Do niedawna zdjęcia satelitarne mogły być oglądane przez wąską grupę zaufanych ludzi, analityków wywiadu lub wojskowych. Dzisiaj obrazy z orbity swojego podwórka, ulubionego parku czy miejsca, w którym spędziło się wakacje, może oglądać każdy. I to za darmo! .:::::.
Wirtualna wycieczka
Ale Zumi to znacznie więcej niż połączenie mapy i książki telefonicznej. To także interaktywny przewodnik po największych atrakcjach turystycznych kraju. Tak zwane panoramiczne wycieczki w tej chwili można odbyć po kilkudziesięciu atrakcjach w 16 miastach Polski. Jak wygląda taka wirtualna wycieczka? Trudno to opisać, łatwiej samemu zobaczyć. Po otwarciu odpowiedniego okna, na ekranie komputera pojawia się zdjęcie zwiedzanego obiektu. Gdy poruszamy myszką na boki lub w górę i w dół, obraz płynnie się przesuwa. Dokładnie tak, jak gdybyśmy będąc na miejscu poruszali głową. W wielu przypadkach można wejść do środka zwiedzanego obiektu czy obejść go dookoła. Za każdym razem „kręcąc głową” możemy podziwiać okolice. Dzięki serwisowi Zumi można przespacerować się np. wokół kościoła garnizonowego św. Elżbiety we Wrocławiu. Można wejść do środka i przyjrzeć się ołtarzom bocznym, czy nawet tablicom pamiątkowym wmurowanym w ściany kościoła. Nie ruszając się sprzed komputera, można też „wejść” na wieżę i podziwiać panoramę Wrocławia.
W Zumi niektóre zdjęcia są nowsze niż w Google Earth. W tym drugim z kolei można każdemu kawałkowi Ziemi przyjrzeć się z dowolnej strony (na mapach Zumi obowiązuje zasada północ „u góry”, a południe „na dole”). W aplikacji Google’a w wielu miastach „wybudowano” przestrzenne budynki, a niektóre elementy krajobrazu (np. pasma górskie) można podziwiać w trzech wymiarach. Dobrym przykładem są tutaj Alpy i… Katowice. Choć daleko mu jeszcze do miast amerykańskich, w centrum aglomeracji Górnego Śląska jest wiele budynków przestrzennych. To jedno z najlepiej „zrobionych” miast w Polsce.
Komputer zabierze cię na Księżyc
Programy takie jak Google Earth czy Zumi, ale także wiele, wiele innych, mogą wciągnąć na wiele godzin. To niezwykle pasjonujące oglądać świat z lotu… satelity. Jakość pokazywanych zdjęć jest różna. Na niektórych można rozpoznać sylwetki poszczególnych osób (widzianych z góry), na innych ledwo widać pojedyncze budynki. W Polsce w dużo wyższej jakości sfotografowany jest Kraków niż np. Warszawa. Jako że mapy zwykle są złożeniem zdjęć robionych przez różne satelity w różnym czasie, zdarza się, że panorama jakiegoś obszaru zimą sąsiaduje z widokami gorącego lata.
Serwisy tego typu cieszą się taką popularnością, że od niedawna zaczynają powstawać podobne programy dotyczące innych globów. To wiąże się także z coraz większą ilością dostępnych zdjęć. Aplikacja NASA World Wind pokazuje, oprócz Ziemi, także Księżyc, Marsa i Wenus. Także tam można „wylądować” i dokładnie pooglądać panoramę okolicy. Internet ma nieograniczone możliwości zacierania granic. Tutaj nic nie jest takie jak w świecie realnym. Mapa nie może być po prostu mapą. Musi być też słownikiem, encyklopedią i albumem ze zdjęciami (a nawet filmami). Co jednak najważniejsze, często Internet zaciera granicę między rozrywką i edukacją. W NASA World Wind można zobaczyć dokładne zdjęcia miejsca, w którym na Księżycu lądowali ludzie albo poszukać na Marsie, gdzie za kilkanaście lat powinni wylądować. Oprócz samych obrazów aplikacja pokazuje symulacje zachodów Słońca na innych globach czy obraz nieba widziany z powierzchni innych planet. Czy to nie jest rozrywka? A jaka edukacja!
Gość Niedzielny 03/2008