W Wielkich Jeziorach Mazurskich pojawiła się babka bycza, ryba uznana za gatunek inwazyjny, zagrażający rodzimej ichtiofaunie - podało Gospodarstwo Rybackie Mikołajki. Badania naukowców wykazały, że w pokarmie mazurskich kormoranów zaczęła ona pojedynczo występować już w ub. roku.
Jak poinformował PAP ichtiolog z Gospodarstwa Rybackiego Mikołajki Jacek Jułga, sygnały o pojawieniu się babki byczej w Wielkich Jeziorach Mazurskich pochodzą od wędkarzy, którzy niedawno złowili kilka tych ryb przy śluzie w Guziance i zrobili im zdjęcia. Wcześniej pojedyncze sztuki tego gatunku wpadły w rybackie sieci na jeziorze Bełdany.
Informacje o pojawieniu się w mazurskich jeziorach tego inwazyjnego gatunku ryb potwierdził w rozmowie z PAP prof. Łucjan Chybowski z Zakładu Rybactwa Jeziorowego Instytutu Rybactwa Śródlądowego, który prowadzi m.in. badania kormoranów.
Według naukowca już w ub. roku stwierdzono, że w pokarmie mazurskich kormoranów zaczęła pojedynczo występować babka bycza (na podstawie analizy tzw. wypluwek, czyli wydalanych przez dziób niestrawionych resztek ryb). Jak mówił, w tym roku w wypluwkach znaleziono już znacznie więcej - kilkadziesiąt sztuk tych ryb. Badania objęły kolonię kormoranów z wyspy na jeziorze Warnołty, które żerują głównie na Śniardwach.
Według ichtiologów, jeśli ten obcy inwazyjny gatunek będzie się rozprzestrzeniać i zacznie masowo występować w mazurskich jeziorach, to może pozbawiać pokarmu rodzime gatunki ryb i zajmować ich siedliska.
Mazurscy rybacy zamieścili w internecie apel do wędkarzy, w którym przypominają, że babka bycza jest szkodnikiem i może zagrozić rodzimej ichtiofaunie jezior. Dlatego - jak napisali - należy je "bezwzględnie usuwać" z łowiska. W przypadku złowienia na wędkę takiej ryby, nie wolno wypuszczać jej z powrotem do wody.
Babka bycza (Neogobius melanostomus) jest niewielką rybą drapieżną, żywiącą się głównie bezkręgowcami dennymi, ale też ikrą innych ryb. Pochodzi z przybrzeżnej strefy Morza Czarnego, Azowskiego i Kaspijskiego. Zaczęła rozprzestrzeniać się po Europie w latach 80. ubiegłego wieku.
W Polsce jej obecność stwierdzono po raz pierwszy w 1990 r. w Zatoce Puckiej, w pobliżu portu helskiego - prawdopodobnie została zawleczona w wodzie balastowej jakiegoś statku. Od tego czasu zasiedliła m.in. Zalew Wiślany i zaczęła ekspansję w górę Wisły i jej dopływów.
Nie wiadomo, w jaki sposób trafiła do Wielkich Jezior Mazurskich - mogła np. dotrzeć tu przez rzeki Narew i Pisę lub została przypadkowo przywieziona z jakimś transportem ryb. (PAP)
autor: Marcin Boguszewski
mbo/ ekr/
W ciągu miesięcy całkowicie się rozkłada, nie tworząc nawet mikrocząstek.
Badacze kolejny raz obalili wyniki uzyskane pod koniec lat 80. metodą radiowęglową.
Plamy krwi na Całunie zachowują czerwoną barwę. Naukowcy podjęli próbę wyjaśnienia tego fenomenu.