Alarmujące wieściKilka dni temu „Dziennik” alarmował że populacja bielika w Polsce stoi na skraju zagłady. Z przytaczanych wypowiedzi wynikało, że ten piękny ptak łączy się w pary na całe życie. Kilka linijek niżej mogliśmy przeczytać, że tych pięknych ptaków w Polsce żyje zaledwie 700 par. Co gorsza na skutek wykładania przez rolników trutek na lisy corocznie ubywa nam kilkadziesiąt bielików, zwabionych łatwą zdobyczą.
Po przeczytaniu tego tekstu zastanowiło mnie jedno: o zagrożonej populacji bielika mówiło się kilkanaście lat temu, kiedy rzeczywiście w Polsce żyło zaledwie kilkanaście par bielików. Zresztą stosowanie do lat 70-tych DDT w rolnictwie przyczyniło się do gwałtownego spadku populacji wielu gatunków ptaków drapieżnych. Wraz z wycofaniem z handlu środków zawierających ten specyfik a także z większą troską o stan środowiska przez lata większość ptaków drapieżnych powoli zwiększała swoją liczebność. Oczywiście nie wszystkie – nie zawsze da się odtworzyć dogodne siedliska, ponadto czasami skutecznie zniszczyliśmy całą populacje. Przykładem może być ekotyp leśny sokoła wędrownego, który obecnie w Polsce nie występuje, chociaż trwają próby przywrócenia go środowisku. Wracając jednak do bielika – w ostatnich latach nawet ludzie nie obserwujący przyrody częściej je spotykali. W zimie kilka ptaków można obserwować nawet w obrębie Warszawy, kiedy polują na Wiśle – co jeszcze kilkanaście lat temu było nie do pomyślenia. Z drugiej jednak strony kilka lat temu nie spotykano zatrutych czy postrzelonych bielików a dzisiaj zdarza się to coraz częściej. A zatem jak naprawdę jest z sytuacja bielika w Polsce?
Bielika los niepewnyAby to ustalić zwróciliśmy się o komentarz w tej sprawie do Komitetu Ochrony Orłów (KOO) – nieformalnej grupy naukowców od ponad 25 lat badających populacje ptaków drapieżnych w Polsce. Jak powiedział portalowi ekologia.pl - prezes KOO, Zdzislaw Cenian: „Wierność bielików to sprawa dyskusyjna. Jeśli zabraknie partnera dość szybko luka wypełniana jest przez innego ptaka. Problem trucia bielików zaostrzył się wyraźnie, chociaż obecnie nie wydaje mi się żeby zjawisko to zagrażało egzystencji gatunku. Raczej wpływa ograniczająco na odbudowywanie się zdziesiątkowanej dawniej populacji. Tym niemniej nie można tego zjawiska bagatelizować, ponieważ statystyki zaczynają wyglądać coraz groźniej. Lokalnie, przy rozrzedzonej populacji nie wykluczam nawet spadku liczebności spowodowanego otruciem dorosłych bielików.”.
Nie oznacza to jednak, że bielik miewa się u nas doskonale i nie ma powodów do niepokoju. „Badania przyczyn śmiertelności prowadzone przez Komitet dowodzą że w przypadku bielika na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat liczba ginących z rąk człowieka bielików niebezpiecznie wzrosła i dotyczy to zarówno strzelania, jak i trucia. Spośród znalezionych i przebadanych martwych bielików w ostatnich latach ponad 20% zginęło w ten sposób, a jeszcze na początku lat dziewięćdziesiątych takich zdarzeń prawie w ogóle nie notowano. Innymi słowy aktualnie na każde 10 przypadków znalezienia martwego bielika 2-3 zostały otrute lub zastrzelone” – dodaje Zdzislaw Cenian. Warto pamiętać że bielik szczególnie zimą uzupełnia dietę o padlinę. Rolnik wykładający trutkę na lisy, może nawet nie mieć świadomości, że stwarza śmiertelne zagrożenie dla innych zwierząt, w tym orłów. A ponieważ trutka wyłożona w jednym miejscu potrafi zwabić nawet kilka ptaków, zdarza się, że znaczna część lokalnej populacji ginie, przez jedno nieodpowiedzialne zachowanie człowieka. A zatem los bielika jest nadal niepewny. Jak dodaje Cenian: „Zjawisko prześladowania należy zawsze traktować z należytą powagą. Rybołów podobnie jak bielik wzrastał liczebnie i nagle populacja się załamała spadając do stanu z przed 20 lat (spadek rzędu 50%). Warto dodać że wymieranie rybołowa obserwuje się jedynie w Polsce, a za zachodnią granicą gatunek ten odbudowuje dynamicznie swoją liczebność. Analiza wszystkich dostępnych danych statystycznych wskazuje, że przyczyną tego zjawiska może być jedynie prześladowanie.”
Dla przyrodników czy to zajmujących się przyrodą zawodowo czy też amatorsko podpatrujących ptaki fakt trucia ptaków drapieżnych (a w szerszym pojęciu w ogóle zwierząt) jest szokujący. Zresztą podobne praktyki trudno określić inaczej jak barbarzyństwo i to w kilku wymiarach. Zwierzę ginie w męczarniach, uszczupla się i tak niewielka populacja danego gatunku. Ale jest też inny wymiar tego zjawiska - w jednej chwili nieświadome czy też złośliwe działanie kogoś niweczy często wieloletni trud wielu ornitologów i ludzi zajmujących się ochroną przyrody. Przypomina to nieco sytuację kiedy myśliwi strzelają do ptactwa wodnego w pobliżu rezerwatów, często na trasach jego przelotu do danego chronionego siedliska. Tu też jedni starają się chronić a drudzy jednym pociągnięciem spustu niweczą czyjś wysiłek.
Nasuwa się zatem smutna refleksja – na papierze możemy mieć doskonałe prawo chroniące przyrodę, jednak życie nie zawsze da się ująć w paragrafy. Bez zmiany świadomości wielu ludzi i bez pewnego „uwrażliwienia” społeczeństwa nie da się skutecznie ochronić przyrodniczego bogactwa Polski. Warto alarmować o każdym działaniu wbrew przyrodzie aby likwidować je już w zarodku. Zachęcam też do odwiedzin
strony Komitetu Ochrony Orłów, gdzie można znaleźć wiele cennych informacji o naszych ptakach drapieżnych.
Artykuł ten pochodzi z portalu ekologia.pl
Serdecznie dziękujemy za zgodę na zamieszczenie go w naszym serwisie.