Mały alczyk - wielki ptak Arktyki

Alczyki to jedne z najliczniejszych, a zarazem najmniejszych ptaków Arktyki. Gdyby nie one i ich odchody, wiele gatunków roślin i zwierząt nie mogłoby żyć w polarnych regionach, gdzie występują. Dziś przetrwaniu ich wszystkich zagrażają zmiany klimatu.

Alczyki przypominają pingwiny. Z tą różnicą, że są naprawdę niewielkie, wielkości ludzkiej dłoni. I w przeciwieństwie do swoich krewnych, nielotów z południowej półkuli, potrafią wzbić się w powietrze.

"Mimo niewielkich rozmiarów odgrywają w ekosystemie polarnym kluczową rolę" - podkreślił w rozmowie z PAP dr hab. Dariusz Jakubas z Katedry Ekologii i Zoologii Kręgowców Wydziału Biologii Uniwersytetu Gdańskiego, który od ponad dekady zajmuje się badaniem tych ptaków na Spitsbergenie.

Zaznaczył, że ekosystemy lądowe Arktyki są najczęściej bardzo ubogie w biogeny - czyli związki organiczne niezbędne do życia i rozwoju roślin - oraz sole mineralne. Tamtejsza gleba nie jest więc żyzna i zazwyczaj rosną na niej pojedyncze gatunki roślin. Gdzieniegdzie można się jednak natknąć na "oazy zieloności" w postaci bujnych płatów tundry porośniętej przez rośliny naczyniowe czy mchy.

"Są to najczęściej miejsca sąsiadujące z koloniami alczyków, gdzie ptaki te gniazdują. To one, żerując na morzu i gniazdując na lądzie, przenoszą wraz z pokarmem i odchodami pierwiastki i sole mineralne potrzebne do rozwoju żywych organizmów do ubogich gleb arktycznych. Powstałe pod koloniami skupiska roślinności widoczne są nawet na zdjęciach satelitarnych" - podkreśla naukowiec.

Arktyczne "oazy zieleni" przyciągają różne zwierzęta, w tym gęsi czy renifery. Gdyby nie obecność ptaków morskich i ich użyźniająca działalność - egzystencja arktycznych roślinożerców mogłaby stanąć pod znakiem zapytania. Dlatego ich przyszłość jest ściśle związana z przyszłością alczyka - podkreśla naukowiec.

Alczyki to jedne z najliczniejszych ptaków Arktyki. Według szacunków ich światowa populacja może liczyć 37 milionów par lęgowych! Gniazdują wyłącznie w strefie polarnej, zimę spędzają na południe od tej strefy. Pojedyncze osobniki były obserwowane nawet w Polsce.

Dr hab. Jakubas z zespołem od lat bada olbrzymią kolonię alczyków w rejonie fiordu Hornsund w południowej części wyspy Spitsbergen, gdzie żyje około pół miliona par tych ptaków. Jak zauważa, właściwie całe życie alczyki mogłyby spędzić na morzu, jednak w okresie lęgowym zmuszone są do wejścia na ląd i założenia gniazd. Okres lęgowy trwa bardzo krótko, od czerwca do sierpnia - przez okres arktycznego lata. Wtedy to ustępuje pokrywa śnieżną zna zboczach gór i ptaki maja dostęp do swoich nor gniazdowych pod kamieniami w rumoszu skalnym.

"To optymalny moment do rozrodu, bo wtedy alczyki mogą również dostarczyć pisklętom najbardziej wartościowego pożywienia" - mówi dr hab. Jakubas.

Alczyki żywią się zooplanktonem. Z reguły są to widłonogi - czyli niewielkie skorupiaki, unoszące się w morskiej wodzie. "Widłonóg widłonogowi nierówny" - tłumaczy badacz. - "Alczyki szczególnie cenią sobie te z gatunku Calanus glacialis, bardzo bogate w składniki odżywcze. To ważne ze względu na bardzo szybkie tempo metabolizmu tych ptaków, które muszą dostarczać swoim organizmom odpowiednio dużo wartościowego pokarmu.

W okolicach południowego Spitsbergenu ścierają się ze sobą dwie masy wody. Od wschodu napływa woda zimna, bogata w widłonogi Calanus glacialis. Z kolei od południa, w cieplejszych wodach atlantyckich, dominuje Calanus finmarchicus - widłonóg drobniejszy, którym trudniej jest nasycić nieposkromiony głód alczyków.

"W ostatnich latach wraz ze zmianami klimatycznymi pojawia się w rejonie Spitsbergenu coraz więcej cieplejszej wody pochodzenia atlantyckiego. Dla alczyka oznacza to ryzyko, że nie będzie mógł dłużej wykarmić piskląt wysokowartościowym pożywieniem" - mówi dr hab. Jakubas.

Co to może oznaczać w praktyce? Albo ptaki będą musiały pokonywać dłuższą drogę po pokarm, albo zmienią dietę, choć - jak zauważa naukowiec - w tym drugim przypadku trudno dziś dostrzec dla nich alternatywę. Już dziś zdarza się, że w poszukiwaniu pożywienia dla piskląt alczyki pokonują nawet prawie 270 km (w obie strony). Wracając do młodych, pokarm dla nich przechowują w specjalnej skrytce - worku podjęzykowym.

Polacy przebadali również inną kolonię alczyków w rejonie północnego Spitsbergenu (Magdalenefjorden), gdzie już teraz dominują ciepłe prądy atlantyckie. Z ich analiz wynika, że w poszukiwaniach pokarmu ptaki zmuszone są do pokonywania tras mierzących nawet ponad 300 km. Wiemy o tym, bo niektórym zwierzętom badacze założyli miniaturowe transmitery GPS. Jak ustalili, pisklęta z badanej kolonii rosły wolniej, niż te z kolonii w południowej części Spitsbergenu - gdzie łatwiej o wartościowy pokarm. W innych koloniach na Spitsbergenie z mniej korzystnymi warunkami pokarmowymi na żerowiskach co roku do gniazd wracało zdecydowanie mniej dorosłych osobników, niż w koloniach w zasięgu zimnych wód obfitujących w wysokoenergetyczny pokarm.

"Oznacza to, że dostęp do pożywienia ma kluczowy wpływ na życie alczyków. Jeśli temperatury będą rosły, to kolejne kolonie tych ptaków będą miały coraz większy problem ze znalezieniem odpowiedniego pokarmu. A przecież od alczyków uzależnione jest życie wielu innych organizmów" - podsumował dr hab. Jakubas.

autor: Szymon Zdziebłowski edytor: Anna Ślązak

«« | « | 1 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg