O sile dzikiej przyrody i skutkach ingerencji człowieka w jej prawa z dr. Pawłem Skawińskim, dyrektorem Tatrzańskiego Parku Narodowego, rozmawia Jan Głąbiński.
Za kilka tygodni zakończy Pan 12-letnią pracę na stanowisku dyrektora TPN i przejdzie Pan na emeryturę. Co uważa Pan za największy sukces, a czego nie udało się do końca zrealizować?
W przyrodzie nie ma nigdy konkretnego finału. Nie jesteśmy inżynierami, którzy coś zaprojektują, by potem budowlańcy mogli dany obiekt postawić. W parku narodowym nie ma rzeczy skończonych. Najważniejszym zadaniem jest stworzenie i wspomaganie systemu ochrony przyrody i zachęcanie do jego przestrzegania wszystkich ludzi. Akceptacja społeczna jest tutaj bardzo ważna.
Miejscowa ludność momentami bardzo nieprzychylnie patrzy na działania TPN, zarzuca jego władzom ograniczanie możliwości rozwoju różnego rodzaju usług związanych z turystyką.
W TPN pracuję już od 28 lat, a ochroną przyrody zajmuję się 43 lata. Na podstawie kontaktu ze studentami z Podhala mogę stwierdzić, że podejście młodych górali do ochrony przyrody bardzo się zmienia. Proszę zobaczyć reklamy niektórych pensjonatów – jako jeden ze swoich atutów podają fakt, że są w otulinie parku. Również turyści coraz bardziej zaczynają zwracać uwagę na miejsca, gdzie przyroda jest bardzo dobrze zachowana. Kiedy pytałem młodych górali, co by zrobili z ziemiami swoich dziadków, które wróciłyby do nich, usłyszałem odpowiedź, że oni ich nie potrzebują.
Czy duża liczba turystów jest problem dla Tatr?
Każdego dnia w okresie wakacji w Tatry wychodzi około 20 tys. osób. Mówiąc nieco żartem, dobrze, że niektórym wystarczą Krupówki i szczyty oglądane stamtąd. Były pomysły na monitoring czy wprowadzanie liczbowych ograniczeń. Ja rozwiązania widziałbym gdzie indziej. To jest kwestia przestrzeni i czasu wchodzenia w góry. Podam prosty przykład. Największe kolejki na wejście na sam szczyt Giewontu tworzą się między godziną 11 a 13. Kiedy wchodzilibyśmy tam wcześniej, a najlepiej rano, takiego problemu już nie będzie. Podobnie jest np. ze znaną wszystkim doskonale Doliną Kościeliską czy Morskim Okiem. Pamiętajmy też o jednej ważnej rzeczy, aby Tatry w godzinach wieczornych i nocnych pozostawić zwierzętom i nie wychodzić na szlaki. Niestety, coraz więcej osób łamie tę zasadę.
„Lawinowe ABC”, „Akademia Tatr”, „Bliżej Tatr” – to nazwy akcji, dzięki którym chcecie dotrzeć do mieszkańców Podhala i turystów.
Zależy nam na tatrzańskiej przyrodzie, ale i na bezpieczeństwie poruszających się tam ludzi. Spotykamy się z młodymi osobami, mówimy im: „Nie zabijaj przyrody i nie daj się zabić”. Organizujemy warsztaty. Stawiamy na ochronę przyrody i bezpieczeństwo. Pamiętajmy też, że Tatry to nie tylko górskie szczyty, ale przede wszystkim dom dla wielu zwierząt. Na terenie TPN udało nam się zaobserwować dwie watahy wilków, powiększyła się liczba niedźwiedzi, w całych Tatrach jest ponad 1000 kozic. Trzeba pomyśleć o korytarzach migracyjnych łączących sąsiednie grupy górskie, aby np. nie zaskakiwała nas informacja o niedźwiedziu spacerującym na Zarabiu w Myślenicach.
Uszkodzenia genetyczne spowodowane używaniem konopi mogą być przekazywane z pokolenia na pokolenie.
Ten widok zapiera dech w piersiach, choć jestem przecież przyzwyczajony do oglądania takich rzeczy.
Meteoryty zazwyczaj znajdowane są na pustyniach albo terenach polarnych.