Nie pozwól, żeby Twoje serce poszło do ziemi, kiedy umrzesz. A jeśli serce jest słabe - to może inne Twoje organy komuś przedłużą życie? .:::::.
Przeciwnicy: to kanibalizm
Do pierwszego przeszczepu we Francji doszło w styczniu 1951 roku. Chirurdzy wycięli wtedy nerkę z ciała skazańca. Nikt nie zapytał oszalałego ze strachu, upośledzonego umysłowo Jeana Estingoya, czy się na to zgadza, nikt go nawet o tym zamiarze nie poinformował. Lekarze w białych kitlach stali obok gilotyny i przyglądali się egzekucji. A potem po prostu wycięli nerkę ze znieruchomiałego, bezgłowego ciała i odjechali.
Trudno się oprzeć wrażeniu, że francuscy lekarze dla ratowania czyjegoś życia potraktowali ciało skazańca z pogardą. Być może właśnie takie przypadki sprawiały, że pojawiło się sporo przeciwników pomysłu przeszczepiania narządów od osób zmarłych. „To jest taki nowy kanibalizm” - mówiono. Ten i inne zarzuty padają zresztą do dzisiaj. Profesor Zbigniew Szawarski, filozof i bioetyk z Uniwersytetu Warszawskiego, twierdzi m.in., że transplantologia to zbyt kosztowna metoda leczenia, żeby ją stosować na dużą skalę, bo mniej pieniędzy zostaje wtedy na leczenie innych chorych.
Papież: to może być akt miłości
Większość Polaków nie wie jednak, że Kościół jest przychylny idei przeszczepiania organów. Wykazały to badania przeprowadzone w województwie śląskim pod kierunkiem prof. Marka Szczepańskiego, socjologa. 43 procent pytanych nic na ten temat nie wiedziało, a jedna na sześć osób sądziła, że Kościół jest... przeciwny przeszczepom.
Tymczasem Jan Paweł II wiele razy wyrażał poparcie dla przeszczepów, z wyjątkiem przeszczepu mózgu i narządów płciowych. O decyzji podarowania organów po śmierci wypowiedziała się też Papieska Rada ds. Duszpasterstwa Służby Zdrowia. W 1995 roku ogłosiła, że jest to „przedłużenie poza śmierć powołania do miłości”.
W sierpniu 2000 roku Papież specjalnie przyjechał na Międzynarodowy Kongres Transplantologiczny. Do zgromadzonych lekarzy powiedział, że „zaoferowanie za darmo części własnego ciała” innemu człowiekowi to szlachetny gest i prawdziwy akt miłości. Potępił jednak handel narządami. I mocno podkreślił, że to dawca albo jego krewni mają pełne prawo do decydowania: zgodzić się na pobranie narządów czy też odmówić.
- Kiedy przeszczep jest twoim świadomym darem dla drugiego człowieka, to nie ma absolutnie nic wspólnego z „neokanibalizmem” - uważa ks. Krzysztof Tabath, duszpasterz służby zdrowia archidiecezji katowickiej. - Jeśli podpiszę np. taki kartonik, wtedy rzeczywiście przedłużam powołanie do miłości nawet poza moją śmierć. Nawet jeśli moich organów nikt nie wykorzysta, sama decyzja już jest dobrym czynem - dodaje.