Po wojnie domowej, zbrojnym przewrocie i rozpadzie kraju, nad Mali nadciągają nowe plagi - głodu i szarańczy. Głód grozi zresztą prawie 20 milionom ludzi w całym, półpustynnym Sahelu - ostrzegają zagraniczne organizacje dobroczynne.
Dzisiejszy głód jest wynikiem zeszłorocznych kiepskich zbiorów, a także klęsk suszy z lat 2005 i 2010, które zdziesiątkowały stada i spustoszyły pola Afryki Zachodniej. Według ONZ najtrudniejsza sytuacja panuje w Nigrze, a także Mali, Mauretanii, Burkina Faso, Czadzie, Senegalu, Gambii i Kamerunie. Sytuację pogorszyła jeszcze licząca ponad ćwierć miliona ludzi armia uchodźców, którzy z ogarniętego wojną domową Mali uciekli do Mauretanii, Nigru i Burkina Faso.
Na przednówku przed wrześniowymi żniwami, w krajach Sahelu zapanowała drożyzna, która tylko pogłębia kłopoty z zaopatrzeniem w żywność. Na targowiskach w Czadzie kukurydza zdrożała o jedną piątą, a olej arachidowy o połowę.
Tegoroczne, obfitsze deszcze zapowiadają lepsze zbiory we wrześniu, ale grozi im nowa klęska - plaga wędrownej szarańczy, której wielokilometrowe chmary zaobserwowano w czerwcu we wschodnim Czadzie i sudańskim Darfurze, a także na południu Algierii i Libii. ONZ obawia się, że przed zbiorami szarańcza może spaść na Mali i Niger, spustoszyć tamtejsze pola i zniweczyć dobrze zapowiadające się plony. O ile w Nigrze do walki z szarańczą zmobilizowano wojsko, w ogarniętym wojną domową Mali nikt nie ma głowy do walki z inwazją owadów.
W północnej części Mali, oderwanej wiosną od reszty przez tuareskich separatystów i miejscowych talibów sprzymierzonych z Al-Kaidą, nie działa państwowa administracja, nie ma rządowego wojska, ani policji, nie docierają konwoje z zagraniczną pomocą. Te nieliczne, które przekraczają nieoficjalną granicę między kontrolowanym przez władze południem i zawłaszczoną przez rebeliantów północą, są napadane przez rabusiów.
Na wyludnionej (w głównym mieście regionu, Gao, z 70 tys. mieszkańców została najwyżej połowa) i odciętej od reszty świata północy Mali brakuje nie tylko żywności, ale także prądu i pitnej wody. Międzynarodowy Czerwony Krzyż alarmuje, że w jednej z wiosek w pobliżu Gao zanotowano 32 przypadki zachorowań na cholerę. Dwie osoby zmarły.
"Sytuacja jest trudna. Nie tylko w Mali, ale w całym regionie" - przyznał w zeszłym tygodniu premier Burkina Faso Luc Adolphe Tiao. - "A będzie bardzo źle, jeśli uchodźców z Mali będzie jeszcze przybywać".
Liczba malijskich uchodźców może się zaś znacznie zwiększyć jeszcze przed żniwami, bo wszystko wskazuje na to, że Mali czeka nowa wojna - do inwazji przeciwko malijskim talibom i wspierającym ich partyzantom z Al-Kaidy szykują się koalicyjne wojska Wspólnoty Zachodnioafrykańskiej(ECOWAS), które w ekspedycji karnej zamierzają wesprzeć państwa Zachodu z Francją i USA na czele. "Do zbrojnej interwencji dojdzie wcześniej czy później" - przyznał przed tygodniem szef francuskiej dyplomacji Laurent Fabius. - "Nie możemy dopuścić, by terroryści, zagrażający bezpieczeństwu międzynarodowemu zagnieździli się w ważnych miastach" - dodał.
Sprzymierzeni z Al-Kaidą malijscy talibowie z ugrupowania Obrońcy Wiary pod koniec czerwca pokonali w bratobójczej wojnie tuareskich separatystów i przejęli od nich północ Mali, ogłoszoną na początku kwietnia Azawadem, niepodległym państwem Tuaregów. Rozgromieni "niepodległościowcy" poszli w rozsypkę - ranny w walkach polityczny przywódca Azawadu Bilal ag Aszerif kuruje się w Burkina Faso, jego zastępca Mohammed Jerry Maiga uciekł do Nigru. Komendant armii "niepodległościowców" Mohammed ag Nadżim z niedobitkami wojska okopał się w miasteczku Hassiliabad nad granicą z Mauretanią.
Tuarescy separatyści wyrzekli się niepodległości Azawadu i w zamian za pomoc w walce z talibami oczekują jedynie autonomii na zamieszkanej przez Tuaregów północy kraju. "Wystarczy nam, że będziemy mieli nasz Quebec" - powiedział agencji Reutera jeden z emigracyjnych przywódców politycznych Tuaregów Hama ag Mahmud.
Unia Afrykańska i Wspólnota Zachodnioafrykańska, które szykują 3-4 tys. żołnierzy do inwazji na Mali kuszą malijskich talibów, że mogą uniknąć wojny i przystąpić do rokowań z rządem z Bamako, jeśli wypowiedzą sojusz afrykańskim filiom Al-Kaidy.
Do wojny przygotowują się też dżihadyści. Kontrolujący Gao partyzanci Al-Kaidy zaminowali okolice miasta, a jeden z ich dowódców Umar Ould Hamaha zagroził odwetowymi samobójczymi zamachami przeciwko państwom Afryki i Zachodu, które wezmą udział w inwazji.
Prezydent Czadu Idriss Deby Itno w niedawnym wywiadzie dla "Jeune Afrique" narzekał, że dzisiejsze kłopoty w Mali są skutkiem ubocznym zbrojnej zeszłorocznej interwencji Zachodu w Libii i obalenia Muammara Kadafiego. "Ostrzegałem, że skończy się to katastrofą dla całego regionu Sahelu - przypominał Deby. - Ale nikt mnie nie słuchał, nikt nie zawracał sobie tym głowy".
Deby dodał, że jego zdaniem Libia jest o włos od nowej wojny domowej, a jeśli do niej dojdzie, dzisiejsze kłopoty w Mali wydadzą się wszystkim niegroźną igraszką.
Wojciech Jagielski (PAP)
wjg/ jo/ kot/
Badania puszkowanych łososi pomogły ocenić zmiany stanu mórz w ciągu 40 lat
A potem zdziwienie że coraz częściej pojawiają się zdrowotne problemy.
Splątane znaczy jakoś połączone niezależnie od dzielącej je odległości.
Badacze kolejny raz obalili wyniki uzyskane pod koniec lat 80. metodą radiowęglową.
Plamy krwi na Całunie zachowują czerwoną barwę. Naukowcy podjęli próbę wyjaśnienia tego fenomenu.