Cud kanonizacyjny Ojca Pio. Uzdrowienie Matteo - relacja matki

W 2000 r. miało miejsce wydarzenie, które przesądziło o kanonizacji Ojca Pio. W cudowny sposób został uzdrowiony syn jednego z lekarzy pracujących w szpitalu założonym przez Ojca Pio. Autorką książki jest matka Matteo, która w porywający sposób opisuje wszystkie fakty i ich znaczenie nie tylko dla swoich najbliższych, ale także dla całego Kościoła. .:::::.

 


Relacja Giovanniego Ippolito

Wieczorem 20 stycznia moja siostra Maria Lucia zadzwoniła do mnie z płaczem i z trudem wykrztusiła: “Dziecko zachorowało, to poważne, módlcie się, to poważne”. Spakowaliśmy z żoną walizki, ale była już godzina dziesiąta, więc postanowiliśmy wyjechać na drugi dzień, bo baliśmy się oblodzonej jezdni, a musieliśmy pokonać trasę apenińską. Całą noc spędziliśmy, modląc się, jak nas prosiła Maria Lucia. Zwracaliśmy się głównie do Ojca Pio, którego wizerunki, ofiarowane właśnie przez siostrę, mamy w domu.

O godzinie czwartej rano zadzwoniłem do mego brata, który natychmiast udał się do szpitala razem z moją siostrą Marią i szwagrem Antonio. Kiedy z nim rozmawiałem, usłyszałem, jak moja siostra powtarza: “Ufam ci wbrew wszelkiej nadziei”. Wiele razy słyszałem te słowa w jej ustach, tak jak wiele razy słyszałem, jak modli się i wzywa Ojca Pio na pomoc. Kiedy zacząłem z nią rozmawiać, w pewnej chwili zapytała “Gdzie są?”. Ja na to “Co?”, a ona wyjaśniła, że szukała książeczki z modlitwami. Wielekroć w czasie tej nocy prosiła nas o modlitwę.

Późnym rankiem 21 stycznia, kiedy podjechałem pod Dom Ulgi w Cierpieniu, zadzwonił mój telefon komórkowy i ojciec powiadomił mnie, płacząc, że już nic nie da się zrobić. W tym momencie odwróciłem się w stronę kościółka i popatrzyłem wprost na okno, z którego niegdyś wychylał się Ojciec Pio. Modliłem się, by mnie wysłuchał, choć materialnie nie ma go już z nami. Nadzieją napawały mnie również przytoczone przez mego brata słowa, jakie Matteo, już cały w wybroczynach, wypowiedział w szpitalu: “Tatusiu, chcę być bogaty, żeby rozdać wszystko biednym”.

To zdanie ożywiało we mnie nadzieję, upewniając mnie, że Bóg nie może powoływać do siebie dziecka, które mając osiem lat, wypowiada takie słowa, bo takie dziecko powinno czynić na ziemi wielkie rzeczy, prawdziwie chrześcijańskie. Z drugiej strony, jak mawiał także błogosławiony Ojciec, Chrystus uczył nas dostrzegać Go w każdym ubogim i chorym.

Na korytarzu szpitalnym spotkałem najpierw brata, z którym wymieniliśmy długi, milczący uścisk obmyty łzami. Nie miałem odwagi pytać go o cokolwiek. Potem spotkałem siostrę i scena powtórzyła się: pamiętam wyraźnie, że trzymała w dłoni różaniec i obrazek.

Zaraz potem nadszedł Antonio i scena powtórzyła się. Tymczasem siostra usiadła, powtarzając zdanie, które, jak mi się zdaje, słyszałem w nocy. Mówiła mniej więcej tak: “Ojcze Pio, ty wyświadczyłeś tyle łask tylu twoim dzieciom na świecie, dopomóż mi, ocal mego syna”. Po chwili podeszła jakaś lekarka, jej przyjaciółka, i powiedziała: “Musisz to zrobić dla Alessandra, masz jeszcze jego”. Wtedy zrozumiałem, że coś się stało.

Spotkałem wielu zaprzyjaźnionych z nimi lekarzy, między innymi neurologa, który stwierdził, że dziecko przeszło ciężki kryzys i że w chorobie tego rodzaju – jeśli przetrwa 48 lub 72 godziny – można, być może, zacząć myśleć o możliwości przeżycia, ale w jaki sposób i z jakimi skutkami, tego nikt nie jest w stanie powiedzieć. Wieczorem 21 stycznia poszliśmy, ja, moja siostra i brat z Marią, do grobu Ojca Pio, by odmówić Różaniec razem z zakonnikami. Oni czynili to co wieczór, ja zaś zostawałem często z Alessandrem, bratem Mattea.

Tamtego wieczora ściskało mi się serce, bo widziałem, jak moja siostra klęczy przy grobie Ojca Pio z twarzą przytuloną do marmuru, jakby chciała być jak najbliżej Ojca przez cały czas modlitwy różańcowej. Trwała tak nieruchoma, być może omdlała. Mówiłem sobie, że tak gorąca modlitwa nie może nie zostać wysłuchana.

Starszy zakonnik spotkany w krypcie zapytał, dlaczego płaczę, i dodał: “Czy to z powodu kogoś, kto już nie żyje?”. Z początku nie umiałem mu odpowiedzieć, po chwili rzekłem: “To z powodu bardzo chorego dziecka”. Na to on ze spokojem w głosie: “Wierz i módl się, to bardzo pomoże jemu, a także tobie”. Muszę przyznać, że nie mylił się: modlitwy odmawiane w ów wieczór przyniosły mi chwilę ukojenia, co nie było takie łatwe w tamtej sytuacji.

Tego samego wieczoru ojciec Rinaldo otworzył nam uprzejmie celę, gdzie modliliśmy się, płacząc. To był jeden z najgorszych wieczorów, lekarze nie robili żadnej nadziei.

W środę 26 stycznia poszliśmy znów modlić się razem z zakonnikami u grobu, a potem pozwolili nam pomodlić się na chórze, tym samym, na którym Ojciec Pio otrzymał stygmaty. Czułem, że jestem nierozsądny, lecz po tylu ciężkich dniach potrzebowałem jakiegoś, przyznaję, materialnego znaku. Miałem nadzieję, że w tym tak niezwykłym miejscu coś się zdarzy, a przynajmniej odczuję znowu to dziwne i niewytłumaczalne poczucie błogości, jakie ogarnęło mnie wiele lat temu w pewnym wyjątkowym okresie mego życia, kiedy modliłem się w tym samym miejscu.

 

 

 

«« | « | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg