Jakiś czas temu światowe media obiegła elektryzująca informacja, że powstał program komputerowy równie inteligentny jak człowiek. Tym razem to jeszcze nieprawda.
W 1950 roku znany brytyjski matematyk Alan Turing napisał naukowo-filozoficzną rozprawę, w której zastanawiał się nad problemem sztucznej inteligencji (AI – artificial inteligence). Czy maszyna może myśleć? – pytał. Jeżeli tak, to skąd my, ludzie, będziemy o tym wiedzieli? Odpowiedź Turinga była prosta, choć do dzisiaj wielu uważa ją za błędną. Twierdził, że jeżeli maszyna w komunikacji będzie na tyle wiarygodnie udawała istotę ludzką, że jej rozmówca będzie przekonany, iż rozmawia z drugim człowiekiem, będzie to oznaczało, że myśli.
Nieprzewidywalna maszyna
Dzisiaj wiadomo, że sama umiejętność sprawnego wysławiania się to jeszcze nie oznaka inteligencji. Co nią więc jest? Definicji jest wiele. Niektórzy mówią o kreatywności, o tym, że byt inteligentny to taki, który jest w stanie stworzyć coś abstrakcyjnego. Inni mówią o szybkim kojarzeniu faktów i umiejętności tworzenia analogii. Jeszcze inni twierdzą, że prawdziwie inteligentne są te istoty, które mają odczucia wyższe, miłość, empatię...
Pomińmy jednak definicję inteligencji i wróćmy do Turinga. Naukowiec stworzył test, który później nazwano jego imieniem. Test polega na tym, że maszyna odpowiada na pytania ludzi w kilku pięciominutowych sesjach. Jeśli zmyli 30 proc. interlokutorów, że jest człowiekiem, oznacza to, że jej inteligencja jest porównywalna z inteligencją ludzi. Przynajmniej zdaniem Turinga. Dla autora testu rozstrzygająca o inteligencji (lub nie) była nieprzewidywalność odpowiedzi. Jeżeli coś jest nieprzewidywalne, to znaczy, że nie może być zaprogramowane i jest wynikiem samodzielnego „myślenia”. Być może w latach 50. XX wieku, 65 lat temu, rzeczywiście było to prawdą, ale dzisiaj już nie jest. Maszynę można zaprogramować tak, by była nieprzewidywalna. By sama się uczyła, robiła analogie i potrafiła wyciągać wnioski. Ale czy to znaczy, że jest inteligentna?
ELIZA nie jest człowiekiem
Komputer, który udaje człowieka, ze zrozumiałych względów wzbudza sporo emocji. Ale czy słusznie? Komputer czy maszyna (ogólnie wytwór człowieka) wyręcza człowieka w wielu sytuacjach. Przecież właśnie w gruncie rzeczy po to stwarzamy komputery (maszyny), by nas wyręczały. By żyło nam się lepiej (skojarzenie z hasłem jednej z partii politycznych jest tutaj czysto przypadkowe).
Pierwszym chatbotem (bo taką nazwę noszą programy obdarzone sztuczną inteligencją), który starał się przekonać, że myśli, był napisany w 1966 roku, udający psychoanalityka program ELIZA. Pytanie było wprowadzane do komputera, a program potrafił je zanalizować, a następnie tak zgrabnie zmienić jego szyk, podmieniając niektóre słowa synonimami, że rozmówca był przekonany, że komunikuje się z żywym człowiekiem. Program potrafił też korzystać z bazy danych gotowych zwrotów. Na pytanie: „Czy jesteś człowiekiem? – „Być człowiekiem... czy to coś znaczy...” – odpowiadała ELIZA. Tego typu sztuczki są jednak łatwe do rozpoznania przez spostrzegawczego rozmówcę. Tym bardziej że na to samo pytanie ELIZA udzielała zawsze podobnej odpowiedzi. Od tamtego czasu powstało wiele programów opartych na sztucznej inteligencji, ale dopiero teraz test Turinga został oceniony pozytywnie.
A wracając do historii. ELIZA była programem prostym. Dzisiaj powstają bardziej zaawansowane wersje chatbotów, tzw. jabber- wacky. Programy tego typu nie mają z góry określonych żadnych reguł, według których odpowiadają na pytania interlokutora. Tych reguł uczą się od osób, z którymi rozmawiają. Program Joan przedstawiał się jako „26-letnia, dobrze zapowiadająca się pisarka”, bo w fazie wstępnego uczenia się korzystała ze słownictwa i manier językowych pisarki. Swoich ludzkich rówieśników przewyższał bazą słów, których nauczył się w czasie rozmów z osobą mającą bardziej rozwinięte słownictwo niż jej rówieśnicy.
Jak działa myślący program?
Pytanie jest manipulacją, bo zakłada, że program myśli. Trudno się z tym stwierdzeniem zgodzić. Jak działają w takim razie programy, które z pozoru myślą? Pierwszym etapem jest napisanie programu. To praca dla informatyka. Drugim jest nauczenie go. To zadanie dla osoby, z którą program będzie utożsamiany. Uczenie to rozmowa. System tworzy bazę danych wszystkich użytych w konkretnym kontekście zwrotów i gdy uzna to za stosowne, używa ich w konwersacji. Programy jabberwacky mogą nauczyć się języków obcych, slangu czy lokalnego dialektu. Pod względem uczenia się podobne są do dzieci, które nie do końca rozumieją znaczenie pewnych zwrotów, ale wiedzą, w jakim kontekście i w jakiej sytuacji mogą ich użyć. Ucząc się, potrzebują jednak coraz większej ilości pamięci. Zarówno tej na twardym dysku, gdzie są przechowywane zapamiętane z poprzednich rozmów zwroty, jak i pamięci operacyjnej, która musi szybko i sprawnie tymi pierwszymi zarządzać.
Kilkanaście lat temu twórca jabberwacky, Rollo Carpenter powiedział, że do 2016 roku maszyna oszuka człowieka i zaliczy test Turinga. Udało się dwa lata wcześniej. Ale z inteligencją nie ma to nic wspólnego.
Ekspert o Starship: loty, podczas których nie wszystko się udaje, są często cenniejsze niż sukcesy
Uszkodzenia genetyczne spowodowane używaniem konopi mogą być przekazywane z pokolenia na pokolenie.
Ten widok zapiera dech w piersiach, choć jestem przecież przyzwyczajony do oglądania takich rzeczy.
Meteoryty zazwyczaj znajdowane są na pustyniach albo terenach polarnych.