Fragment książki "Nauka i stworzenie. Poszukiwanie zrozumienia.", Wydawnictwo WAM, 2008 .:::::.
Tego typu rozważania nie tylko nie wychodzą poza naszą dzisiejszą wiedzę o umyśle i mózgu, lecz także niczego nie tłumaczą. Sprowadzają się do, wyrażonego modnym żargonem, stwierdzenia faktu, że jesteśmy w stanie zrozumieć świat. Przypomina to owych staroświeckich lekarzy z komedii Moliera, którzy wiązali narkotyczne właściwości opium z jego zdolnością do usypiania.
Jeśli mamy znaleźć prawdziwe wytłumaczenie dla głębokiej zgodności między rozumnością właściwą naszym umysłom a rozumnością świata, musimy poszukać dla niej jakiejś głębszej racji, leżącej u podstaw obu tych fenomenów. Taką racją może być rozumność Stwórcy.
Inny z problemów podnoszonych przez współczesną naukę możemy określić mianem zagadnienia zasady antropicznej: sprowadza się on do stwierdzenia, że jeśli proces przemian we wszechświecie rzeczywiście jest w stanie wyłonić z siebie tak złożone systemy, jak my sami, wystarczająco skomplikowane, aby być nośnikami życia obdarzonego świadomością, to musi on się odznaczać pewną subtelną równowagą. Inaczej mówiąc, jeśli zabawimy się w Stwórcę i zaprojektujemy wszechświat – wyposażony w porządkujące go „kosmiczne pokrętła”, określające jego naturę i strukturę – nie odkryjemy w jego rozwoju tej płodności, którą stwierdzamy w istniejącym, znanym nam wszechświecie. By powstał człowiek, trzeba owe kosmiczne „gałki” odpowiednio dostroić.
Nie musimy tu streszczać licznych rozważań, które doprowadziły naukowców do powyższych wniosków8. Być może do warunków owej koniecznej równowagi należą zarówno prawa (to jest struktura i moc podstawowych sił natury), jak i zdarzenia (takie jak ów szczególny sposób, w jaki świat powstał z osobliwości Wielkiego Wybuchu około 14 miliardów lat temu). Ze względu na szczególnie trudne do wychwycenia efekty, jakie mogły pojawić się w pierwszych najdrobniejszych ułamkach sekund historii wszechświata, gdy istniały kosmiczne struktury właściwe dla niezwykle wysokich energii, bardzo różne od tych, które znamy z doświadczenia, lecz dające się ogarnąć rozumem, niełatwo jest rozróżnić pomiędzy ewentualnymi początkowymi warunkami określającymi przyszły rozwój wszechświata (zdarzenia) a ewentualnymi błyskawicznymi skutkami osobliwych procesów, które wówczas zachodziły (prawa).
Wiemy na przykład, że musiała zaistnieć bardzo ścisła równowaga między konkurującymi z sobą skutkami ekspansji po wybuchu oraz grawitacyjnym ścieśnieniem, któremu – w najwcześniejszym okresie, o którym możemy w ogóle próbować mówić (zwanym okresem Plancka, 10-43 sekundy po Wielkim Wybuchu) – odpowiadała niewyobrażalna dokładność gęstości, wyrażona niezwykle drobnym odchyleniem od nierozróżnialnej jedności, rzędu 10-60. Gdyby równowaga wychyliła się bardziej w kierunku ekspansji, materia rozprzestrzeniałaby się tak szybko, że świat byłby zbyt rozrzedzony, by mogło się w nim zdarzyć cokolwiek interesującego. Z drugiej strony, gdyby równowaga przechyliła się nieco na korzyść ścieśnienia, świat zapadłby się powtórnie w siebie, zanim byśmy się w nim pojawili. Możliwe jest jednak, że owa ścisła równowaga nie została wpisana w pierwotne warunki rozwoju wszechświata, lecz została osiągnięta za sprawą przemyślne-go (a może jedynie sprytnie wymyślonego) procesu, o którym pisze Alan Guth. Autor ten nazywa ów proces inflacją. Byłby on rodzajem wrzenia przestrzeni, rozdymającym świat z prędkością wyznaczoną funkcją wykładniczą. Niezależnie od stopnia prawdziwości tej hipotezy, inflacja jest sama w sobie jedynie jedną z możliwości, pojawiającą się wówczas, gdy prawa fizyki działają zgodnie z pewnym modelem. Należy zatem przyjąć, że i tak świat, w którym możliwe było pojawienie się człowieka, odznacza się jakąś szczególną właściwością.
Większość badaczy zgodziłaby się z Paulem Daviesem, który twierdzi w tej kwestii, że „fakt, iż owe relacje konieczne są dla naszego istnienia jest jednym z najbardziej fascynujących odkryć współczesnej nauki”. Naturalne zdaje się w tym miejscu pytanie czy to że wszystko się tak właśnie ułożyło jest dziełem przypadku, czy też istnieje dla tego stanu rzeczy jakieś wyjaśnienie? Sama nauka nie jest w stanie wyjaśnić własnych podstawowych praw, lecz naukowcom niezręcznie było tak tę sprawę zostawić. Niektórzy posuwali się do spekulacji, że być może istnieje wiele różnych wszechświatów. Jeśliby tak było, i jeśli każdy z wielu wszechświatów odznaczałby się innym ustawieniem swoich kosmicznych „gałek”, regulujących zachodzące w nim procesy, to wówczas można by powiedzieć, że pojawiliśmy się w tym, a nie innym wszechświecie, gdyż właśnie akurat on został dostrojony w sposób, który umożliwił nasze powstanie. Ideę tę przedstawia się w wielu pseudonaukowych teoriach, lecz, skoro doświadczamy tylko jednego wszechświata, to jedynie o nim mamy prawo mówić językiem nauki, a rozważania wykraczające poza tę granicę mają, w dosłownym tego słowa znaczeniu, charakter metafizyczny. Alternatywnym rozwiązaniem tego samego rodzaju, bardziej zresztą spójnym i oszczędniejszym w hipotezy, byłoby przypuszczenie, że istnieje jeden świat, który jest taki jaki jest, ponieważ tak stworzył go jego Stwórca, który chciał, aby mógł On w drodze ewolucji wyłonić z siebie istoty mogące Go poznać.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Uszkodzenia genetyczne spowodowane używaniem konopi mogą być przekazywane z pokolenia na pokolenie.
Ten widok zapiera dech w piersiach, choć jestem przecież przyzwyczajony do oglądania takich rzeczy.
Meteoryty zazwyczaj znajdowane są na pustyniach albo terenach polarnych.