Przez lata wciskano ludziom kit na temat elektrowni atomowych. Straszono Czarnobylem. Mówiono, że są niebezpieczne, nieekonomiczne i nieekologiczne. Tymczasem są bardziej bezpieczne, tańsze i czyste niż elektrownie węglowe. .:::::.
Strach ma wielkie oczy
W Polsce elektrownia jądrowa musi powstać z wielu powodów. Wszystkie one są tak samo ważne. Jesteśmy uzależnieni od nader kapryśnego partnera handlowego, jakim jest Rosja. Groźba zakręcenia kurka z gazem już zbyt wiele razy była realna. Drugi powód to coraz bardziej niebezpieczne polskie kopalnie. Węgiel trzeba wydobywać z coraz głębszych pokładów, bo na tych płytkich go po prostu już nie ma. Coraz głębiej, coraz drożej, coraz bardziej niebezpiecznie. Jest i powód trzeci. Ochrona środowiska. Spalanie i wydobywanie węgla, ale także ropy czy gazu, jest po prostu szkodliwe dla środowiska. Można to ograniczyć, ale wtedy płaci się wysoką cenę spowolnienia gospodarki. Opcja jądrowa godzi czystą energię z możliwością uzyskiwania dużej ilości prądu.
Coraz więcej europejskich rządów wie, że bez atomu nie da się budować nowoczesnej, szybko rozwijającej się i przyjaznej dla środowiska gospodarki. Na powszechnym strachu i postawie antyatomowej wielu zbiło swój polityczny kapitał. Zbiło go na rozpowszechnianiu kłamstw i półprawd. Krótko mówiąc, zbiło go na „wciskaniu ludziom kitu”. Mówiono, że siłownie jądrowe są zbyt niebezpieczne – tymczasem są dużo bezpieczniejsze od węglowych. Mówiono, że są nieekonomiczne, tymczasem koszt produkcji jednej kWh w elektrowni jądrowej jest ok. 2 razy niższy niż w elektrowni węglowej, ok. 1,5 razy niższy niż w elektrowni gazowej i od 1,5 do 2,5 razy niższy niż w elektrowni wiatrowej.
W końcu mówiono, że reaktory są nieekologiczne. Ten argument – choć najważniejszy dla wielu, „zielonych” – jest najbardziej nietrafiony. Elektrownia węglowa, w przeciwieństwie do atomowej, pobiera z atmosfery duże ilości tlenu, emitując równocześnie olbrzymie ilości gazów cieplarnianych, niezwykle szkodliwych związków siarki i azotu. To prawda, że siłownia atomowa jest źródłem odpadów promieniotwórczych. Ich ilość jest jednak bardzo mała i są one pod ścisłą kontrolą. Elektrownia węglowa też produkuje odpady promieniotwórcze, ale te nie wzbudzają najwyraźniej żadnych emocji. W wykopywanym węglu znajdują się nieznaczne ilości m.in. radioaktywnego uranu i jego radioaktywnych pierwiastków pochodnych. Trzeba jednak pamiętać, że są to ilości nieznaczne w przeliczeniu na kilogram węgla, a nie w przeliczeniu na ilość uzyskanej energii.
Węgla kamiennego trzeba zużyć ponad 2,5 mln razy więcej niż uranu, aby wyprodukować taką samą ilość energii. Tylko w Polsce co roku energetyka węglowa uwalnia do środowiska kilkaset ton uranu i toru. Czy ktoś to kontroluje? Mówiono w końcu, że po Czarnobylu w Europie nikt nigdy nie wybuduje już nowej elektrowni atomowej. I to okazało się nieprawdą. Bynajmniej nie chodzi o wielką miłość, raczej o rozsądek. Po latach inwestowania w elektrownie wiatrowe, panele słoneczne, elektrownie geotermalne czy kompostownie, coraz wyraźniej widać, że nie wszędzie można energetykę w skali kraju oprzeć na źródłach odnawialnych.