Cud kanonizacyjny Ojca Pio. Uzdrowienie Matteo - relacja matki

W 2000 r. miało miejsce wydarzenie, które przesądziło o kanonizacji Ojca Pio. W cudowny sposób został uzdrowiony syn jednego z lekarzy pracujących w szpitalu założonym przez Ojca Pio. Autorką książki jest matka Matteo, która w porywający sposób opisuje wszystkie fakty i ich znaczenie nie tylko dla swoich najbliższych, ale także dla całego Kościoła. .:::::.

 


6 lutego

Jest niedziela, minęło siedem dni od przebudzenia, Matteo gra w playstation, ogląda telewizję, jest jeszcze bardzo, bardzo cierpiący i słaby, ale narządy podjęły funkcjonowanie, z każdym dniem wyniki badań krwi stają się lepsze.

Zegar wskazuje wpół do ósmej wieczór, jestem z nim sama, od tygodnia ja, Antonio i moi bracia wymieniamy się przy jego łóżku. Nauczyłam się już doskonale czytać z ruchu jego warg to, czego nie może powiedzieć głośno.

W pewnej chwili Matteo pyta mnie ruchem warg: “Mamusiu, kiedy mnie uśpili i dlaczego? Jak długo spałem?”. Żeby nie sprawiać mu przykrości, mówię, że spał tylko jedną noc, a uśpiono go po to, żeby móc go leczyć. I nagle coś każe mi zapytać: “Czy coś ci się śniło tej nocy? Nic nie pamiętasz z tego głębokiego snu?”.

Matteo wzrusza ramionami, a potem zamyka oczy, jakby chciał się zastanowić. Po chwili otwiera je i mówi ruchem warg: “Tak, widziałem siebie!”. “Jak to – siebie?” – pytam zaciekawiona. “Widziałem siebie, jak spałem, leżąc zupełnie sam w tym łóżku” – odpowiada Teo. Na to ja: “Och, biedne moje kochanie! Zupełnie sam! A nie było lekarzy, pielęgniarek, mamy, taty?”. “Nie” – mówi Teo i znowu zamyka oczy.

Wyraźnie skupia się na swych wspomnieniach. Nagle podnosi powieki i dodaje: “Nie, mamusiu, nie byłem sam!”. “A kto był z tobą?” – pytam. “Był taki bardzo stary pan z siwą brodą”.

Jeszcze nie rozumiem i pytam z niepokojem: “A jak ten pan był ubrany?”. Na to Matteo: “Miał ubranie długie i brązowe”. “A co robił?”. “Podał mi prawą rękę i powiedział: nie martw się, Matteo, niedługo wyzdrowiejesz”.

Na te słowa moje serce zaczęło bić jak szalone. Pojęłam, że Matteo musiał widzieć kogoś niezwykłego, i domyślałam się, kogo, ale nie śmiałam w to uwierzyć. Wzięłam więc obrazek Ojca Pio, który Matteo ściskał w dłoni (nigdy go zresztą nie widząc) i podstawiłam go przed nim, nie mówiąc ni słowa. Chłopiec przyglądał mu się chwilę uważnie, a następnie z błyszczącymi oczyma, nieoczekiwanie rozradowany, rzekł, poruszając wargami: “To on, mamusiu, to on, to Ojciec Pio był przy mnie!”.

Moim pierwszym odruchem na to wyraźne i pewne potwierdzenie było padnięcie na kolana przy łóżku i dziękowanie Bogu, że nie tylko pozwolił mi znowu uściskać moje dziecko, lecz dał mi wspaniały i niespodziewany dar w postaci tego snu.

Dzięki wszystkim nieprawdopodobnym, doświadczonym i następującym po sobie wydarzeniom czułam, że Ojciec Pio stoi przy mnie, przy nas wszystkich, lecz nigdy bym sobie nie mogła wyobrazić, że stanę się tego pewna dzięki spontanicznym i pełnym niewinnej szczerości słowom Mattea. Ale to nie był koniec.

