Raz pada śnieg, raz grad, czasami osadza się szadź albo szron. Za każdym razem jest to jednak woda. Tyle że w różnych fizycznych postaciach. Ziemia jest jedynym ze znanych nam globów, na których z nieba pada woda. Ale nie jedynym, na którym pada.
Żeby padało (cokolwiek), musi być spełnionych kilka warunków. Po pierwsze, na takim globie – bo piszę o planetach i księżycach – musi istnieć atmosfera. A w niej – chmury. W zależności od tego, z czego te chmury się składają, jaki jest skład całej atmosfery, jakie panują w niej ciśnienie oraz temperatura, mogą pojawiać się opady. Tutaj warto jednak zwrócić uwagę na jeden wyjątek. Gdy jakiś glob jest aktywny geologicznie czy sejsmicznie i występują na nim wulkany albo gejzery, możliwa jest sytuacja, w której na niewielką powierzchnię tego globu, mimo braku atmosfery, pada to, co te gejzery wyrzuciły. Tak jest np. na Enceladusie, jednym z księżyców Saturna. Na jego powierzchni wybuchają lodowe gejzery. Ale nie takie jak te ziemskie, z których na wysokość najwyżej kilkudziesięciu metrów strzela gorąca woda. W przypadku Enceladusa w przestrzeń (księżyc nie ma atmosfery) wylatują kryształki lodu. Tylko bardzo niewielka ich część opada na powierzchnię księżyca, większość zasila pierścienie Saturna. Konkretnie – pierścień E. W dłuższej perspektywie, rzędu tysięcy lat, materiał wyrzucany przez Enceladusa opada na powierzchnię samego Saturna. Gejzery wyrzucają maleńkie kryształki lodu z prędkością ponad 1400 km/h na wysokość 1500 kilometrów.
Dostępne jest 18% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W ciągu miesięcy całkowicie się rozkłada, nie tworząc nawet mikrocząstek.
Badacze kolejny raz obalili wyniki uzyskane pod koniec lat 80. metodą radiowęglową.
Plamy krwi na Całunie zachowują czerwoną barwę. Naukowcy podjęli próbę wyjaśnienia tego fenomenu.