Konflikt wokół budowy obwodnicy dla Augustowa dotyczy dwóch grup ekologów. Pierwsza troszczy się o narażonych na śmierć lub kalectwo mieszkańców miasta. Druga walczy o ochronę jarząbka i storczyka w dolinie rzeki Rospudy. .:::::.
Dlaczego NIE?
Ekolodzy nie twierdzą, rzecz jasna, że trzeba zostawić ludzi z hałasem i niebezpieczeństwem na drodze. Blokują jednak pomysł, który jest w stanie realnie rozwiązać ten problem. – Opieramy się na opinii najlepszych specjalistów europejskich – twierdzi Adam Bohdan z Pracowni na rzecz Wszystkich Istot. – Nie przekonuje nas to, że przy budowie w Dolinie Rospudy będą rekompensaty. Zrekompensowanie strat będzie niemożliwe – uważa.
Organizacja ta zwraca uwagę na szereg gatunków ptaków, ssaków, gadów i płazów, których migrację i rozwój może ograniczyć właśnie ten odcinek obwodnicy. Powołuje się przy tym na raport warszawskiego biura Transprojekt ze stycznia 2005 roku: „W czasie prac ziemnych nastąpi okresowe odwodnienie czy też obniżenie poziomu wody gruntowej, co spowoduje pogorszenie warunków siedliskowych zbiorowisk łęgowych. Wykonanie wykopu, nasypu lub zmiana użytkowania terenu w pasie technicznym robót doprowadzi do powstania nisz ekologicznych”.
Podnoszony jest też argument finansowy. – Inwestor twierdzi, że ma pieniądze – mówi Bohdan – ale z Krajowego Funduszu Drogowego. Naszym zdaniem, to źródło niepewne. Proponujemy alternatywną drogę poza Rospudą. Dla niej byłyby pieniądze z Unii, dostałem takie zapewnienie w Brukseli – przekonuje.
Jednak na pytanie, kto dokonał dla nich ekspertyzy dotyczącej alternatywnej drogi, słyszę: – Pewien znajomy inżynier.
Dlaczego TAK?
Prawdą jest, że już w latach 90. próbowano znaleźć inne rozwiązanie i zbudować obwodnicę w kierunku Augustów–Raczki–Suwałki. Biuro Transprojektu przeprowadziło jednak analizę, z której wynika, że nie byłoby to opłacalne ani pod względem finansowym, ani praktycznym. Trzeba by wyburzyć sporą część zabudowań. Pojawiły się wówczas sugestie, że to „warszawka” (m.in. politycy) ma w tym swój interes, bo mieszkańcy stolicy wykupili tam sobie domki i teraz blokują budowę.
Nigdy jednak nie udało się tego udowodnić. – Działki tam są długie, trzeba by dzielić je na połowę i zmienić konfigurację terenu – twierdzi jeden z dziennikarzy w regionie, zajmujący się od lat tą tematyką. On także odrzuca wersję „interesu warszawki”. Nie jest też prawdą, że „ekologiczna” wersja obwodnicy nie naruszyłaby otoczenia naturalnego.