To geologia zaburza rozkład i przepływ metanu.
Nierówność nasycenia metanem powoduje największe problemy podczas wydobycia węgla w kopalni. Kiedy górnicy trafią na obszary o zwiększonej zawartości metanu, wtedy gaz wypływa z dużą intensywnością - powiedział PAP dr Marek Borowski, specjalista z zakresu wentylacji kopalń z AGH w Krakowie.
Dr Borowski przypomniał, że na przestrzeni wieków - pod wpływem obumierania - lasy utworzyły warstwy, które pod wpływem temperatury i ciśnienia przeobraziły się z drewna w torf, następnie w węgiel brunatny i węgiel kamienny. Również diamenty powstają podczas tego samego procesu. Podczas butwienia substancji i przeobrażania w węgiel, powstawał również metan. "Część pokładów węgla może w sposób samoistny ulec odgazowaniu na przestrzeni wieków. Mówimy wtedy, że to są pokłady niemetanowe albo zawierają jego śladowe ilości. Z drugiej strony mogą zaistnieć wyjątkowo korzystne, naturalne warunki do kumulacji gazu. Dzieje się tak, gdy od powierzchni ziemi pokłady węgla są ograniczone nieprzepuszczalnymi warstwami. Wtedy metan nie ma możliwości odpływu, a jedyna ścieżka jego uwolnienia powstaje przy okazji eksploatacji węgla - przez jego wydobywanie" - powiedział w rozmowie z PAP dr hab. Marek Borowski z Wydziału Inżynierii Lądowej i Gospodarki Zasobami Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie.
Ekspert zwrócił uwagę, że nierówność nasycenia metanem powoduje największe problemy podczas wydobycia węgla w kopalni. "Czasami trafiamy na zbiorniki metanu pod ciśnieniem - wtedy metan wypływa z dużą intensywnością. To są sytuacje, których nie jesteśmy w stanie do końca przewidzieć i kontrolować - mimo, iż robimy rozpoznanie geologiczne przed rozpoczęciem wydobycia" - powiedział Borowski.
Nie oznacza to jednak, że każde "uderzenie kilofem" jest niebezpieczne - doprecyzował. "Nie każde uderzenie jest ryzykowne, bo w takiej bezpośredniej bliskości wiemy, czego się spodziewać. Natomiast trzeba brać pod uwagę, że długość wyrobiska eksploatacyjnego, w którym jest wybierany węgiel, wynosi 200 metrów - i więcej. Kiedy wybierzemy jedną warstwę pokładu węgla, następuje opad innych warstw, które zalegają powyżej. Mamy do czynienia z ciągłym przemieszczaniem warstw skalnych, które można porównać do 'płynącej lawy'. Wewnątrz tej lawy mogą zdarzyć się gejzery, których nie jesteśmy w stanie wcześniej dostrzec" - wyjaśnił Borowski.
Ekspert opisał też, jak wygląda proces przygotowania złóż do wydobycia: "Przed eksploatacją wykonujemy otwory wiertnicze. Na podstawie otworów jest szacowane złoże i zawartość gazów w tym złożu. Te otwory mają różną siatkę - są wykonywane czasami co 1 km, innym razem - co 5 km, a czasami - co 10 km. Na tej podstawie projektuje się i buduje kopalnie. Odtwarza się geologię danego miejsca i prognozuje, jak przebiegają warstwy złoża, ale też oznacza się zawartość gazu i prognozuje jego rozmieszczenie". Dodał, że specjaliści nie są w stanie przewidzieć wszystkich zaburzeń geologicznych - takich jak uskoki i zafałdowania, które wpływają na emisję metanu. "To geologia zaburza rozkład i przepływ metanu. Nie jesteśmy w stanie zrobić zdjęcia rentgenowskiego, na którym wszystko byłoby widać" - wskazał.
W trakcie wydobycia węgla cały czas działa system wentylacji, a specjalne maszyny monitorują stan powietrza, metanu i innych gazów przez całą dobę. "Co sekundę widzimy to wszystko na monitorach. Ten proces obserwacji nie ustaje" - podkreślił specjalista z AGH. Jak powiedział, osoby odpowiedzialne za kontrolę robót górniczych "są w stanie zauważyć i przeciwdziałać występującym zagrożeniom naturalnym, ale nie są w stanie przewidzieć wszystkich sytuacji - np. gwałtownego uwolnienia gazu w bardzo krótkim czasie".
W środę 20 kwietnia w nocy w kopalni Pniówek w Pawłowicach doszło do pierwszego wybuchu i zapalenia metanu w rejonie prowadzącej wydobycie ściany N-6 na poziomie 1000 metrów. W czasie, gdy akcję prowadziły dwa zastępy ratowników, poszukujące trzech pracowników, doszło do wtórnego wybuchu. W czwartek 21 kwietnia wieczorem w kopalni doszło do czterech kolejnych wybuchów metanu.
Urszula Kaczorowska
Niezwykle mało wiadomo na temat tamtejszej bioróżnorodności.
Jako główną przyczynę tej poprawy wskazuje się zmniejszenie emisji przemysłowych.
To sugerują najnowsze badania naukowców z Uniwersytetu York w Kanadzie.
W ponad 350 pracach naukowych opisał ok. 400 okazów zwierząt żyjących w Bajkale.
Jedno mrugnięcie to dla nich 20 metrów, na których wiele może się wydarzyć.
Istotny jest zarówno rodzaj utworów, jak i poziom decybeli w kabinie pojazdu.