W przedszkolach i niższych klasach szkół podstawowych uruchomiono w poniedziałek nauczanie stacjonarne po przerwie spowodowanej restrykcjami przeciwepidemicznymi. Wielu rodziców z radością posłało dzieci do szkół, inni postanowili zatrzymać je w domu.
W budapeszteńskiej rodzinie, gdzie jest czworo dzieci, do szkoły nie poszło najstarsze, chodzące do piątej klasy, które - jak powiedziała jego mama portalowi Telex - efektywnie uczyło się w trybie zdalnym. Natomiast młodszym dzieciom bardzo był już potrzebny osobisty kontakt z rówieśnikami i nauczycielami.
"Nie bardzo potrafili się znaleźć w nauce online. Trzecioklasista ciągle płakał za przyjaciółmi, a pierwszoklasista na lekcji pisania jeździł na koniku, nawet nie otworzył zeszytu. Dziś obaj z radością poszli do szkoły" - powiedziała mama, dodając, że do szkoły przyszło 90 proc. trzecioklasistów i tylko 9 dzieci z pierwszej klasy.
W tej szkole udało się rozwiązać nauczanie hybrydowe: w klasie jest laptop i pedagog opieki dziennej zajmuje się tymi uczniami, którzy zostali w domu, na zoomie, zaś nauczycielka prowadzi zajęcia dla tych, którzy przyszli" - powiedziała.
Nie wszędzie udało się jednak zapewnić nauczanie dla uczniów, którzy pozostali w domu. W jednej z klas w miejscowości Velence do szkoły przyszło tylko sześcioro dzieci z 30-osobowej klasy, ale pozostająca w domu większość nie miała możliwości obserwowania zajęć online.
W niektórych miejscach były trudności natury praktycznej. W jednej ze szkół o godz. 8 zaplanowano zajęcia wychowania fizycznego jednocześnie dla trzech klas, ale niektórzy rodzice uznali, że sala gimnastyczna o powierzchni 100 m kw. nie zapewnia odpowiednich warunków sanitarnych i nie posłali dzieci do szkoły.
Jedna z mam rodziców nie posłała 4- i 10-letnich dzieci do przedszkola i szkoły, bo - jak wyjaśniła - sama może pracować z domu. Jak mówi, oboje byli za pośrednictwem komputera zaangażowani w zajęcia odbywające się w klasie, mogli się zgłaszać do odpowiedzi i odpowiadać na pytania.
W ostatnich dniach część pedagogów wyrażała obawy w związku z otwarciem przedszkoli i szkół. Związek Zawodowy Pedagogów ocenił, że odpowiednie warunki do prowadzenia zajęć stacjonarnych zaistnieją dopiero wówczas, gdy liczba nowych zakażeń koronawirusem spadnie do poniżej 1400 dziennie (w poniedziałek było 2680).
W szkole podstawowej w Repcelak do pracy poszła w poniedziałek tylko jedna nauczycielka, a pozostałych 16 pedagogów odmówiło w obawie o zdrowie swoje i dzieci. Dyrektor wszystkich wezwał i mają otrzymać ostrzeżenia.
Władze kraju kilkakrotnie podkreślały w ostatnich dniach, że rodzice, którzy chcą jeszcze zatrzymać dzieci w domu, mogą to zrobić. Minister zasobów ludzkich Miklos Kasler apelował przy tym do szkół o elastyczność.
Zgodnie z obowiązującymi przepisami przy wejściu do szkoły należy mierzyć temperaturę, obowiązkowe jest także odkażanie rąk i noszenie maseczek ochronnych.
Na Węgrzech trwa trzecia fala epidemii koronawirusa, przy czym zarysowuje się już tendencja spadkowa. W ciągu ostatniej doby zmarło 197 chorych na Covid-19 (rekordowy był 7 kwietnia z 311 zgonami) i wykryto 2680 nowych zakażeń (rekord przypadł na 26 marca, kiedy stwierdzono ponad 11 tys. nowych infekcji). Spada także liczba aktywnych zakażeń - obecnie 270 tys., a także osób wymagających opieki szpitalnej - obecnie 8650.
W ciągu miesięcy całkowicie się rozkłada, nie tworząc nawet mikrocząstek.
Badacze kolejny raz obalili wyniki uzyskane pod koniec lat 80. metodą radiowęglową.
Plamy krwi na Całunie zachowują czerwoną barwę. Naukowcy podjęli próbę wyjaśnienia tego fenomenu.