydobywaniem złota, gdy dochodziło do skażenia środowiska, także na wielką skalę. Tak jest i teraz, podczas wydobywania węgla, gdy dochodzi do ruchów tektonicznych. Nie ma czegoś takiego jak bezkarna ingerencja w naturę. Naszym celem jest minimalizowanie ryzyka, a także niedopuszczanie do szerzenia paniki przez rozpowszechnianie niesprawdzonych wiadomości.
Okazuje się, że to skuteczna broń grup nacisku, którym nie chodzi o ekologię, ale o politykę i pieniądze.
– Skuteczna, bo sprawdzona ostatnio w Bułgarii, gdzie próbuje się zablokować wydobywanie gazu, czy we Francji, gdzie środowiska przeciwne tej metodzie są szczególnie aktywne. Straciły atrakcyjność hasła walki z modyfikowaną genetycznie żywnością, a gaz łupkowy świetnie się nadaje na kolejny cel ekologicznej krucjaty, bo działa na wyobraźnię.
I niewiele Francję kosztuje, bo ta nie ma ani wielkich złóż tego surowca, ani problemu uzależnienia od rosyjskiego gazu. Jaka będzie teraz taktyka przeciwników wydobywania gazu z łupków w Europie?
– Ta sama. Główne zastrzeżenia dotyczą niszczenia krajobrazu oraz zanieczyszczania zbiorników wody pitnej. Co do krajobrazu, wieże wiertnicze faktycznie wyrastają, ale znikają po upływie kilkunastu tygodni i zostaje otwór w ziemi wielkości biurka. Są oczywiście kwestie logistyczne, dotyczące dróg dojazdu, które trzeba wybudować, i generowanego na nich ruchu. Jeśli natomiast chodzi o wodę, to rzeczywiście potrzeba jej bardzo dużo, od 10 do 20 tys. ton do jednego otworu. Bierze się ją z lokalnych zbiorników lub wody podskórnej i wtłacza w ziemię. Zużycie jest więc jednorazowe i większość wody się odzyskuje. Co do jej skażenia, w tej chwili stosuje się metodę ścisłego betonowania otworów w ziemi, właśnie po to, by uniknąć przenikania do niej składników chemicznych. Poza tym wody pitne są na głębokości od 300 do 700 metrów, a tłoczenie odbywa się na głębokość trzech kilometrów.
A chemikalia?
– Ich udział jest niewielki – 1 proc., ale rzeczywiście, przy tych ilościach wody wychodzi, że jest to 200 ton chemikaliów tłoczonych w jeden otwór. Jeśli wyobrazimy sobie, że na danym terenie odwiertów jest kilka, to wątpliwości wydają się uzasadnione. Tyle że większość tych substancji nie ma toksycznego charakteru. To np. guma używana w przemyśle spożywczym czy kwas cytrynowy. Co do pozostałych, będzie oczywiście wymagana pełna jawność i podawanie do publicznej wiadomości ich składu oraz stopnia szkodliwości dla środowiska. Tu otwiera się nowe pole konfrontacji. Mamy bowiem przegląd tzw. dyrektywy wodnej, określającej, co może się znajdować w wodzie, która trafia do ziemi, a co nie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wynalazek ma pomóc w przekraczaniu kolejnych granic w kosmicznych lotach.
ad jeziorem w Castel Gandolfo koło Wiecznego Miasta zwierzę ugryzło młodego mężczyznę.
Ogłoszono podczas konferencji "Digestive Disease Week" w San Diego.