Człowiek, ale także cała otaczająca go materia, zbudowany jest z cegieł wypalonych w ogromnym piecu. We wnętrzu gwiazd. .:::::.
Potrzebna jest śmierć
Żeby odpowiedzieć na to pytanie, trzeba pokrótce prześledzić, co dalej dzieje się z gwiazdą, która wypaliwszy całe swoje paliwo, stała się kulą niezwykle gorącego żelaza. Następuje największy bodaj kataklizm, jaki można sobie wyobrazić. Gwiazda wybucha jako supernowa. To dzieje się zaledwie w kilka sekund. Eksplozja jest tak duża, że zewnętrzne warstwy gwiazdy wyrzucane są w przestrzeń z prędkością rzędu dziesiątków tysięcy kilometrów na sekundę. To chwila, w której gwiazda może świecić jaśniej niż cała galaktyka w której się znajduje. Z zapisków w starych kronikach wynika, że w 1054 roku supernowa była widoczna przez 23 doby. Nie sposób jej było nie zauważyć nawet w dzień – co oczywiste w tamtych czasach – gołym okiem. Równocześnie obserwowali to wydarzenie chińscy astronomowie, arabscy mędrcy i Indianie Nimbres mieszkający na terenie obecnego Meksyku. Dzisiaj został po niej ciągle rozszerzający się obłok rozżarzonego gazu, tworzący Mgławicę Kraba.
Ale w czasie samego wybuchu dzieje się też coś, bez czego trudno sobie wyobrazić życie. Energia eksplozji jest tak wielka, że dochodzi do produkcji najcięższych z występujących wokół nas pierwiastków. Także w tym przypadku powstają one z połączenia elementów lżejszych. To właśnie w czasie tylko niezwykle krótkich chwil powstaje np. ciężki, bo składający się aż z 238 neutronów i protonów, uran. Te najcięższe pierwiastki w wyniku eksplozji zostają rozrzucone wokół eksplodującej gwiazdy. Wokół w kosmicznej skali. Wspomniana Mgławica Kraba ma średnicę około 11 lat świetlnych ( 100 bilionów kilometrów) i co sekundę powiększa się o 1500 kilometrów.
Człowiek, ale także wszystko to, co wokoło widzimy, zbudowany jest z cegiełek – dosłownie – wypalonych we wnętrzu gwiezdnego pieca. Te cięższe budujące nas elementy nie zaistniałyby, gdyby nie dochodziło do gwałtownego i widowiskowego wybuchu gwiazdy supernowej. Jesteśmy – nie tylko w przenośni – dziećmi gwiazd. Korzystamy z tego, co one wytworzyły, a gdy nasza dzienna gwiazda Słońce dożyje wieku sędziwego, budujące nas cegiełki na powrót zostaną rozsypane w kosmosie. Na pewno wykorzysta je kto inny.
Gość Niedzielny 34/2008