publikacja 30.03.2025 00:00
Raz na 80 lat na jej powierzchni następuje eksplozja termonuklearna, przez co widać ją gołym okiem z Ziemi.
Gwiazda T Coronae Borealis wystawia cierpliwość naukowców na próbę. Od ponad roku astronomowie spodziewają się, że wybuchnie jako tzw. nowa, dając szansę na ciekawe obserwacje. Jeśli eksploduje o odpowiedniej porze roku, będzie można ją obserwować przez parę nocy gołym okiem jako nowy obiekt na niebie.
T Coronae Borealis (T CrB) znajduje się niemal 3000 lat świetlnych od Ziemi w gwiazdozbiorze Korony Północnej. Jest tzw. układem podwójnym, czyli składa się z dwóch gwiazd. W tym przypadku skrajnie różnych: białego karła (pozostałości po gwieździe, która wyczerpała już swoje paliwo, o rozmiarach rzędu Ziemi i masie Słońca) oraz czerwonego olbrzyma (rozdętej do rozmiarów około 100 razy większych niż Słońce i chłodnej gwiazdy na schyłkowym etapie ewolucji).
Dotychczasowe obserwacje T CrB pokazują, że raz na 80 lat na powierzchni białego karła następuje eksplozja termonuklearna, przez co gwiazda jest tak jasna, że widać ją gołym okiem z Ziemi. Takie obiekty nazywamy gwiazdami nowymi, choć tak naprawdę to są obiekty dość stare. Wybuch pozostawia białego karła nienaruszonego, dzięki czemu cały proces może powtarzać się wielokrotnie. Udokumentowane wybuchy T CrB miały miejsce w 1866 i 1946 roku, a więc w tym wypadku mamy do czynienia z tzw. nową powrotną.
"Biały karzeł, który ma silną grawitację, przechwytuje materię ze swojego towarzysza (donora). Materia ta gromadzi się na jego powierzchni, jest silnie zgniatana, a jak osiągnie masę krytyczną, to następuje wybuch termojądrowy. Można powiedzieć, że na powierzchni gwiazdy wybucha bomba" - opisała w rozmowie z PAP prof. Joanna Mikołajewska z Centrum Astronomicznego im. Mikołaja Kopernika PAN, która zajmuje się m.in. badaniami nowych.
Naukowcy i miłośnicy astronomii na kolejny wybuch T CrB intensywnie szykowali się już w 2024 roku. Pod koniec 2023 roku zaobserwowano bowiem spadek jej jasności podobny do tego, który poprzedził erupcję w 1946 roku. Wybuch w ubiegłym roku jednak nie nastąpił.
Jak tłumaczy prof. Mikołajewska, eksplozja może nastąpić w każdej chwili, jutro lub za kilka lat. Jej terminu nie da się dokładnie przewidzieć z kilku powodów.
"Tempo przechwytywania materii przez białego karła nie musi być stałe, bo nie ma gwiazd, które są idealnie stabilne. To ile materii potrzeba, aby nastąpił wybuch, zależy od masy białego karła. Im bardziej masywny, tym mniej materii trzeba zgromadzić na jego powierzchni, żeby doszło do eksplozji. Ważne jest też, jak szybko towarzysz jest w stanie tracić materię. W przypadku T CrB tempo przekazywania masy jest wysokie, to sprzyja częstszym wybuchom" - stwierdziła badaczka.
Wcześniejsze wybuchy T CrB pokazały, że eksplozja ewoluuje bardzo szybko - naukowcy będą więc mieli mało czasu na badania, zanim nowa osłabnie.
Zjawisko może być ciekawe nie tylko dla astronomów, ale też entuzjastów astronomii. Nową gwiazdę będzie można zobaczyć gołym okiem w gwiazdozbiorze Korony Północnej. Można ją znaleźć między gwiazdozbiorami Wolarza i Herkulesa. Z potencjalnymi obserwacjami będzie trzeba się pospieszyć, bo ta zupełnie nowa gwiazda zabłyśnie na dwie trzy noce, a lornetką będzie można ją oglądać nieco dłużej. Od momentu wybuchu przestanie być widoczna mniej więcej w ciągu sześciu dni.
"Miejmy nadzieję, że wybuchnie niebawem, i że stanie się to między wiosną a jesienią, bo ta część nieba, na której znajduje się T CrB jest dobrze widoczna właśnie wtedy. Nie będzie najjaśniejszą gwiazdą na niebie, ale gwiazdozbiór, w którym ma wybuchnąć ma tylko jedną gwiazdę o jasności porównywalnej do tej akurat nowej. Zamiast jednej jasnej gwiazdy w Koronie Północnej będą dwie. Zatem trzymajmy kciuki za bezchmurne niebo" - podsumowała prof. Mikołajewska.
Ewelina Krajczyńska-Wujec (PAP)
Gwiazda T Coronae Borealis może wybuchnąć i jutro, i za rok