Dobry czerpak to nie wszystko. Trzeba umieć czytać wodę i obserwować zachowanie mew.
Po ostatnich sztormach plaże zaroiły się od mężczyzn w kombinezonach. Niestraszne im niskie temperatury i wysoka fala. Dla zawodowych poławiaczy bursztynu rozpoczęły się prawdziwe żniwa. Najlepsi potrafią zarobić nawet kilka tysięcy złotych dziennie. Poławianie złota Bałtyku to dla jednych kolejne hobby dla innych - sposób na życie.
Skrzydlaci strażnicy
52-letni Jerzy Szymeczko z Ustki to człowiek orkiestra. Szkołę przetrwania ma w jednym paluszku. Jest artystą rzeźbiarzem (autor figury Jezusa z Rio, która stoi w podsłupskich Siemianicach), płetwonurkiem i poławiaczem bursztynu... - Zawodowe poławianie bursztynu do najtańszych hobby nie należy. Żeby wytrzymać cały dzień w lodowatej wodzie, trzeba mieć dobry kombinezon. A to wydatek rzędu kilku tysięcy złotych - zdradza podstawy swojej pasji. I dodaje: - Ludziom się wydaje, że wystarczy wejść do morza ze zwykłym podbierakiem ze sklepu wędkarskiego. Pewnie, że można, ale po dwóch godzinach taki prowizoryczny czerpak nadaje się tylko do kosza - przestrzega Szymeczko.
Okazuje się jednak, że nawet sprzęt najwyższej półki nie gwarantuje sukcesu. - Ja na plaży jestem kilka razy dziennie - mówi. - Trzeba obserwować zmieniającą się wodę i szukać na tafli stada mew. Jeżeli wypatrzymy na wodzie duże stado tych ptaków, a fale będą miały wyraźnie ciemny odcień, oznacza to, że w tym miejscu znajduje się rumowisko z bursztynem. Największe efekty daje oczywiście nurkowanie.
Podwodne skarby w cenie
Największą bryłę bursztynu Jerzy Szymeczko znalazł kilka lat temu. Masywny kawałek jantaru ważył prawie 1,8 kg. - Sprzedałem go. Myślę, że dziś mógłbym dostać za niego kilkadziesiąt tysięcy złotych - nie kryje ustczanin.
Badania puszkowanych łososi pomogły ocenić zmiany stanu mórz w ciągu 40 lat
A potem zdziwienie że coraz częściej pojawiają się zdrowotne problemy.
Splątane znaczy jakoś połączone niezależnie od dzielącej je odległości.
Badacze kolejny raz obalili wyniki uzyskane pod koniec lat 80. metodą radiowęglową.
Plamy krwi na Całunie zachowują czerwoną barwę. Naukowcy podjęli próbę wyjaśnienia tego fenomenu.