Powietrze jest coraz czystsze, drzewa coraz zdrowsze, do cuchnących kiedyś rzek wracają ryby. Polskie środowisko czuje się lepiej. .:::::.
Pył i ozon
Przyrodzie bardzo ulżyła śmierć komunizmu. Fabryki, które były największymi trucicielami, upadły. Pozostałe wreszcie zamontowały filtry i zbudowały porządne oczyszczalnie. Żyjemy dziś w znacznie czystszej Polsce niż w latach 80. zeszłego wieku. Co oczywiście nie znaczy, że w czystej. – W zakresie jakości powietrza mamy problemy z dwoma zanieczyszczeniami – mówi Lucyna Dygas-Ciołkowska, dyrektor departamentu monitoringu GIOS. – Pierwszym z nich jest drobny pył zawieszony, a drugim ozon – zdradza.
Unia Europejska wyznaczyła ostre limity poziomu pyłu zawieszonego. W dodatku od 2010 roku te normy będą co pięć lat jeszcze zaostrzane. – Cząstki tego pyłu są tak drobne, że nie osiadają na powierzchni ziemi. Są bezpośrednio wchłaniane do płuc – ostrzega pani dyrektor. – To cząstki zbudowane z wielu toksycznych substancji. Tworzą się w powietrzu z lotnych węglowodorów, tlenków azotu, amoniaku... Ich źródłem są silniki samochodowe, zwłaszcza diesle. A także spalanie – wylicza.
Dopuszczalne poziomy pyłu zawieszonego PM 10 są przekraczane w większości dużych polskich miast. – Dotyczy to między innymi Warszawy i całej aglomeracji śląskiej – mówi L. Dygas-Ciołkowska. – W nieco mniejszym stopniu chodzi o Gdańsk. Tam jest mniej zanieczyszczeń niż na południu kraju, ze względu na pozytywny wpływ bryzy morskiej – mówi.
W niedobrej sytuacji jest za to choćby Kraków, bo leży w dolinie i zanieczyszczenia lubią się w nim kumulować. Warszawa jest mimo wszystko nieźle „wentylowana”. – Tak pozostanie, jeśli nie zostaną zabudowane kliny napowietrzające stolicę. To kliny na osi Mokotów–Ochota – mówi dyrektor.
Dzisiaj jednak na tym terenie już powstają budynki. – Na szczęście, jak dotąd, to budynki niezbyt wysokie. Jednak zanim cokolwiek tam wzniesiemy, należałoby zbudować obwodnicę Warszawy i wyprowadzić z miasta ruch ciężkich pojazdów – dodaje L. Dygas-Ciołkowska.