Ci, którzy mają ogromną wiedzę, miewają także wątpliwości. Ci, którzy nie grzeszą rozumem, nigdy wątpliwości nie mają. No bo niby co miałoby je wzbudzać?
Pamiętam rysunek satyryczny, na którym spiker wiadomości telewizyjnych z marsową miną informuje, że właśnie zakończył się wieloletni program badawczy, dzięki któremu ustalono, że dotychczasowe szacunki wieku wszechświata były nieprawdziwe. – Poprzednie rachunki były błędne, po prostu pomyliliśmy się – mówi cytowany przez spikera profesor astrofizyki i szef międzynarodowej grupy naukowców. Na kolejnym rysunku widać, że wiadomościom telewizyjnym przysłuchuje się, siedząc na kanapie, pan w średnim wieku o twarzy nieskażonej myślą. Jego brzuch nie mieści się w podkoszulku, a nonszalancją, z jaką trzyma butelkę z piwem, sugeruje, że to nie pierwsza ani nie druga dzisiejszego wieczoru. – Co za debile – komentuje kanapowy specjalista pomyłkę astrofizyków.
Opisany rysunek najpierw mnie rozśmieszył, a potem wprawił w zadumę. Gość na kanapie nie miał pojęcia ani o złożoności wszechświata, ani o skomplikowaniu rachunków dotyczących jego wieku. I pewnie dlatego tak łatwo przyszło mu zrecenzować arcyskomplikowaną pracę naukowców. Profesor fizyki nie miał natomiast problemu z tym, żeby przyznać się do błędu. Kto jak nie on i jemu podobni ma większą świadomość skali skomplikowania problemu budowy wszechświata? No i pytanie najważniejsze. Kto tu jest idiotą? Profesor, który popełnia błędy, czy pan w przyciasnym podkoszulku, którego horyzonty ograniczają się do telewizora, kanapy i budki z piwem? Tak to już jest na tym świecie, że ci, którzy wszystkiego są pewni i nie targają nimi żadne wątpliwości, to ludzie o dość ciasnych horyzontach myślowych, a ci, którzy sięgają dalej niż do gwiazd, mylą się, poprawiają i wątpią.
Dlaczego o tym piszę? Właśnie przeczytałem, że kosmos jest jeszcze bardziej tajemniczy, niż dotychczas nam się wydawało. Liczy nie miliardy galaktyk, ale biliony. Dotychczas szacowano ich liczbę na 100–200 miliardów. Okazuje się jednak, że te analizy były „mało trafne” (piękne określenie!), bo galaktyk może być dziesiątki razy więcej. Może bilion (tysiąc miliardów), a może dwa. Za nowymi rachunkami stoi zespół astrofizyków z Uniwersytetu w Nottingham w Wielkiej Brytanii. Twierdzą oni, że pomyłka bierze się stąd, iż w klastrach galaktyk (grupach) te jaśniejsze (większe) przysłaniają te małe. Ponadto to, co dotychczas uważano za duże galaktyki, w istocie jest zgrupowaniem kilku mniejszych.
W każdej z galaktyk może być kilkaset miliardów gwiazd i kilkaset miliardów planet. Ogarnia ktoś takie bogactwo materii? Ogarnia ktoś fakt, że kiedyś cała ta materia była skupiona w jednym punkcie, mniejszym (zgodnie z klasycznymi teoriami) od najmniejszej dziś cząstki elementarnej? Kto, słuchając tego, nie ma żadnych wątpliwości? Kto nie zadaje sobie w związku z tym wielu pytań? Tylko ten, kto nic o tym nie wie i wiedzieć nie chce.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Ekspert o Starship: loty, podczas których nie wszystko się udaje, są często cenniejsze niż sukcesy
Uszkodzenia genetyczne spowodowane używaniem konopi mogą być przekazywane z pokolenia na pokolenie.
Ten widok zapiera dech w piersiach, choć jestem przecież przyzwyczajony do oglądania takich rzeczy.
Meteoryty zazwyczaj znajdowane są na pustyniach albo terenach polarnych.