Im więcej wiemy o życiu, tym częściej dochodzimy do wniosku, że poradziłoby sobie niemal wszędzie.
Po wydaniu jednej z moich książek dostałem zaproszenie na wywiad radiowy. Dziennikarka zaczęła rozmowę od pytania, ile razy w pierwszym rozdziale pada stwierdzenie „nie wiem”. Zanim zdążyłem odpowiedzieć, dowiedziałem się, że kupuje książki, żeby poszerzyć swoją wiedzę, a tymczasem z mojej książki dowiedziała się raczej, czego nie wiemy. Dla mnie wiedza o tym, czego nie wiem, jest równie ważna jak o tym, co wiem. Określa granice. Porządkuje informacje. Pokazuje braki. I zachęca do eksploracji. To jak mapa, na której wciąż są białe plamy. Jak bardzo pasjonująca jest podróż w miejsca, które jeszcze nie są odkryte. Świadomość, czego nie wiemy, jest podstawą uprawiania nauki. A każdy wynik eksperymentu jest potężną porcją wiedzy. Każdy. Nie tylko ten, który zgadza się z naszymi oczekiwaniami czy przypuszczeniami. Eksperyment – jeżeli jest poprawnie przeprowadzony – zawsze jest udany. Zawsze dostarcza informacji. Panią w radiu przekonałem, że przyznanie, że czegoś nie wiemy, ma sens choćby dlatego, że mobilizuje i motywuje ludzi młodych. Pokazuje im, jak wiele jeszcze jest do zrobienia.
Im więcej wiemy o życiu, tym bardziej jesteśmy nim zdziwieni. Jego funkcjonalnością i elastycznością. A nade wszystko odpornością i zdolnością do odradzania się. W ciągu kilkudziesięciu lat odkryliśmy – tutaj, na Ziemi – grupę organizmów zwaną ekstremofilami. To bakterie, które są obecne w każdym, naturalnym i sztucznym, ziemskim środowisku. Do niedawna nikt by nie przypuszczał, że bakterie mogą żyć w systemie chłodzącym reaktory jądrowe, w kominach podwodnych wulkanów czy jeziorach solankowych. Nikt by też nie przypuszczał, że mogą „ożyć” po setkach czy tysiącach lat, jakie spędziły zamrożone w lodzie. A skoro radzą sobie tutaj, równie dobrze radziłyby sobie w kosmosie. Prawda? Tego jednak nie wiemy. Możemy tylko przypuszczać.
Kilka miesięcy temu izraelska sonda Beresheet rozbiła się na Księżycu podczas próby lądowania. Na swoim pokładzie miała m.in. pojemnik z niesporczakami. To grupa niewielkich organizmów (ich ciała mierzą od setnych części do jednego milimetra), które są znane ze swojej odporności. Potrafią przetrwać temperaturę minus 200 st. i plus 150 st. Celsjusza. Próżnia czy wysokie promieniowanie też nie są dla nich kłopotem. W kosmosie znalazły się w celach eksperymentalnych. Dzisiaj, w wyniku katastrofy, zostały rozsypane na powierzchni Księżyca. Czy tam przeżyją? Czy skolonizują go jako pierwsze ziemskie organizmy? Tego nie wiemy. Ale kiedyś się dowiemy. Swoją drogą może się okazać, że na Księżycu jest całkiem sporo żywych organizmów. W końcu lądowaliśmy tam wiele razy. Za każdym razem coś mogliśmy tam zawlec. Misja badająca ślady życia na urządzeniach, które tam zostawiliśmy, byłaby pasjonująca.
Uszkodzenia genetyczne spowodowane używaniem konopi mogą być przekazywane z pokolenia na pokolenie.
Ten widok zapiera dech w piersiach, choć jestem przecież przyzwyczajony do oglądania takich rzeczy.
Meteoryty zazwyczaj znajdowane są na pustyniach albo terenach polarnych.