Wszyscy teologowie z promotorem generalnym wiary stwierdzili jednogłośnie, że zostały przedłożone wystarczające dowody prawne i teologiczne, oraz że udowodniono ścisły związek przyczynowy między wezwaniem pośrednictwa bł. Rafała Kalinowskiego a uzdrowieniem i jedynie jego wstawiennictwu należy przypisać cud. .:::::.
3. Modlitwa wstawiennicza do błogosławionego Rafała
W dniu wypadku Aleksandra w szpitalu był obecny o. Rudolf Warzecha (1919-1999), karmelita bosy, który udzielił chłopcu ostatniego namaszczenia. Równocześnie o. Rudolf wraz z matką, Iwoną, modlili się w kaplicy szpitalnej o szczęśliwy przebieg operacji. Nazajutrz o. Rudolf przyniósł pani Iwonie nowennę do bł. Rafała Kalinowskiego i zachęcił całą rodzinę do odprawienia jej o zdrowie chłopca. Ponadto dał matce relikwie bł. Rafała, by nimi dotknęła głowy syna. Matka nie miała wcześniej możliwości i dopiero w ósmym dniu nowenny dotknęła głowy dziecka relikwiami. W dziewiątym dniu nowenny Olek odzyskał przytomność i zaraz nawiązał kontakt z otoczeniem. Odpowiadał logicznie na pytania, czytał, pisał, rysował, wykonywał zadania algebraiczne, których nauczył się w pięciu miesiącach pierwszej klasy szkoły podstawowej, śpiewał piosenki z Agnieszką, swą bliźniaczą siostrą. Sam spożywał posiłki, a nawet prosił mamę o przyniesienie mu ciasta, które lubił, tzw. "murzynka".
4. Kanoniczne badanie cudu
O nadzwyczajnym uzdrowieniu karmelici bosi z Wadowic poinformowali swoją Kurię Generalną w Rzymie. Pod koniec maja przybył zatem do Krakowa o. Michał Machejek, relator Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych i monsignor Antonio Casieri z tejże Kongregacji.
W dniach 29 maja – 5 czerwca 1989 r. w Kurii Metropolitarnej w Krakowie przeprowadzono proces kanoniczny, przesłuchując ośmiu świadków: o. Rudolfa, lekarzy, pielęgniarki, rodziców i babcię chłopca. Zacytujemy niektóre zeznania. Mówi np. matka Aleksandra, Iwona: "Ojciec Rudolf zachęcił nas do odprawienia nowenny do bł. Rafała Kalinowskiego. Nie wzywałam innych świętych. Ufałam Ojcu Rafałowi. Otrzymałam od Ojca Rudolfa jego relikwie, którymi w ósmym dniu nowenny dotknęłam główki syna (...). Modliliśmy się w rodzinie, a także moja matka, mój brat, mając przed oczyma obrazek Błogosławionego Rafała. Do modlitw włączył się Ojciec Rudolf i chyba też inni ojcowie (...). Lekarze i pielęgniarki byli zaniepokojeni o życie dziecka (...). Według mojej życiowej wiedzy i doświadczenia trudno po ludzku pojąć, że syn, po tak poważnym złamaniu czaszki, bardzo szybko powrócił do zdrowia. Normalnie, jak mówili lekarze, potrzeba na to miesięcy, o ile w ogóle się wyzdrowieje..." (8). Dodaje sam lekarz, dr Stanisław Chmura: "Moje doświadczenie i wiedza medyczna nauczyły mnie, że większość podobnych przypadków kończy się śmiercią; bardzo wysoki procent dzieci nie przeżywa podobnych uszkodzeń i umiera. Osobiście myślałem, że chłopiec nie przeżyje tego wypadku, dlatego nie potrafię wytłumaczyć sobie w sposób naturalny, jak zdołał on przeżyć i tak szybko powrócił co zdrowia po operacji" (9). A o. Rudolf Warzecha przypomina: "Gdy zapytałem pana doktora, co sądzi o tym przypadku, powiedział, że z tego co wie na podstawie swojego doświadczenia, uzdrowienie Aleksandra nie może być wytłumaczalne w sposób naturalny" (10). Wcześniej świątobliwy o. Rudolf zeznał: "Gdy wyszedłem z oddziału intensywnej terapii, gdzie udzieliłem Aleksandrowi sakramentu chorych, spotkałem jego stroskanych rodziców, obolałych, załamanych; współczułem im, podszedłem do nich i starałem się przekazać im słowo pociechy, by dodać otuchy i wzbudzić nadzieję w pomoc Bożą. Poprosiłem mamę, aby poszła ze mną do kaplicy szpitala, gdzie modliliśmy się wspólnie. Odmówiliśmy Pod Twoją obronę, potem powierzyliśmy się błogosławionemu Rafałowi Kalinowskiemu (...) Nazajutrz, przekazując relikwie z nowenną, poleciłem by modliła się przez 9 dni z rodziną i obiecałem, jak i potem zrobiłem, że będę też odprawiał w tej intencji nowennę w celi, w której zmarł ojciec Rafał, prosząc go, by wyprosił u Boga cud uzdrowienia chłopca" (11). I jeszcze zeznanie pielęgniarki, Agnieszki Bujak: "dr Chmura przyszedł do nas rankiem i był bardzo zmartwiony stanem zdrowia chłopca. Doktor nie żywił żadnej nadziei na utrzymanie go przy życiu. Przewidywał najgorsze. Słyszałam to osobiście z jego ust" (12).
_________________
[8] Tamże, s. 22-23.
[9] Tamże, s. 26 i 29.
[10] Tamże, s. 28.
[11] Tamże, s. 36-37.
[12] Tamże, s. 36.