W 2000 r. miało miejsce wydarzenie, które przesądziło o kanonizacji Ojca Pio. W cudowny sposób został uzdrowiony syn jednego z lekarzy pracujących w szpitalu założonym przez Ojca Pio. Autorką książki jest matka Matteo, która w porywający sposób opisuje wszystkie fakty i ich znaczenie nie tylko dla swoich najbliższych, ale także dla całego Kościoła. .:::::.
Kiedy wyszliśmy stamtąd, zdałem sobie jednak sprawę, że nic się nie zdarzyło, nawet w mojej duszy. Z przygnębieniem, może jeszcze spotęgowanym przez zawiedzione oczekiwanie, podążyłem w stronę wyjścia i modliłem się, bym przynajmniej otrząsnął się z tego stanu.
Zeszliśmy z chóru i wyszliśmy z zakrystii dużego kościoła. Wówczas ogarnęła mnie nagle fala łagodnej woni kwiatów, na co z początku nie zwróciłem uwagi. Odwróciłem się i zobaczyłem, że moja siostra wącha niektóre przedmioty leżące na stołach w zakrystii. Zapytałem, co robi, a ona na to, że czuje zapach kwiatów. Powiedziałem, że może to jest zapach jakiegoś dezodorantu do pomieszczeń.
Tymczasem Maria stwierdziła, że też czuje tę woń, lecz zakrystianka i Nicola nic nie czuli. Zakrystianka potwierdziła, że nie stosowano żadnego dezodorantu. Nie muszę mówić, jakie znaczenie temu przypisałem: pomyślałem, że może odpowiedział na nasze prośby, że dał nam znak swojej obecności z nami.
Sądzę, że tego właśnie wieczoru zrobiono dziecku tomografię, gdyż – z tego co do mnie dotarło – asymetryczna odpowiedź źrenic pozwalała domyślać się czegoś złego. Rezultat badania znacie!
Początkowo jedynym źródłem bezpośrednich informacji był Antonio i jego przyjaciel Giuseppe, neurochirurg. Kilkakrotnie pytałem ich, jaka jest opinia ordynatora oddziału reanimacji, a oni, ku memu zdziwieniu, odpowiadali, że ordynator się nie wypowiada. Nakłaniał tylko Antonia, żeby poszedł odpocząć, gdyż czas będzie się bardzo dłużył. Antonio nie przestawał czytać dziecku książeczki z bajkami, mając nadzieję, że nawet w śpiączce mały go słyszy. Przy okazji czytał je też dla Francesca, innego małego pacjenta na oddziale reanimacji.
Jednego z tych poranków, pamiętam, że padał wtedy śnieg, siostra poprosiła, żebym obszedł z nią różne klasztory żeńskie w San Giovanni Rotondo, by prosić o modlitwę za Mattea. Przekonana o jej mocy, prosiła o modlitwę każdego, kogo spotkała lub z kim rozmawiała przez telefon. Kazała mi przeczytać fragment z Listów Ojca Pio, mówiący o tym, jak modlitwami wyrwano pewną jego córkę duchową ze szponów śmierci.
Muszę przyznać, że w tej sytuacji poczułem się, pomimo swojej wiary, trochę zszokowany; dzisiaj mamy w zwyczaju prosić osoby nam bliskie o co innego, o rzeczy bardziej materialne. Jednak z tej okazji powstał prawdziwy łańcuch modlitwy: każdy z naszych znajomych prosił swoich przyjaciół o modlitwę za Mattea.
My z żoną co wieczór odmawialiśmy Koronkę, jaką Ojciec Pio odmawiał za chorych, a oprócz tego modliliśmy się o kanoni zację błogosławionego Ojca, prosząc również o łaskę dla Mattea. Często też gromadziliśmy się razem na modlitwie, umocnieni słowami Chrystusa, że gdzie kilka osób będzie modlić się w Jego imię, tam On będzie. W tym okresie moja siostra szczególnie prosiła nas o częstą spowiedź i Komunię św., gdyż – jak uczy nas nasza religia – w tym szczególnym momencie jesteśmy najbliżej Boga.
Kiedy okazało się, że chłopiec otworzył oczy, natychmiast poszliśmy z żoną kupić mu zabawkę, pewni, że prędzej czy później będzie się nią bawił. Kiedy pierwszy raz wolno mi było zobaczyć Mattea na oddziale reanimacji, to choć płakałem, byłem szczęśliwy, tak jak jest się szczęśliwym widząc płaczące nowo narodzone niemowlę.
Po paru dniach, razem z Nicolą, zacząłem zmieniać Antonia na sali reanimacyjnej. Widziałem wtedy zdumienie personelu medycznego i paramedycznego, kiedy przychodzili do chłopca i widzieli, że jest przytomny. Jeszcze bardziej dziwiło ich, że rozumie ich, odpowiada na powitania i pytania ruchem warg (wtedy jeszcze nie mógł mówić z powodu tracheotomii).
Podchodzili z niedowierzaniem do jego łóżka: “Widziałeś Mattea?” – wołał jeden pielęgniarz do drugiego. Przyszedł też doktor Del Gaudio, usiadł przy łóżku i patrząc pełen zdumienia, rzekł: “Nie do wiary”. Zawołał też lekarkę i zapytał ją: “Widziałaś... Mattea?”. Następnie zaczął zadawać chłopcu pytania, a jednocześnie zsunął z niego prześcieradło i przyglądając się rozległym strupom, powtarzał: “Nie do wiary”. Pamiętam, że ten gest wydał mi się przykry, chłopiec wstydził się.
Podszedł drugi pielęgniarz i rzekł do mnie: “Czy pan rozumie? On jest przytomny”. Skinąłem głową, a on zapytał: “Matteo, czy mnie pamiętasz?”. Matteo spokojnie odpowiedział, że nie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Ekspert o Starship: loty, podczas których nie wszystko się udaje, są często cenniejsze niż sukcesy
Uszkodzenia genetyczne spowodowane używaniem konopi mogą być przekazywane z pokolenia na pokolenie.
Ten widok zapiera dech w piersiach, choć jestem przecież przyzwyczajony do oglądania takich rzeczy.
Meteoryty zazwyczaj znajdowane są na pustyniach albo terenach polarnych.