Fragment książki "Bóg, niepotrzebna hipoteza?", Wydawnictwo WAM, 2004 .:::::.
I nie należy sądzić, że ta osobliwa mentalność charakteryzuje wyłącznie wytrawnych naukowców czy zawodowych badaczy. Cechuje ona nas wszystkich, poczynając od ucznia szóstej klasy szkoły podstawowej. Cóż takiego bowiem zaleca mu jego pierwszy nauczyciel fizyki? W nauce trzeba powątpiewać, wątpić we wszystko, wątpić, wszak taka obowiązuje tu metoda. „Jakiego odcienia nabiera słonecznik na kwaśnym podłożu?” – „Czerwonego, proszę pana, a niebieskiego w środowisku zasadowym...” – „Skąd to wiesz?” – „Przeczytałem w książce!”– „Do diabła z twoją książką: książka może się mylić. Spróbuj sam poznać! Skontroluj! Sprawdź!” Metodyczne powątpiewanie wbija się uczniom do głowy od pierwszej klasy; wyrabia ono zupełnie inną postawę od tej, którą proponuje nauczyciel religii; ta wymaga od nas przylgnięcia wiarą do tego, co nie jest oczywiste, inaczej mówiąc: do tajemnicy, podczas gdy w rzeczywistości wszystko skłania nas do nieufania żadnym, nawet najbardziej wyraźnym pozorom i twierdzeniom powszechnie głoszonym. Nauka jest gotowa wszystko kwestionować.
Naukowiec – jakkolwiek go sobie wyobrażać – potrafi po-znawać jedynie przyczyny drugie. Nie powinien niczego wiedzieć o pierwszej przyczynowości. Istnieją s łowa, które w jego oczach są pozbawione sensu, jak na przykład: stworzenie, osoba, cud. Z punktu widzenia etyki zawodowej lekarza błędem jest domagać się od niego profesjonalnej oceny cudownego charakteru uzdrowienia w Lourdes czy w Częstochowie; lekarz może jedynie powiedzieć, że stały, trwały powrót do zdrowia, jaki stwierdza na podstawie ścisłych, wszechstronnych badań, pozostaje niewyjaśniony w świetle najdoskonalszego na danym etapie do-świadczenia terapeutycznego. Możliwość interpretacji tego wydarzenia, jako że dokonywanej w atmosferze modlitwy i oczekiwania odpowiedzi nieba, czy też jakiegoś znaku, pozostaje w gestii autorytetu religijnego...
Naukowiec – jako naukowiec – nie może też w kwestii ewolucji i życia odwoływać się do ich przyczyny celowej; wolno mu niewątpliwie stwierdzać istnienie określonego kierunku, pewnej orientacji w rozwoju organizmów, ale nie może wyrokować o istnieniu jakiegoś pierwotnego zamysłu. Stawia to go niekiedy w sytuacji z pewnością niezbyt wygodnej, ponieważ „naukowiec jako naukowiec” to abstrakcja. W końcu jest on po prostu tylko czło-wiekiem i nie może się powstrzymać od oceniania takiej orientacji i szukania w niej „sensu” – znaczenia. Dlatego niektórzy spo-śród najbardziej ścisłych nawet naukowców przy referowaniu swych obserwacji na temat ewolucji kosmosu nie chcą całkowi-cie rezygnować z „balastu” teleonomii. Niewątpliwie trochę się wstydzą u żywania terminu „celowość”; podobnie powiedział ktoś, że stosowne i roztropne jest przemilczanie nazwiska metresy, mimo iż obejść się bez niej trudno!
Wstydliwość całkiem zrozumiała, nieodzowna nawet, jako że deontologia naukowcowi jako takiemu nie pozwala korzystać ze słownika innej niż jego własna dyscypliny. Obowiązująca go ścisła metodologia każe mu powstrzymywać się od takich poczynań. To nawet warunek uprawiania naukowej epistemologii i jej zresztą zasługa. Ale ta „redukcja” metodologiczna jest związana z samą naturą badań naukowych i może ułatwiać pojawienie się ateizmu. Z chwilą bowiem gdy intencja abstrakcji zmienia się w postulat negacji, to znaczy gdy ten zabieg redukcyjny przestaje się ograniczać do metody badań i rozciąga się na sam ich przedmiot, wtedy zubożeniu i zafałszowaniu ulega ich sens i natura. Żeby posłużyć się pewnym porównaniem: pryzmat rozkładający światło i zmieniający długości niektórych jego fal jest cennym instrumentem analizy i badań, ale światło, jakie przesyła, jest jednak pozbawione bogactwa i harmonijnego blasku, bez których niemożliwe staje się ukazanie rzeczywistości w całym jej obiektywizmie i prawdzie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Uszkodzenia genetyczne spowodowane używaniem konopi mogą być przekazywane z pokolenia na pokolenie.
Ten widok zapiera dech w piersiach, choć jestem przecież przyzwyczajony do oglądania takich rzeczy.
Meteoryty zazwyczaj znajdowane są na pustyniach albo terenach polarnych.