O negatywnych skutkach zapłodnienia pozaustrojowego i leczeniu niepłodności z prof. Bogdanem Chazanem* rozmawia Szymon Babuchowski
Szymon Babuchowski: Media podały niedawno, że po 30 latach stosowania procedur in vitro, połowa dzieci poczętych tą metodą ma obecnie mniej niż 5 lat. Z czego to wynika?
prof. Bogdan Chazan: – Z tego, że gwałtowny rozwój technik in vitro ma miejsce właśnie w ostatnich latach. Każdego roku rośnie liczba tych dzieci. To piramida, która ma coraz szerszą podstawę.
Jak wytłumaczyć ten wzrost popularności in vitro? Czy to tylko kwestia rozwoju technologii?
– To sprawa dość skomplikowana. Małżeństwa coraz częściej decydują się na posiadanie dziecka w późniejszym wieku, co powoduje, że narastają trudności. To, co byłoby łatwe w 20. i 25. roku życia, staje się trudniejsze w 30. i 40. roku. Ci nieco starsi małżonkowie, bombardowani wiadomościami o zaburzeniach płodności w późniejszym okresie życia, skłonni są uważać, że mają niewielkie szanse, by począć normalnie dziecko.
A tak nie jest?
– Mają szanse mniejsze, ale w dalszym ciągu ogromne. Kolejna sprawa to bezkrytyczna wiara w technikę, która ma załatwić wszystko. I oczywiście pragnienie dziecka, stygmatyzacja niepłodnością, wrażenie porażki życiowej, chęć poczęcia tego dziecka tak szybko jak to możliwe. Mechanizm, znany z psychologii: jeżeli kobieta traci dziecko wskutek poronienia czy nieszczęśliwego wypadku, to chce tę stratę szybko zrekompensować. Jest gotowa zachodzić w ciążę nieomal na drugi dzień. Poza tym skłonni jesteśmy uważać niepłodność za zjawisko zero-jedynkowe: albo para jest płodna, albo nie jest. Tymczasem zwykle jest to w większym lub mniejszym stopniu ograniczenie zdolności poczęcia dzieci, zarówno ze strony mężczyzny, jak i kobiety. 10 proc. płodnych par po roku pożycia „bez zabezpieczeń” nie spodziewa się dziecka, a po dwóch latach dotyczy to 5 procent par. To wcale nie przekreśla ich zdolności poczęcia. Trzeba też dodać, że in vitro jest źródłem niemałych dochodów dla pewnej grupy lekarzy czy laborantów.
Czy dzieci poczęte metodą in vitro chorują częściej?
– Tak. Jest kilka przyczyn tego faktu. Leki wywołujące owulację w sposób sztuczny przyśpieszają dojrzewanie komórki jajowej. Także przebywanie dziecka w pożywce w czasie pierwszych 3–5 dni jest bardzo niekorzystne. Warunki, które panują w probówce czy na płytce, w żadnym razie nie są doskonałą imitacją tych, jakie zarodek napotyka w jajowodzie matki. To powoduje, że dużo zarodków obumiera, a u wielu zachodzą zaburzenia epigenetyczne. Z tym wiąże się zwiększone ryzyko nowotworów u dzieci i nieprawidłowy rozwój. Te dzieci mają zwykle mniejszą masę urodzeniową, a w późniejszym okresie – jak pokazują badania – również są mniejsze. Niektóre zespoły wad wrodzonych, jak zespół Angelmana czy zespół Beckwitha i Wiedemanna, pojawiają się dużo częściej u dzieci poczętych in vitro.
Statystyki na ten temat nie są powszechnie znane…
– To dlatego, że bardzo trudno jest określić, które dzieci są poczęte in vitro, a które nie. Kobiety podczas ciąży i porodu zwykle przyznają się do tego. Częściej też proszą o cięcie cesarskie, być może dlatego, że ich oczekiwanie wiąże się z większym cierpieniem. Ale kiedy już dziecko się rodzi, ten ślad po in vitro jest skrzętnie zamazywany.
W dokumentach dziecka nie pozostaje żaden ślad?
– Nie. W związku z tym lekarze, którzy chcieliby przebadać różnicę między dziećmi poczętymi w sposób naturalny i metodą in vitro, natrafiają na barierę w postaci braku informacji. Badania dokonywane są na niewielkich populacjach i tylko w niektórych krajach. To niewątpliwie będzie rzutowało także na naszą wiedzę na temat przyszłego rozwoju tych dzieci, już jako osób dorosłych. Ich podatność na choroby, czas trwania życia, płodność – wszystko to będzie w dużym stopniu niewiadomą. Choć już teraz wiemy np., że dzieci, które rodzą się z małą masą ciała, w późniejszej fazie życia częściej chorują na nadciśnienie, zespół metaboliczny, cukrzycę.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Najbardziej mieszkańców Starego Kontynentu martwi sytuacja gospodarcza, międzynarodowa i migracja.
Badaczki ustaliły, że larwy drewnojada skuteczniej trawią plastik niż larwy mącznika.
Ekspert o Starship: loty, podczas których nie wszystko się udaje, są często cenniejsze niż sukcesy
Uszkodzenia genetyczne spowodowane używaniem konopi mogą być przekazywane z pokolenia na pokolenie.
Ten widok zapiera dech w piersiach, choć jestem przecież przyzwyczajony do oglądania takich rzeczy.
Meteoryty zazwyczaj znajdowane są na pustyniach albo terenach polarnych.