W 2000 r. miało miejsce wydarzenie, które przesądziło o kanonizacji Ojca Pio. W cudowny sposób został uzdrowiony syn jednego z lekarzy pracujących w szpitalu założonym przez Ojca Pio. Autorką książki jest matka Matteo, która w porywający sposób opisuje wszystkie fakty i ich znaczenie nie tylko dla swoich najbliższych, ale także dla całego Kościoła. .:::::.
Jedyne stosunkowo spokojne chwile przeżywałem wieczorem, kiedy z moją narzeczoną i z siostrą szliśmy na grób Ojca Pio, żeby się pomodlić. Powierzyłem się mu jako ostatniej ostoi, poza którą dostrzegałem tylko rozpacz.
Tymczasem godziny płynęły powoli, a dziecko było utrzymywane w stanie śpiączki farmakologicznej wywołanej podaniem morfiny i kurary. Chciałem je zobaczyć choćby przez szklaną ścianę. Widok był dla mnie straszny, ale i oświecający. Matteo leżał nieruchomy, jak nieożywiony przedmiot, lecz dwie wielkie plamy na brodzie i na czole zupełnie zniknęły, jakby jakaś litosna dłoń chciała zetrzeć z jego buzi ślad cierpienia.
Doznałem nieopisanego uczucia: w tej chwili umocniła się we mnie jeszcze bardziej nadzieja, że Matteo wyzdrowieje. Zrozumiałem, że chłopiec nie jest sam i że moje i nasze modlitwy zostały wysłuchane.
W następnych dniach wzmógł się strumień łez i modlitw kierowanych do Ojca Pio przez mnóstwo osób proszonych o to przez nas. Prosiliśmy przyjaciół, krewnych, a także nieznajomych, żeby modlili się, wzywali pomocy stygmatyzowanego zakonnika, i tak się stało. Grupy modlitwy zbierały się nie tylko w San Giovanni Rotondo, lecz również w całych Włoszech, a nawet za granicą.
Zanim przyszły te smutne dni, moja wiara najpierw chwiała się, potem upadła, i właśnie w cierpieniu nabrała znowu siły i życia.
Inny istotny moment przeżyliśmy jakiś tydzień po hospitalizacji Mattea. Któregoś wieczoru powiedziano nam, że dziecko będzie mieć robioną tomografię komputerową głowy, żeby określić uszkodzenia spowodowane przez DIC. Razem ze szwagrem czekaliśmy na wyniki z nieopisanym niepokojem i troską. Kiedy na oddział wszedł neurochirurg, wymachując kartką z wynikami i wołając, że wszystko jest “czyste”, zrozumieliśmy, że Matteo sobie poradzi. Tomografia nie wykazywała obrzęku mózgu ani wybroczyn krwotocznych. Nikt z nas tego się nie spodziewał, tym bardziej że skóra dziecka była cała w plamach. Jako lekarz – opierając się na swej wiedzy i sumieniu – stwierdzam, iż taka zupełnie czysta tomografia była i do tej pory jest dla mnie całkowicie niewytłumaczalna. Gdyby Matteo miał wewnątrz organizmu choćby dziesiątą część tych uszkodzeń, jakie były widoczne na zewnątrz, byłby nie do uratowania. Tymczasem jego centralny układ nerwowy pozostał nietknięty.
Chwila przebudzenia była piękna i wzruszająca. Poruszył powiekami i razem z nim wróciliśmy do nowego życia również my wszyscy, otaczający jego łóżko. Po paru minutach dziecko, chociaż nie mogło mówić z powodu tracheotomii, ruchem warg opowiedziało nam, że jakiś stary mężczyzna, brodaty, ubrany na brązowo, był przy nim i trzymał go za rękę, mówiąc mu, że wkrótce zostanie uzdrowiony. Nie da się opisać emocji, jakich doznałem, nie wyrazi ich cały potok słów.
Przy szpitalnym łóżku Mattea znajdowały się relikwie Ojca Pio, jedna zwłaszcza tkwiła ciągle w dłoni mego siostrzeńca. Dłoń ta była mocno zaciśnięta, jakby ściskała nie zwykły obrazek, lecz rękę brata z Pietrelciny. Pomimo strasznych cierpień dziecko przejawiało zdumiewający spokój wewnętrzny, wyraźnie widoczny dla nas, którzy byliśmy przy nim. Spokój ten wzmagał naszą radość, gdyż dobrze wiedzieliśmy, że Matteo przebywa w najmilszym towarzystwie. Widzieć Mattea, jak śmieje się, bawi grami wideo, je i porusza się po tylu dniach i nocach cierpienia i modlitw, to był cudowny prezent, jaki otrzymaliśmy od Boga dzięki wstawiennictwu Ojca Pio.
Takie jest moje zdanie, wyryte niezatarcie w mym sercu, w umyśle, w duszy. Odnalazłem wiarę i niezłomną pewność, że nie jestem sam na swej drodze; z pełnym przekonaniem mogę powiedzieć, że moje nawrócenie stanowi dla mnie drugi cud Ojca Pio.
Dzisiaj Matteo wrócił do szkoły, wrócił do życia, a ja nigdy nie podziękuję wystarczająco Temu, który na to wszystko pozwolił.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Ekspert o Starship: loty, podczas których nie wszystko się udaje, są często cenniejsze niż sukcesy
Uszkodzenia genetyczne spowodowane używaniem konopi mogą być przekazywane z pokolenia na pokolenie.
Ten widok zapiera dech w piersiach, choć jestem przecież przyzwyczajony do oglądania takich rzeczy.
Meteoryty zazwyczaj znajdowane są na pustyniach albo terenach polarnych.