Cud kanonizacyjny Ojca Pio. Uzdrowienie Matteo - relacja matki

W 2000 r. miało miejsce wydarzenie, które przesądziło o kanonizacji Ojca Pio. W cudowny sposób został uzdrowiony syn jednego z lekarzy pracujących w szpitalu założonym przez Ojca Pio. Autorką książki jest matka Matteo, która w porywający sposób opisuje wszystkie fakty i ich znaczenie nie tylko dla swoich najbliższych, ale także dla całego Kościoła. .:::::.

 


Przy okazji doktor Del Gaudio opowiedział o tamtym wieczorze, kiedy to podał Matteo pięć ampułek adrenaliny, podkreślając, że zwykle dla dorosłego stosuje jedną. Powiedział wtedy: “Ojcze Pio, ty weź to w swoje ręce”, i potwierdził, że zdumiało go, iż dziecko nie zareagowało na przedawkowanie.

W tamte poranki pielęgniarka Angela, zawsze miła i chętnie spełniająca prośby dziecka, opowiadała w mojej obecności mamie, że kiedy chłopiec znajdował się w stanie krytycznym, ktoś powiedział, że nic więcej już nie da się zrobić, że trzeba “przygotować” dziecko, a ktoś inny zapytał: “Kto powie ojcu? Doktor tu gdzieś jest”.

Ordynator oddziału wyszedł, zanim dziecko przebudziło się. Kiedy wrócił, a Matteo był już całkowicie przytomny, dwaj lekarze postanowili razem z chłopcem zrobić ordynatorowi kawał. Poprosili Mattea, żeby – kiedy ordynator wejdzie do boksu – powitał go gestem “ciao Paolo” wyrażonym uniesioną dłonią, którą powinien poruszyć z prawa na lewo, co będzie znaczyć “figa z makiem”.

Pewnego dnia, jednego z pierwszych, jakie spędziłem z chłopcem, chciał mi on opowiedzieć swój sen. Powiedział: “Wujku, uzdrowiłem pewnego chłopca”. Miałem wielki kłopot ze zrozumieniem słowa “uzdrowiłem”, tak dziwnego, że poprosiłem, by spróbował je napisać. Zgodził się i choć ręka mu drżała i pismo było nierówne, napisał słowo “uzdrowiłem”. Na to ja: “Co zrobiłeś?”. “Uzdrowiłem chłopca”. “Jak to zrobiłeś?”.

Powiedział, że chłopiec leżał z dłońmi złożonymi na piersiach i zamkniętymi oczami, że on podszedł, dotknął go i chłopiec przebudził się i zaczął poruszać rękami. Zapytałem, czy ktoś z nim był. Przytaknął ruchem głowy, lecz ponieważ zmęczyło mnie odczytywanie słów z ruchu jego warg, a jemu było przykro z tego powodu, powiedziałem, żeby się nie martwił, że porozmawiamy o tym na drugi dzień.

Byliśmy jeszcze na oddziale reanimacji, kiedy przyszedł doktor Mione, którego znałem z widzenia, bo mieszkał obok mojej teściowej, i to on jako pierwszy przyniósł wiadomości mojej żonie, która w tym czasie przebywała u swojej matki w Manfredonii.

Istotnie, w pierwszych dniach pobytu dziecka w szpitalu moja żona dzwoniła do mnie z płaczem, bo po powrocie ze szpitala rozdrażniony jej przesadnymi naleganiami doktor oświadczył, że istnieje jedna albo dwie możliwości na tysiąc, by dziecko wyszło z tego cało.

Tymczasem kiedy doktor wszedł do boksu, ja z siostrą wymienialiśmy się w czuwaniu przy Matteo i siostra zapytała chłopca, czy może opowiedzieć swój sen. Zgodził się, a kiedy skończył opowiadać, doktor rzekł: “Wiesz, Matteo, my też uważamy, że Ojciec Pio był tutaj!”.

Pielęgniarz, chcąc rozerwać Mattea, nauczył go jak pryskać wodą ze strzykawki. Chociaż dziecko ledwie poruszało dłońmi i ramionami, ta zabawa bardzo mu się podobała. Wtedy postanowiłem, ponieważ był to okres karnawału, że razem z żoną kupimy mu jakieś rozśmieszające zabawki: te “śmieszne rzeczy” bawiły nawet siostrę oddziałową i ordynatora.

Zwróciłem także uwagę na to, że – jak mówiono na oddziale – odstawiono respirator o wiele szybciej, niż to zwykle się dzieje, bo płuca dziecka dobrze reagowały i dziecko pozostawało już dłużej, niż planowano, bez respiratora.
Zaledwie Matteo zaczął lepiej poruszać rękami, poprosił, by mógł bawić się grą playstation, i ku swej wielkiej radości otrzymał ją. Pamiętam, że doktor Pagano powiedział przy tej okazji, że Matteo na pewno pobił rekord: był jedynym pacjentem oddziału reanimacji, jaki kiedykolwiek bawił się tutaj.

Tymczasem chłopiec przychodził do zdrowia i pewnego dnia odwiedził go znajomy neurolog, który nie potrafił ukryć radości i zdumienia. Przy okazji poddał Mattea “ekstra” próbom neurologicznym, które mały przeszedł doskonale. Lekarz rzekł do mnie: “I kto by powiedział?”, a kiedy zapytałem go, czy dziecko zacznie chodzić, odparł, że w jakiś niewytłumaczalny sposób nie ma uszkodzeń, które kazałyby myśleć o negatywnej hipotezie.

Na koniec chciałbym powiedzieć o pewnym dziwnym zbiegu okoliczności. Kiedy chłopiec leżał na reanimacji, poszliśmy z żoną do spowiedzi do jednego z kapucynów w nowym kościele w San Giovanni Rotondo. Kiedy rozmawialiśmy o Matteo i o modlitwie do Ojca Pio w jego intencji, owionął mnie – po raz drugi i do dzisiaj ostatni – silny i wyraźny zapach róż. I tym razem nie powiedziałem zakonnikowi, bo i teraz pomyślałem w pierwszej chwili, że to zapach płynący z konfesjonału. Kiedy jednak po wyjściu zaraz zapytałem żonę, która spowiadała się wcześniej przy tym samym konfesjonale, czy czuła zapach róż, odparła, że nie.

Było to 11 lutego, w święto Matki Bożej z Lourdes, w dniu poświęconym chorym.

 

 

 

 

«« | « | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg