Anioły i demony antymaterii

Wroga Kościołowi sekta kradnie pojemnik z antymaterią. Podkłada go gdzieś w Watykanie. Gdy wyczerpie się akumulator w systemie bezpieczeństwa pojemnika, eksplozja zmiecie stolicę chrześcijaństwa. .:::::.

Prawdą jest, że w CERN-ie wyprodukowano i dalej produkuje się antymaterię. Prawdą też jest, że zjawisko anihilacji (występujące, gdy materia zetknie się z antymaterią) jest najefektywniejszą formą przekształcania materii w energię. Zetknięcie jednego kilograma materii i jednego kilograma antymaterii daje tyle energii, co spalenie 20 miliardów litrów benzyny. A więc prawdą jest, że odpowiednia ilość antymaterii mogłaby pogrzebać, a właściwie unicestwić nie tylko Watykan, ale i cały Rzym. Prawdą w końcu jest, że antymaterię magazynuje się w próżniowych pojemnikach.

Co zatem jest fałszem? Na potrzeby książki i filmu zupełnie zafałszowano skalę. W CERN-ie produkuje się bardzo małe ilości antymaterii. Setki, tysiące, miliony pojedynczych atomów. Żeby spowodować jakiekolwiek szkody, trzeba dysponować kilkoma gramami antymaterii, a tak ogromnej ilości nie da się wytworzyć i zmagazynować. To kwestia niezmiennych praw fizyki. Wytworzenie pokazanej w filmie ilości antymaterii trwałoby kilka miliardów lat, a jej zmagazynowanie budowy setek milionów pułapek magnetycznych. Kosztów takiego przedsięwzięcia nikt poważny nawet nie szacuje. Fałszywie przedstawiono też same pułapki magnetyczne. To nie są urządzenia przenośne, a raczej jedne z wielu zintegrowanych ze sobą części ogromnego układu badawczego.

Układu, którego nie da się zasilać z akumulatorów. Zużywa on tyle prądu, ile małe miasteczko. Urządzenia wchodzące w skład eksperymentu LEAR, w którym po raz pierwszy uzyskano antywodory, zajmowały ogromną halę. Nawet niewielkich ilości antymaterii nie da się więc przenosić w pojemniku czy jakimkolwiek urządzeniu. Tworzenie antymaterii na Ziemi to bardzo kosztowny (energetycznie) proces. Choć perspektywa ogromnej ilości czystej energii jest niezwykle kusząca, trzeba sobie zdać sprawę z kosztów jej uzyskania. Gdyby wykorzystać wszystkie znajdujące się na naszej planecie kopalne źródła energii: węgiel, ropę, gaz i wyprodukować z tego wszystkiego antymaterię, a następnie „zatankować” nią samochód, ten przejechałby tylko 15 tys. kilometrów.

CERN nie walczy z Bogiem

Największym, a równocześnie najlepiej sprzedanym fałszem jest sposób, w jaki w książce i filmie został pokazany ośrodek CERN. Tutaj uprawia się naukę. Laboratorium nie współpracuje z wojskiem, nie angażuje się w projekty, które są ryzykowne albo niebezpieczne. CERN to największe na świecie laboratorium cząstek elementarnych. Ogromny kompleks zajmuje 600 hektarów i pracuje w nim połowa (ok. 6,5 tys.) wszystkich badaczy zajmujących się fizyką cząstek na świecie. „Wkrótce bogowie okażą się tylko fałszywymi bożkami, bo nauka dostarczy odpowiedzi na wszystkie pytania, jakie człowiek kiedykolwiek zada” – mówi w „Aniołach i Demonach” fikcyjny Dyrektor Generalny CERN-u Maximilian Kohler, jedna z wielu postaci wrogo nastawionych do Kościoła. W CERN-ie nikt nie pracuje nad dowodem, że Bóg nie istnieje. Tutaj odkrywa się Jego misterną robotę.

Człowiekiem, który w 1995 roku wyprodukował antywodór, był prof. Walter Oelert. Miałem duże szczęście przez prawie cztery lata pracować w jego grupie badawczej. W książce „Anioły i Demony” twórca antymaterii zostaje zabity na pierwszej stronie. Nie wypowiada nawet jednego słowa. Studenci prof. Oelerta często z tego żartowali. On sam mówił, że gdyby zatrudniono go przy produkcji filmu jako aktora (a w młodości chciał nim zostać), z taką rolą na pewno by sobie poradził. Często powtarzał, i dalej powtarza, że jego odkrycie nie stanowi zagrożenia dla ludzkości. – Świat można unicestwić o wiele prościej i taniej, niż produkując antymaterię – mówił na wykładach prof. Walter Oelert.


Gość Niedzielny 22/2009

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg