publikacja 21.03.2016 06:00
„Rozumiem, że Kościół nie chce w to uwierzyć – mówi Jackson z westchnieniem rezygnacji. – Ale nie wahał się uwierzyć w zmartwychwstanie, które było cudem”.
Wystawienie Całunu Turyńskiego w czerwcu 2015 r. Stanisław Dacy /Foto Gość
Jackson przeszedł do niskiego stolika i położył dłonie na styropianowym modelu półleżącego człowieka. „To jest Larry” – powiedział. Za wzór „Larry’emu” posłużył wolontariusz, którego wzrost i postura zgadzały się z parametrami mężczyzny z Całunu. By zbadać, czy materiał mógł naprawdę przykrywać ciało we wskazanych punktach stycznych, Jackson owinął ochotnika, z przodu i z tyłu, naturalnej wielkości repliką Całunu. Odkrył, że obraz na tkaninie doskonale pasuje i że różnice odległości materiału od ciała ochotnika odpowiadają intensywności wizerunku na Całunie. Odtwarzając test na styropianowym Larrym, delikatnie owijając Całun od głowy do stóp, Jackson zauważył: „Zdziwiłbyś się, jak wiele osób, które badały Całun, nigdy na to nie wpadło”.
Zdaniem większości ekspertów najniezwyklejszą cechą wizerunku z Całunu jest to, że jest wyraźny, a jednak powierzchniowy, głęboki na zaledwie około dwa mikrony w najbardziej zewnętrznych włóknach tkaniny. Jackson nazywa to „powierzchniowym cieniem” i twierdzi, że odpowiada to teorii obrazu powstałego przez promieniowanie, które zostałoby wchłonięte głównie przez górną i dolną powierzchnię materiału. Sądzi, że płytka natura obrazu wyklucza malowanie, gdyż farba musiałaby wniknąć w materiał znacznie głębiej wzdłuż włókien. Wizerunek przypomina jakby ślad po przypaleniu, ale próby skopiowania go przez przypalanie w upale lub owinięcie materiału wokół „gorącej figury” nie dały pożądanego rezultatu, kończąc się kiepsko zarysowanym obrazem i głębokimi przebarwieniami materiału. Jackson jest przekonany, że przypalenie promieniowaniem zostawiłoby na płótnie dokładnie taki żółtobrązowy wzór, jaki widnieje na Całunie. Przeprowadziwszy eksperymenty badające teorię, doszedł do wniosku, że wizerunek ciała został fotosensybilizowany przez promieniowanie na Całun, a następnie wizerunek ściemniał z upływem czasu.
Jedną z najbardziej intrygujących hipotez Jacksona jest ta, że Całun może zawierać obrazowanie wewnętrznych struktur ciała, takich jak kości, które wyemitowałyby większą dawkę promieniowania niż inne tkanki. Zwłaszcza wydłużone kości, które zdają się widoczne, mogą być w rzeczywistości kośćmi palców, tak jak się to widzi na współczesnym rentgenie dłoni.
Datowanie radiowęglowe z 1988 roku, które przypisało Całunowi średniowieczną datę powstania, zmniejszyło rozpęd wielu badaczy. Jednak Jackson należy do tych kilku naukowców, którzy kwestionują dokładność wyników datowania, i ma swoją teorię: na wynik mogło wpłynąć zanieczyszczenie tlenkiem węgla. Tak czy inaczej, uważa wyniki badania radiowęglowego za szkic, który należałoby porównać z innymi dowodami. Nawet jeśli założyć średniowieczne pochodzenie tkaniny, snuje przypuszczenia, nadal pozostaje główne pytanie: jak wizerunek powstał? „Rzemieślnik czy inny hipotetyczny ktoś z czternastego wieku musiałby umieć to wykonać. Pytanie, jakiej techniki by użył. Nie wystarczy zrobić radiowęglowego testu, który mówi: »Macie datę, bierzcie ją i się udławcie«”. Innymi słowy, wedle Jacksona, data Całunu jest tylko jednym elementem układanki. Każda prawdziwie naukowa hipoteza musi móc wyjaśnić inne jej unikatowe elementy, takie jak wysoka rozdzielczość samego obrazu i zawarte w nim informacje geometryczne na temat ciała.