Po chwili Matteo dodał, że po drugiej stronie swego łóżka widział wielkich aniołów: “Ilu?” – zapytałam, a on odpowiedział, że trzech. “A skąd wiedziałeś, że to były anioły?”. “Bo miały skrzydła! Jeden był biały ze skrzydłami żółtymi, a dwa czerwone ze skrzydłami białymi”. “I co ci powiedziały?” – zapytałam. “Nic, stały tu w milczeniu!”. “A jakie miały twarze?”. “Nie widziałem, bo były zbyt lśniące!” – wyjaśnił Matteo.

Po chwili wszedł doktor Mione, który spostrzegł, że Matteo jest rozpromieniony, a ja zmieszana. Zapytał, co się stało, a ja, zapytawszy Mattea o zgodę, opowiedziałam mu o wszystkim. Doktor wysłuchał w milczeniu i po chwili, spuściwszy oczy, powiedział: “Wiesz, Matteo, my też wierzymy, że to się zdarzyło!”.

Na drugi dzień opowiedziałam dyżurnym pielęgniarkom – pamiętam zwłaszcza Angelę – o tym, co mi powiedział Matteo, a one, zachwycone i szczęśliwe, potwierdziły, że stało się coś niebywałego, zwłaszcza jeśli weźmie się pod uwagę straszny i niezwykle gwałtowny początek choroby, a następnie nieubłagane pogarszanie się sytuacji rankiem następnego dnia, w piątek 21 stycznia.

Tak rozmawiając z nimi, dowiaduję się o okropnych, nieznanych mi do tej pory szczegółach, które jeszcze bardziej przekonują mnie, że miała tu miejsce Boża interwencja i że lekarze – skądinąd niezwykle dzielni, sumienni i głęboko ludzcy, zwłaszcza ordynator, milczący i aktywny, wrażliwy i niestrudzony – byli narzędziami w Jego rękach.

Jedno zwłaszcza zdanie Angeli uderza mnie i wywołuje ciarki na plecach; wspominając tamten smutny poranek mówi mi, że kiedy z Matteo było coraz gorzej, zasmucona pomyślała, że za kilka minut będzie musiała obmyć to dziecko przed “zniesieniem go na dół”. “Na dół” to – jak rozumiem, mimo że ona tego nie mówi – do kostnicy.

Zaczynam cała drżeć, a ta scena, tylko wyobrażona i opisana, zapiera mi dech w piersiach. Odwracam się w stronę udręczonego wprawdzie, lecz żywego dziecka, spuszczam zapłakane oczy i powtarzam w duchu: “Jezusie i Maryjo, dziękuję, dziękuję, dziękuję!”.

Wkrótce potem wchodzi doktor Del Gaudio i mówi, że słyszał o śnie Mattea i że to on go ratował, razem z panią doktor Salvatore i innymi, kiedy dziecko zdawało się już stracone. Pytam go o wyjaśnienia, a on mówi mi, że serce Mattea stanęło, ciśnienia krwi nie dało się już zmierzyć, obrzęk płuc był ogromny. Sądzili już, że – jak to się mówi w żargonie medycznym – “stracili” dziecko. Uświadomili sobie, że już nic nie można uczynić, i byli załamani. W tym momencie jednak pani doktor Salvatore, pod wpływem jakiegoś wewnętrznego głosu, poprosiła go, żeby jeszcze coś zrobić, podjąć ostatnią próbę. Doktor Del Gaudio odrzekł: “Dobrze, spróbujmy, ale tutaj musi przyłożyć rękę Ojciec Pio!”.

Tak więc podano dziecku adrenalinę, ale nie jedną, lecz pięć ampułek. Z tego, co potem zrozumiałam jako laik, była to potężna dawka, jakiej zwykle nie podaje się, ale Matteo nie objawiał skutków przedawkowania i zaczął żyć.

Oczywiście, lekarze mogą szczegółowo i technicznie tłumaczyć, co i dlaczego się zdarzyło, ja wiem tylko, że słysząc te słowa, poczułam najpierw nieznośny ból, a potem wielkie szczęście, że mogę oglądać mego syna przy życiu.

 

 

«« | « | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg