Fragment książki "Bóg, niepotrzebna hipoteza?", Wydawnictwo WAM, 2004 .:::::.
Powyższa refleksja domaga się jednak ukazania drugiej strony medalu: nie można ignorować nowych i paradoksalnych możliwości posługiwania się technonauką, mających zresztą źródło w jej niesamowitej efektywności. Otóż w mentalności ukształtowanej przez rozwój nauki od niedawna zauważyć można donio-słą zmianę. Doskonałej jej analizy dokonał wnikliwy filozof z Fryburga i Genui Evandro Agazzi. Miejsce naiwnej, euforycznej pewności epoki powojennej, dumnej z odkryć i technicznych realizacji lat 50. i 60., szybko zajął szok wywołany różnorakimi kryzysami, które niczym kolejne plagi spadały na ludzką społeczność, dopiero co zjednoczoną w skali globalnej: apokalipsa nuklearna, granice wzrostu, zalew technologii, degradacja środowi-ska, eksplozja demograficzna, zapaść gospodarcza w skali światowej, bezrobocie strukturalne i powszechne, Nemezis medycyny, zubożenie, klęski głodu – wszystkie te głębokie i ślepe zagrożenia zawisły nad człowiekiem i nad tą „wielką wioską”, która zwie się naszą Ziemią.
Dlaczego? Otóż mimo swej niezwykłej efektywności, nauka i technologia nie są ze swej natury ukierunkowane na zapewnienie sukcesu, a co za tym idzie, szczęścia człowieka; nie zawierają w sobie żadnego wewnętrznego finalizmu, nie są zaopatrzone w żaden „sposób użycia”, tak by mogły służyć na pożytek ludzkości. „Co chcecie zrobić dla nas z całą tą waszą nauką?” albo: „Co chcecie zrobić z nami?” Oto rozlegające się dzisiaj, nabrzmiałe lękiem pytanie. Otóż – jeśli się nie pogrąża w sceptycznym antyscjentyzmie i nie ulega pokusie lękliwych moratoriów – społecz-ność naukowców u schyłku tego dwudziestego stulecia zaczyna sobie stawiać pytania etyczne: jakie odpowiedzialne decyzje należy podjąć opierając się na wartościach związanych z określoną koncepcją życia i osoby, decyzje dotyczące podstawowych wyborów, w których chodzi o samo bytowanie człowieka i jego planety? gdzie nie wolno podejmować ryzyka stracenia wszystkiego? W ostatecznym rozrachunku jest to, być może, kwestia zbawienia, sformułowana przez naukę w świeckiej terminologii. Ale nauka, która ze względu na samą swoją strukturę jest niezdolna do rozwiązania tego problemu, mocą samego swego dynamizmu jest kierowana na swoisty teren „wiary” religijnej. „Co może pomóc człowiekowi, jeśli zdobędzie świat, a sam straci przy tym życie?”– to odwieczne pytanie pojawia się dzisiaj w kontekście bardziej świeckim z pozoru, ale z gruntu egzystencjalnym.
Nasza epoka, odkrywająca nową głębię absolutnej wartości osoby, znaczenia czułości i życia we dwoje (nawet poza wszelkimi formami instytucjonalnymi); młodzi krytykujący przynęty i uroki społeczeństwa konsumpcyjnego, odmawiający „włączenia się w system”, w którym stwierdzają własne wyobcowanie, żądają-cy możliwości „samorealizacji”... – czy wszystko to nie są jednoznaczne przejawy pilnej konieczności i pierwszeństwa takiego sukcesu, szczęścia, „zbawienia”, wobec których postęp nauki nie proponuje żadnej adekwatnej alternatywy? Jedynie wiara religijna, twierdzi profesor Agazzi*, może sprostać takim postulatom: religia pozytywna, określona historycznie, jak na przykład chrześcijaństwo czy islam, a w przypadku jej braku – ta czy inna ideologia lub sekta, które – każda na swój sposób – w oczach naszych współczesnych mogą pełnić rolę „wiary, która zbawia”.
W tej sytuacji należy stwierdzić, że jeżeli neopozytywizm może dyspensować siebie z pełnienia wyjaśniającej funkcji wiary religijnej (co jest jak najbardziej uzasadnione, bo rzeczy „wyjaśnia” nauka); jeżeli posuwa się on aż do całkowitego odrzucenia transcendencji, mniemając, że sam potrafi wyjaśnić nawet genezę idei Boga; jeżeli sukcesy technologii, ufającej własnym zdolnościom panowania i interweniowania, zmierzają do wyeliminowania potrzeby uciekania się do Boga w praktycznych sektorach życia, to w obecnej szczególnej sytuacji kwestia Boga jawi się na nowo w całej swej nie cierpiącej zwłoki doniosłości: ze względu na przy-śpieszenie technologiczne, na potrzebę przemyślenia problemu celów, ostatecznych „dlaczego?”, sensu życia, orientacji, jaką należy nadać wszelkim wysiłkom technologicznym – a to wszystko nie tylko w skali indywidualnej, ale w perspektywie całej ludzkiej społeczności i otwierającej się przed światem historii.
I to jest pierwsze, ale jakże istotne, wyzwanie, jakie nauka stawia teologii – nie z zarozumiałą arogancją wszystkowiedzą-cego, nie w wygodnym, lekceważącym poczuciu bezpieczeństwa kogoś przekonanego, że wszystko potrafi, ale w formie pytań stawianych z pokorą, w poszukaniu sensu, w pytaniach niekiedy pełnych głębokiego niepokoju i zakłopotania – tych przynajmniej, których nie przestają niepokoić same nawet osiągnięcia naukowców i przepaści, jakie przed nimi kopie technologia. Jest to wezwanie natury czysto etycznej. Nauka i technologia nie są oczywiście zdolne uczynić nas „lepszymi”, ale w określonych sytuacjach mogą nas pod karą śmierci zmuszać do tego, żebyśmy się tacy stawali.
________________
* Perspektywy te zostały wspaniale zaprezentowane w Varèse w 1982 roku podczas 28 spotkania Międzynarodowego Sekretariatu katolickich nauczycieli młodzieży.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Badaczki ustaliły, że larwy drewnojada skuteczniej trawią plastik niż larwy mącznika.
Ekspert o Starship: loty, podczas których nie wszystko się udaje, są często cenniejsze niż sukcesy
Uszkodzenia genetyczne spowodowane używaniem konopi mogą być przekazywane z pokolenia na pokolenie.
Ten widok zapiera dech w piersiach, choć jestem przecież przyzwyczajony do oglądania takich rzeczy.
Meteoryty zazwyczaj znajdowane są na pustyniach albo terenach polarnych.