Niedaleko Łeby polscy płetwonurkowie odnaleźli wrak XVIII-wiecznego żaglowca. To jedno z największych odkryć archeologicznych na Bałtyku. .:::::.
Teraz do badań wraku przystąpili specjaliści z Centralnego Muzeum Morskiego w Gdańsku. Wiadomo już, że żaglowiec wiózł ładunek: w beczkach znaleziono łój i konopie. Sugerowałoby to, iż wiózł towar z któregoś z nadbałtyckich portów. Z dna na razie wydobyto część kompasu, butelki z lat 70. i 80. XVIII w., fragmenty zastawy z fajansu angielskiego i podeszwę buta. Płetwonurkowie mają jednak nadzieję, że w rumowisku zawalonego pokładu znajdą więcej ciekawych przedmiotów. Może uda im się odnaleźć fragmenty, które wskażą nazwę żaglowca, pozwolą przybliżyć jego historię i przyczyny zatonięcia? Ich marzeniem jest znalezienie dzwonu statku.
– Wyglądem wrak przypomina brytyjskie statki handlowe, które w tamtych czasach dokonywały cudów. Na 32-metrowym „Endeavour” kapitan James Cook opłynął kulę ziemską i dopłynął do Antarktydy – mówi dr Ossowski.
Co stanie się z wrakiem
po jego dokładnym zbadaniu i opisaniu? Specjaliści chcą wpisać go do rejestru zabytków i zrobić pierwszy w Polsce podwodny skansen. Wydobycie wraka byłoby zbyt drogie i... ryzykowne. Do tej pory udało się to tylko w Sztokholmie, gdzie w specjalnie zbudowanym muzeum można podziwiać wrak okrętu wydobyty z dna morza. Jego konserwacja trwała kilkanaście lat, a teraz niestety okazuje się, że nie do końca była skuteczna.
Odkryty przez Polaków żaglowiec pozostałby w miejscu, gdzie zatonął. Miejsce to zostałoby oznaczone boją i byłoby dostępne dla nurków. Wymagałoby jednak stałego monitorowania przez radar, by odstraszyć ewentualnych poszukiwaczy skarbów.
Gość Niedzielny 34/2004
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W ciągu miesięcy całkowicie się rozkłada, nie tworząc nawet mikrocząstek.
Badacze kolejny raz obalili wyniki uzyskane pod koniec lat 80. metodą radiowęglową.
Plamy krwi na Całunie zachowują czerwoną barwę. Naukowcy podjęli próbę wyjaśnienia tego fenomenu.