Za in vitro zapłacą potomkowie

Znam kulisy powstawania in vitro. Wiem, jakie kryją się za tym niegodziwości. Mówię in vitro "nie", ponieważ jestem genetykiem – mówi prof. Alina Midro. Przeciw sztucznemu zapłodnieniu jest wielu znanych naukowców, lecz media nie nagłaśniają ich wypowiedzi.

Bezpłodni po tacie

Według profesora, nie wszystkie defekty genetyczne u dzieci z in vitro są raportowane przez ośrodki, które osiągają na sztucznym zapłodnieniu ogromne zyski (w USA jedna procedura in vitro kosztuje kilkanaście tys. dolarów). – Należałoby się spodziewać, że statystyki i wnioski dotyczące tych samych procedur i defektów, powinny być podobne, nawet jeżeli pochodzą z różnych klinik i państw. Jeśli jednak chodzi o in vitro, wnioski potrafią być zupełnie odmienne. Istnieją dowody, że dane są fałszowane przez dokonywanie ich wyboru – mówi. – Przykładem może być znowu siatkówczak: nawet gdyby nie występował on częściej po in vitro, to powinno być już raportowanych kilkaset jego przypadków po in vitro, a było kilkanaście.

Prof. Cebrat jako genetyk populacji nie ma wątpliwości, że największe problemy dla ludzkości związane z in vitro dopiero nadejdą. Dziś ich jeszcze nie widać, ale ujawnią się w kolejnych pokoleniach. – Wśród tych przypadków siatkówczaka, które raportowano, stwierdzono, że niektóre z nich powodowane są nowymi mutacjami pojawiającymi się w zarodku (nie było ich u żadnego z rodziców). To stwierdzenie wskazuje na olbrzymie niebezpieczeństwo, że in vitro wprowadza do informacji genetycznej zarodków nowe mutacje. Tych mutacji nie widać w formie defektów rozwojowych, ponieważ znakomita większość mutacji ujawnia się dopiero wtedy, gdy obydwie kopie genu (od matki i od ojca), są uszkodzone. Skutki tych mutacji będą więc widoczne w przyszłych pokoleniach. Dla naszej populacji najgroźniejsze są właśnie te uszkodzone geny, których jeszcze nie widać. Kosztów związanych ze skutkami ich działania nie dałoby się skompensować nawet zwiększonymi stawkami ubezpieczeń dla dzieci z in vitro, bo są one nie do oszacowania – mówi prof. Cebrat. – Z całą pewnością, bezpośrednio w pierwszym pokoleniu będą widoczne defekty w chromosomie Y, które spowodowały bezpłodność ojca: syn po ART po prostu musi posiadać ten sam defekt – stwierdza genetyk.

Neonatolog prof. Gadzinowski z Poznania, w swoim liście do parlamentu, zaatakowanym przez poznańską „Gazetę Wyborczą”, napisał: „Czy ktoś przewidział konieczność wzrostu nakładów na oddziały noworodkowe, ponieważ w konsekwencji ustawy nastąpi wzrost liczby noworodków chorych i przedwcześnie urodzonych i trzeba będzie je leczyć?”. Prof. Cebwrat uważa, że argumentacja prof. Gadzinowskiego jest słuszna. I jako dowód przytacza dane statystyczne z australijskich szpitali. – Dzieci po ART [z in vitro] 4,4 razy częściej rodzą się tam z niską wagą urodzeniową, co natychmiast przekłada się na 89 procent wyższy koszt przyjęcia porodu (2832 do 1502 euro). Po połączeniu wszystkich kosztów związanych z przyjęciem porodu po ART, poród jednego dziecka kosztuje 4818 euro, bliźniaków 13 890 euro, a rozwiązanie ciąży mnogiej większej niż bliźniaczej 54 294 euro. Przy około 2 procentach kobiet rodzących po in vitro, koszty przyjęcia ich porodów stają się istotnym problemem ekonomicznym szpitali w Australii – mówi.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg