Z profesorem Aleksandrem Wolszczanem rozmawia Marcin Żebrowski .:::::.
Marcin Żebrowski: Panie Profesorze, czy nie boi się Pan odkrycia planety, na której będzie życie?
Prof. Aleksander Wolszczan: Wręcz przeciwnie. Nie tylko nie obawiam się, ale wręcz mam na to nadzieję. Oczekuję, że dożyję momentu, w którym może nie ja osobiście, ale ktoś odkryje życie w kosmosie.
Profesor Janusz Rachoń, rektor Politechniki Gdańskiej, uważa, że podstawowa zasada, którą powinien kierować się naukowiec, brzmi: po pierwsze nie szkodzić. Nie obawia się Pan, że taka informacja wywoła powszechną panikę, doprowadzi do wyścigu zbrojeń, aby jak najszybciej podbić tamtą planetę, opanować „konkurencyjne” formy życia...
– Wiedza może być różnie wykorzystywana, ale patrząc na historię nauki i rozwoju technologii, oczywiste staje się, że szkodliwość odkryć naukowych była spowodowana działaniami człowieka, a nie samą naturą tych odkryć. Zgadzam się z zasadą: nigdy nie szkodzić, ale proszę pamiętać, że celem nadrzędnym nauki jest poznanie, przy czym nie chodzi tylko o zaspokojenie ciekawości, ale o pożytek dla ludzkości. Wszak im lepiej rozumiemy mechanizmy, które rządzą światem, tym lepiej dla nas.
Czy świadomość obecności innego życia we wszechświecie będzie miała dla nas jakieś praktyczne znaczenie?
– Proszę wyobrazić sobie, że siedzimy nad poranną kawą. Nagle w radiu podawana jest informacja, że naukowcy, ponad wszelką wątpliwość, potwierdzili istnienie życie poza Ziemią... Proszę wyobrazić sobie własną reakcję. Uważam, że będąc świadomi istnienia życia poza naszą planetą, będziemy sami na siebie patrzeć inaczej. Na pewno nie spowoduje to większych tragedii niż te, które dzieją się dzisiaj, ani nie doprowadzi do samozagłady. Wręcz przeciwnie. Kiedy będziemy bogatsi o taką wiedzę, staniemy się lepsi. Zmieni się sposób myślenia ludzi o samych sobie, o naszym otoczeniu. Na pewno będzie to pomocne w znalezieniu definicji życia i określeniu naszego miejsca we wszechświecie.
Czy kiedy odkrywał Pan pierwsze planety poza Układem Słonecznym, towarzyszyła temu nadzieja na obecność tam życia?
– Absolutnie nie. Są to planety krążące wokół gwiazdy neutronowej, która jest słońcem zupełnie innego typu niż normalna gwiazda. Nie spodziewałem się, że tam może być życie.
Gdy słyszymy „planeta”, wyobrażamy sobie zieloną kulę, zalaną oceanami. Jak wyglądają planety, które Pan odkrył?
– Tego jeszcze nie wiemy. Ale prawdopodobnie zieleni tam nie ma... Są one „gęstymi” planetami, co oznacza, że materia, z której się składają, jest bardzo „metaliczna”. Oświetla je pulsar, czyli gwiazda neutronowa. A właściwie nie oświetla, ale przekazuje mnóstwo energii w innej formie. Są to cząstki przenoszone z prędkością bliską prędkości światła. Jest tam również promieniowanie, które dla życia, jakie znamy, jest zbyt „twarde”, zbyt energetyczne. Na pewno jest to krajobraz bardzo interesujący z wielu powodów, ale jeśli mowa o życiu, to nie mamy tam czego szukać.