W 2000 r. miało miejsce wydarzenie, które przesądziło o kanonizacji Ojca Pio. W cudowny sposób został uzdrowiony syn jednego z lekarzy pracujących w szpitalu założonym przez Ojca Pio. Autorką książki jest matka Matteo, która w porywający sposób opisuje wszystkie fakty i ich znaczenie nie tylko dla swoich najbliższych, ale także dla całego Kościoła. .:::::.
Relacja Nicoli Ippolito
Późnym popołudniem w czwartek 20 stycznia 2000 r. zatelefonowałem do mojej siostry z pytaniem o stan Mattea, bo matka powiedziała mi, że mały dostał silnej gorączki. Siostra potwierdziła, że temperatura jest wysoka i że, jak się wydaje, żadne leki nie pomagają. Po kilku godzinach rozmawiałem telefonicznie również ze szwagrem, który powiedział mi, że pojawiły się plamy na skórze i że wkrótce zawiozą dziecko do szpitala.
Wybiegłem z domu, by wsiąść do samochodu i udać się do San Giovanni Rotondo. Jeszcze nie ruszyłem, kiedy zadzwonił telefon komórkowy i moja siostra, płacząc, powiadomiła mnie, że stan małego jest poważny. W ciągu niecałej pół godziny otrzymałem jeszcze co najmniej dwa telefony od siostry, która powtarzała mi z płaczem te same słowa.
Zmęczony dotarłem do szpitala przed 22 wieczorem i widząc zrozpaczoną matkę dziecka, uświadomiłem sobie, że sytuacja jest przerażająco poważna. Pobiegłem do izolatki pediatrycznej, gdzie rozmaici lekarze badali mego siostrzeńca. Wstrząsnęły mną jego krzyki, żałosny płacz, a zwłaszcza wybroczyny, pokrywające każdą część jego ciała.
Z twarzy szwagra wyczytałem głęboką troskę i słuchałem, jak mówi do Mattea, że jestem tutaj z nim. Chociaż dziecko odpowiadało mniej więcej przytomnie na pytania, to nie mogło mnie rozpoznać i nie zapomnę nigdy jego spojrzenia, zielonych oczu szeroko otwartych, lecz zgaszonych, zagubionych w pustce.
Gdy tylko lekarze zorientowali się, że może to być posocznica meningokokowa z rozległym wykrzepianiem wewnątrznaczyniowym, natychmiast postanowili przewieźć chłopca na oddział intensywnej opieki, żeby mógł mieć bardziej specjalistyczną opiekę. Tymczasem wybroczyny powiększały się, rozlewały i ciemniały w oczach. Noc spędziliśmy na oczekiwaniu na jakiś znak nadziei, płacząc i modląc się.
Właśnie tamtej nocy zacząłem się znów modlić po tylu latach oddalenia; w tych okolicznościach znów zbliżyłem się do Boga i wzywałem, wzywaliśmy Ojca Pio, aby wstawił się za Matteo.
Każda nowa wiadomość była coraz smutniejsza; Matteo został zaintubowany, gdyż miał trudności z samodzielnym oddychaniem i był nieprzytomny, utrzymywany w stanie śpiączki farmakologicznej, a nakłucie lędźwiowe wykazało, że jest ropa w płynie mózgowo-rdzeniowym.
Wiadomości, jakie dotarły do mnie przed południem w piątek 21 stycznia, rozwiały moje nikłe nadzieje: mający już rozległy obrzęk płuc Matteo doznał ponadto zatrzymania akcji serca, z którym walczyli reanimujący go lekarze. Powiedziano mi o przedłużającym się niedotlenieniu krwi i sądziłem, że – niestety – nic już nie da się zrobić.
Ogarnęła mnie głęboka rozpacz. Podtrzymywała mnie jedynie odnaleziona wiara. Modliłem się, modliłem jak nigdy dotąd i prosiłem Ojca Pio o interwencję, mówiąc: “Jak możesz pozwolić, żeby bez żadnej pomocy umarła tak młoda istota, i to właśnie tutaj, w twoim szpitalu?”. Wtedy przyszedł także mój brat i nie mogąc wykrztusić słowa, objęliśmy się ramionami, płacząc. Nie trzeba podkreślać, jak straszne były kolejne dni. Liczyliśmy mijające minuty, sekundy, starając się nadać kształt naszym nadziejom.
Wiadomości, jakie do nas docierały, były coraz gorsze: analizy krwi wykazywały zmiany liczby płytek krwi, leukocytów i parametrów koagulacji, prześwietlenia klatki piersiowej ukazywały syndrom niewydolności oddechowej, zaś serduszko zaczęło bić w nierównym tempie (arytmia).
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Ekspert o Starship: loty, podczas których nie wszystko się udaje, są często cenniejsze niż sukcesy
Uszkodzenia genetyczne spowodowane używaniem konopi mogą być przekazywane z pokolenia na pokolenie.
Ten widok zapiera dech w piersiach, choć jestem przecież przyzwyczajony do oglądania takich rzeczy.
Meteoryty zazwyczaj znajdowane są na pustyniach albo terenach polarnych.