Chaos w sercu…

…a w zasadzie chaos w głowie. Z biochemicznego punktu widzenia za stan zakochania odpowiedzialne są przynajmniej trzy neurotransmitery: dopamina, serotonina i oksytocyna. Co takiego dzieje się w naszym mózgu, że kochamy na zabój?

Gdzie siedzą uczucia? W zasadzie wszędzie. Na emocje (wszystkie) reaguje całe ciało, a nie tylko głowa czy serce. Japończycy wierzyli, że nie tylko uczucia, ale i dusza znajdują się w brzuchu. Dlatego dokonywali seppuku, czyli rytualnego samobójstwa polegającego na rozcięciu mieczem wnętrzności, co miało udowodnić niewinność denata. W świecie arabskim z kolei na piedestale stawiana była wątroba. Egipcjanie za siedlisko uczuć uważali serce. Sądzili, że mózg pełni funkcję pomocniczą, a serce decyduje o myślach i czynach ludzi. Nie usuwali go podczas procesu mumifikacji, gdyż wierzyli, że zależy od niego dalszy los zmarłego.

Podobnie serce traktowali Indianie, dla których było ono siedliskiem emocji. W czasie bitwy wydzierali je swoim ofiarom, aby złożyć w ofierze bóstwu. Dopiero w XX wieku miłość trafiła do umysłu i stała się emocją całkowicie wytwarzaną i kontrolowaną przez mózg. Tylko czy tak jest rzeczywiście?

Jak płatek śniegu

Na to pytanie nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Intuicja może tu zawodzić. Człowiek jest ogromną tajemnicą, a do najmniej mierzalnych sfer należą emocje i uczucia. Owszem, są one efektem konkretnych zmian i procesów, które zachodzą głównie w mózgu, ale czy tymi zmianami i procesami da się opisać temat całkowicie? Sprawy nie ułatwia fakt, że uczucia mają swoje fazy. Tak jest np. z miłością i zakochaniem. To ostatnie chyba rozumiemy całkiem dobrze, ale miłość dla neurologa czy biochemika jest ogromną zagadką.

Święty Walenty – zanim stał się patronem zakochanych – był czczony jako patron osób psychicznie chorych. Z naukowego punktu widzenia to nie przypadek, bo istnieje sporo podobieństw pomiędzy osobą szaloną a osobą w fazie ostrego zakochania. U osób zakochanych obserwuje się mocne ukrwienie tej części mózgu, która jest odpowiedzialna za zachowania obsesyjne.

Nauka niewiele mówi (szczerze mówiąc, nie mówi prawie nic) o tym, dlaczego zakochujemy się w tej, a nie innej osobie. Nie wiemy, jakimi kryteriami kieruje się nasz mózg (albo serce). Nie wiemy też, dlaczego czasami zauroczenie zamienia się w trwające dziesiątki lat głębokie i szczere uczucie, a czasami mija jak śnieg wiosną. Te wszystkie znaki zapytania nie zwalniają jednak naukowców z badania tak niesamowitego stanu, jakim jest zakochanie.

Z biochemicznego punktu widzenia za stan zakochania odpowiedzialne są przynajmniej trzy neurotransmitery (neuroprzekaźniki): dopamina, serotonina i oksytocyna. Zanim więcej powiemy o tych konkretnych związkach, warto dodać kilka słów o funkcji samych neuroprzekaźników. Gdyby zastosować wojskową terminologię, centralny układ nerwowy jest jak główny sztab wojska. By poszczególne wydziały (komórki) tego centrum dowodzenia sprawnie się ze sobą porozumiewały, potrzeba armii kurierów przenoszących wiadomości. Neuroprzekaźniki są właśnie tymi kurierami.

Pobudza i uspokaja

Tutaj analogia się jednak kończy, bo w sztabie, w firmie czy w sądzie ten sam kurier może przenosić różne wiadomości. W mózgu działa to inaczej. Do konkretnych wiadomości wybierani są konkretni kurierzy. W mózgu impuls nerwowy przemieszcza się w obrębie komórki nerwowej (neuronu), ale gdy ta się kończy, impuls nie przeskakuje tak po prostu na kolejną. Impuls elektryczny (sygnał fizyczny) na zakończeniu każdej wypustki jest „tłumaczony” na sygnał chemiczny, przenoszony przez neurotransmitery do kolejnej wypustki, i tak z powrotem chemia „zamienia się” w fizykę i w kolejnej komórce impuls elektryczny wędruje dalej. Te wypustki komórek nerwowych to dendryty i aksony.

W mózgu jest wiele rodzajów neurotransmiterów, ale w procesie zakochania (a także szaleństwa, euforii i uzależnienia) kluczową rolę odgrywają te trzy już wyżej wspomniane. Dopamina powoduje, że zakochany nie jest w stanie usiedzieć na miejscu, że cały czas go „nosi”. Mózg nasycony dopaminą widzi świat tylko w jasnych i różowych kolorach. Problemy znikają, trudności stają się nieistotne, a wszystko wokoło woła „działaj”. To działanie wymaga jakiegoś bodźca, a tym może być głos, zapach, obraz czy nawet wyobrażenie sobie osoby, w której się zakochało. Dopamina pobudza te same części mózgu, które są pobudzane przez niektóre narkotyki. A i objawy jej działania są takie jak po zażyciu niektórych substancji psychoaktywnych.

