Skonstruował lunetę, spojrzał przez nią w Kosmos i zobaczył miniaturę Układu Słonecznego. Wzbudzał podziw i irytował pewnością siebie. Drwił z oponentów, uważając ich za głupców, i wielbił Boga. Kto to? Galileo Galilei.
Jestem zupełnie nieprzytomny z podziwu i nieskończenie wdzięczny Bogu, że podobało Mu się pozwolić mi na odkrycie tak wielkich cudów, które były nieznane przez całe stulecia – pisał Galileo Galilei w liście do swego przyjaciela, gdy – jak twierdził – przez przypadek skierował swoją lunetę w styczniową noc 1610 roku ku Jowiszowi. Co go tak podekscytowało? Zobaczył cztery „gwiazdki”, które w kolejnych obserwacjach zmieniały swoje położenie w stosunku do planety. Leżały one na jednej linii. W pierwszą noc obserwacji wszystkie były po jednej stronie Jowisza, a przy następnych obserwacjach rozdzielone po dwóch stronach planety. Było to bardzo dziwne. W czasach Galileusza, to znaczy na przełomie wieków XVI i XVII, uważano, że układ gwiazd jest niezmienny. Jedynymi obiektami, które poruszają się po nieboskłonie, są planety, Słońce i Księżyc. Gwiazdy tkwiły jak błyszczące gwoździe w niezmiennych miejscach. Może kto inny uznałby, że mu się zdaje… że lepiej nie wdawać się w trudne do wyjaśnienia i dziwne obserwacje. Ale nie Galileusz. On był pewien! Wokół Jowisza krążyły księżyce. Takie jak Księżyc krążący wokół Ziemi. I nie chodziło tylko o podobieństwo do naszego Księżyca. Galileusz zobaczył zminiaturyzowany Układ Słoneczny i szalał ze szczęścia.
Dostępne jest 17% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W ciągu miesięcy całkowicie się rozkłada, nie tworząc nawet mikrocząstek.
Badacze kolejny raz obalili wyniki uzyskane pod koniec lat 80. metodą radiowęglową.
Plamy krwi na Całunie zachowują czerwoną barwę. Naukowcy podjęli próbę wyjaśnienia tego fenomenu.