O cudzie eucharystycznym z Lanciano opowiada o. Zbigniew Deryło OFMConv
W Wieczerniku Jezus nakazał nam też miłość. Zacząłem sobie uświadamiać, że Jezus nie dał nam tylko przykazania. On dał nam w Wieczerniku rozkaz: czyńcie to na moją pamiątkę. Dał też kolejny rozkaz: kochajcie się. W hebrajskim, łacińskim i włoskim nie ma przykazania, jest rozkaz. Gdy sobie to uświadomiłem, zrozumiałem, że nie mam prawa dyskutować z Nim na ten temat. Dał nam siebie, abyśmy Go jedli. Rozkazał nam, byśmy się miłowali. W Ewangelii św. Jana polskie tłumaczenie mówi: „kto mnie spożywa”. Włosi mają – „kto mnie je”. Jezus nie był wykształciuchem, nie używał słów bardzo wyszukanych. Mówił prostym aramejskim. Na szczęście w polskim mszale zostawione jest „Bierzcie i jedzcie!”. To jest bardzo mocne wyrażenie. Jezus mówi: Kto mnie je, żyje ze mnie. Do mnie przyjdzie i Ja przyjdę do niego i mój Ojciec przyjdzie i damy mu Ducha Świętego. To jest to święte zjednoczenie, które wychodzi od Boga, to jest ta święta komunia. Bóg daje mi swoje bosko-ludzkie Serce, źródło miłości i miłosierdzia, ja je jem, dlatego ma prawo mi nakazać – miłujcie się, kochajcie się! To nie jest prośba, On nie tylko coś przykazuje. To jest nakaz, wezwanie. Kiedy sobie to uświadomiłem, odczułem w sobie wdzięczność i ból. Wdzięczność – za tak olbrzymi dar, jakim jest Jego bosko-ludzkie Serce w Eucharystii. Zrozumiałem to dzięki Cudowi z Lanciano.
Potem odczułem ból i żal do siebie, że tyle lat celebruję i jem, a wcale się tak bardzo nie zmieniłem. Co mam teraz robić? – zacząłem wpadać w pewnego rodzaju „dołek”. I wtedy adorując Pana Jezusa tu, w Cudzie, zrozumiałem, że Bóg tego nie chce. Jeśli mi pokazuje i daje łaskę zrozumienia, to nie po to, żeby mnie zdołować, czy żebym ja się sam zdołował, ale po to, żebym zrozumiał i był Mu wdzięczny, i pokornie przyjął ten fakt: to jest Jego Serce, Ono jest takie, a ja jestem taki, i żebym się nie zniechęcał, ale szukał. Wtedy następuje nawrócenie – to On nawraca, przemienia i jednoczy. I odzyskałem ponownie radość i wdzięczność Bogu.
Czasem myślałem o tej kobiecie z Ewangelii, od kilkunastu lat chorej na krwotok, która mówiła: „Żebym się choć Jego płaszcza dotknęła, a będę zdrowa”. A ja, jako kapłan, nie tylko Jezusa dotykam, ja Go jem. Myślę, że to jest właśnie to – „Tego, kto mnie je, Ja uczynię mną”. Do nas należy tylko być pokornym, przyjąć to i z wdzięcznym, cierpliwym przyzwoleniem dać się prowadzić przez Pana. On wiedział, że my będziemy słabi i grzeszni. Dlatego samym Apostołom daje moc sprawowania Eucharystii i odpuszczania grzechów, wiedząc, że bez tego nie damy rady, nie będziemy mogli przyjść i korzystać w pełni z Jego obecności. Cud z Lanciano mówi, że On jest obecny w każdej Eucharystii.
Czasem ktoś może zarzucić, że wymyślili to wszystko włoscy lekarze, katolicy. Zrobili badania i podali wyniki, a kto ich sprawdzi? Otóż włoski lekarz, prof. Odoardo Linoli, przewidział to i z grupą lekarzy zwrócili się do ONZ, która w 1976 r. przysłała dwóch czy trzech swoich lekarzy. Pobrali oni próbki Ciała i Krwi z Cudu i przebadali je. Zostawili dokument o tym, że wyniki przeprowadzonych badań potwierdzają to, co mówią lekarze włoscy. Jeszcze raz wypunktowali to, że nie ma śladu środków konserwujących i ten Cud sam się tak zachował. Wniosek jest bardzo prosty, sami możemy go wyciągnąć. Jezus mówi przez to: nie martwcie się o to, żeby mnie dobrze przechować. Pozwólcie mi tylko zrealizować w waszych sercach to, co ukryłem w tym Cudzie dla was; bo jeśli pozwoliłem mnichowi przeżyć ciemną noc i doprowadziłem go do skraju wytrzymałości wiary, to cel jest bardzo jasny i konkretny – żeby wam pomóc, dać wam odpowiedź.
My często mówimy, że gdy nauka nam pomoże, to uwierzymy, gdy nauka nam da odpowiedź, to ją przyjmiemy. Nie jest prawdą to, że gdy otrzymamy na wszystko odpowiedzi, staniemy się wierzący. To jest ludzka zarozumiałość. Sam Pan Jezus daje przykład: nawet gdyby ktoś z nieba przyszedł do was, i tak nie uwierzycie. Kiedy Pan Jezus powiedział do żydów, swoich braci i sióstr, że kiedyś da im do zjedzenia siebie, swoje Ciało, zareagowali oni w bardzo zdrowy sposób. Powiedzieli Mu: „Tyś zgłupiał, tyś postradał zmysły, szatan Cię opętał, za kogo Ty nas masz? Za kanibali? Mamy Ciebie jeść i będziemy mieli życie?”. I wtedy bardzo wielu ludzi, którzy szli za Jezusem, odeszło od Niego. Wówczas On z wielkim bólem w sercu zwrócił się do Apostołów i grupki, która przy Nim została: „Czy wy też chcecie odejść z tego powodu? Właśnie z tego powodu, że dam wam kiedyś moje Ciało i będziecie jeść?”. Ten powód, dla którego wielu odeszło od Pana Jezusa, pojawił się właśnie w VIII w. wśród teologów. Być może ten mnich, jako człowiek wykształcony, spotkał się z tymi trendami, które razem z doświadczeniem prześladowania mocno nim zachwiały. To, co do tej pory było pewnością, stało się niepewne. I Cud z Lanciano jest odpowiedzią dla nas wszystkich, na wszystkie czasy, jako dowód, że Pan Jezus nie tylko żyje z nami, ale kocha nas i liczy na nas.
Rozmawiał ks. J. Polak SJ
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Ekspert o Starship: loty, podczas których nie wszystko się udaje, są często cenniejsze niż sukcesy
Uszkodzenia genetyczne spowodowane używaniem konopi mogą być przekazywane z pokolenia na pokolenie.
Ten widok zapiera dech w piersiach, choć jestem przecież przyzwyczajony do oglądania takich rzeczy.
Meteoryty zazwyczaj znajdowane są na pustyniach albo terenach polarnych.