Serotonina działa inaczej. Trochę odwrotnie. Uspokaja nas. To z jej powodu zakochani zachowują się czasami jak osoby zawieszone w próżni. Jak gdyby mieli klapki na oczach i tłumiki w uszach. Bywa, że godzinami wpatrują się w sufit (albo w gwiazdy). W zależności od tego, czy chwilowo nad mózgiem władzę przejmuje dopamina czy serotonina, zakochani są albo nad wyraz pobudzeni, albo nienaturalnie spokojni, by nie powiedzieć wyłączeni.

No i trzeci neurotransmiter, czyli oksytocyna. To dzięki niej jesteśmy w stanie nawiązywać relacje, jesteśmy w stanie współczuć, wczuć się w sytuację drugiej osoby. Śmiejemy się, gdy druga połówka się śmieje, i płaczemy, gdy ona płacze. To dzięki oksytocynie podobają nam się te same żarty i lubimy te same potrawy. Gdy oksytocyny jest za dużo, osoba zakochana upodabnia się do obiektu swych westchnień. Co, swoją drogą, może spowodować, że przestaje być atrakcyjna. W końcu tylko narcyz zakochuje się w lustrzanym odbiciu.

Gdy mózg zaczyna produkować oksytocynę, kiedy patrzymy na jakąś osobę czy myślimy o niej, staje się nam ona bardzo bliska. Oksytocynę produkuje np. mózg matki, która karmi swoje dziecko. Osoby z zaburzeniami w jej wytwarzaniu mają problemy z nawiązywaniem relacji. Nie tylko w związku dwojga dorosłych czy nastolatków, ale także pomiędzy rodzicami i dziećmi. W końcu to dzięki oksytocynie stajemy się bardziej skorzy do współpracy, ufni i skłonni do porozumienia. Jesteśmy też bardziej szczodrzy i zazdrośni.

Zalety i wady

W zakochaniu udział bierze wiele neurotransmiterów, ale te trzy są kluczowe. Zachowanie człowieka, w tym postrzeganie obiektu swoich westchnień, zależy od tego, kiedy i w jakich proporcjach te neurotransmitery są do mózgu wyrzucane. Świat jest piękny, słońce zawsze świeci, trudności to pyłek, który można po prostu zdmuchnąć, a osoba, w którą jesteśmy wpatrzeni, jest idealna. Idealizowanie jest ważne, choć występuje tylko w początkowej fazie zakochania. Potem, gdy zauroczenie powoli zamienia się w kochanie, w uczucie trwalsze i mniej szalone, do gry wchodzą inne neurotransmitery. Przy okazji pojawia się wiele paradoksów. Zachowanie, cechy, które w fazie zakochania były traktowane jako atut, w fazie ugruntowanego uczucia mogą być postrzegane jako wada. Ale też osoby starsze zapytane o receptę na ustabilizowany związek często mówią o akceptacji wad drugiej osoby. Kochają wady swojego wybranka, bo przecież wiedzą, że nie ma ludzi idealnych.

Chaos w mózgu – to najkrótsza definicja zakochania. Miłość to coś zupełnie innego. I choć zdarzają się przypadki związków, które rozpoczęły się już w szkole podstawowej (a nawet w przedszkolu), to jednak do stworzenia stabilnego związku trzeba dorosnąć i dojrzeć. Nastolatki, z racji głębokich zmian zachodzących w ich mózgach, często nie są w stanie nawiązać stabilnej relacji. I nie ma się co dziwić, bo wahnięcia w produkcji neurotransmiterów, ale także zmiany hormonalne, są u nich bardzo duże.

A na koniec, w telegraficznym skrócie: to mężczyźni szybciej się zakochują i szybciej odkochują. Kobiety są w tym względzie bardziej zrównoważone. Nie jest też prawdą, że w miłości przeciwieństwa się przyciągają. Prawdą za to jest, że mężczyźni znacznie większą wagę przywiązują do wyglądu kobiety niż kobiety do wyglądu mężczyzny. Z jednym wyjątkiem, zarówno płeć piękna, jak i brzydka za bardziej atrakcyjne uważa osoby z dużymi oczami. Może dlatego panie optycznie powiększają sobie oczy makijażem? A może osoby zakochane wydają się atrakcyjniejsze, bo w okresie zauroczenia mają rozszerzone źrenice?•

Motyle w brzuchu

Zakochani twierdzą, że je czują. Złudzenie? Nie! W chwili silnego zauroczenia, nie tylko osobą, ale także jakimś przedmiotem, organizm przepompowuje krew do mięśni i płuc. Mniej jej za to trafia do żołądka, co powoduje lekkie mdłości, które nazywamy właśnie motylami.

Kocha czy pożąda?

Dzięki rezonansowi magnetycznemu jesteśmy w stanie odróżnić zakochanie od pożądania. To kwestia dokładnej obserwacji tzw. pola brzusznego nakrywki, które wchodzi w skład tzw. układu nagrody.

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg