Sokół powraca

Nawet Robert Kubica nie umiałby go wyprzedzić. To najszybsze zwierzę na ziemi. Stworzenie, które w przeszłości w Polsce wyginęło, ale dzisiaj powraca: sokół wędrowny .:::::.

Jak w Formule 1

Sokoły, które wybiorą miasta, na pewno nie będą głodować. Jedzenie samo pcha się tam im w szpony. A to dlatego, że centra wielu miast są dziś okupowane przez coraz liczniejsze stada gołębi. – Więc może w przyszłym roku stada gołębi na krakowskim rynku odrobinę się zmniejszą? – pytam. – Nie, w żadnym razie. Musiałaby tam zamieszkać ogromna liczba sokołów ­– kręci głową profesor Bonczar.

Sokół poluje na mniejsze i średnie ptaki. Zwykle szybuje na niebie na ogromnej wysokości. Ale kiedy wypatrzy przelatującą poniżej kawkę czy kaczkę, zaczyna ku niej swój przerażający lot nurkowy. Żadne inne zwierzę nie umie osiągnąć tak szalonej szybkości. Sokół spada na ofiarę z prędkością powyżej 300 kilometrów na godzinę. Czyli tyle samo, ile wyciągają supernowoczesne bolidy Formuły 1. – Sokół leci w dół szybciej niż spadający przedmiot. Bo to jest spadanie aktywne – mówi prof. Bonczar. – On najpierw bije skrzydłami i nadaje sobie wielką prędkość początkową. A potem zwija się w postać idealnej, aerodynamicznej kropli – tłumaczy.

Kuro, nie bój się

Właściciele kur nie muszą się jednak martwić, że sokołów w Polsce przybywa. Ten dumny drapieżnik nie zniża się do szarpaniny z drobiem na ziemi. Poluje tylko w przestworzach. A jeśli upolowany gołąb przypadkiem spadnie mu na ziemię, on nawet go stamtąd nie podnosi. Po co ma ryzykować naziemne starcie o łup z jastrzębiem albo lisem? Jeszcze by mu się pióra uszkodziły... Zamiast tego sokół woli wzbić się wyżej i wypatrywać nowej ofiary. Chociaż sokoły są tak wspaniałymi myśliwymi, przed pół wiekiem w Polsce wyginęły. Skąd się wzięła tamta klęska?

Otóż wszystko przez DDT. To owadobójczy środek, który rolnicy stosowali w latach 50. i 60. Okazało się jednak, że DDT jeszcze bardziej niż owadom szkodzi całej przyrodzie. Drapieżne ptaki zaczęły znosić jajka o zbyt cienkich skorupkach. Jajka te pękały przy wysiadywaniu. Ptasi rodzice miażdżyli je własnymi ciałami. To był dramat. Orły i jastrzębie stanęły na krawędzi zagłady. Z sokołami stało się jeszcze gorzej. W latach 80. ornitolodzy zaobserwowali na polskim niebie tylko kilka ostatnich, osamotnionych sokołów wędrownych. Nikt nie znalazł ich gniazda. Można powiedzieć, że to był ich koniec.

Od kilkunastu lat jednak polska przyroda wyraźnie się odradza. Znów przybywa drapieżnych ptaków. Naukowcy uznali, że sokoły też powinny sobie poradzić, jeśli ludzie trochę im pomogą. Spróbowali więc. Niemieccy sokolnicy przekazali Polakom pierwsze sokoły do hodowli. I dzisiaj wygląda na to, że akcja się udała.


Gość Niedzielny 41/2006

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg