Morska droga do Indii, odkrycie Ameryki, ale także eksperymenty z energią atomową czy lot na Księżyc – dzisiaj patrzymy na to jak na coś oczywistego, coś, co musiało się wydarzyć.
Nie mam wątpliwości, że kiedyś osiedlimy się na Marsie i wybudujemy dużą bazę na Księżycu. Tę pewność mam, śledząc rozwój cywilizacji. Cały czas stawiamy sobie jakieś cele. Czasami obłąkańcze, czasami szlachetne. Bez nich nie potrafimy żyć.
I za każdym razem schemat jest ten sam. Pierwsi są ci, których ogół uważa za samobójców. Potem ci, których odwagę podziwiamy. W końcu przychodzi czas na resztę. Te reszta korzysta na rozwoju najbardziej. Wielcy podróżnicy rzadko umierali w bogactwie i chwale. Choć często wskakiwali w ocean niewiedzy, bo tego bogactwa i chwały szukali.
Morska droga do Indii, odkrycie Ameryki, ale także eksperymenty z energią atomową czy lot na Księżyc – dzisiaj patrzymy na to jak na coś oczywistego, coś, co musiało się wydarzyć. Otóż nie, nie musiało. Wydarzyło się, bo ktoś uparty miał wizję i cel. Reszta korzysta z technologii, z energii, z przypraw czy herbaty.
Tak samo będzie z dalszym podbojem kosmosu. Nie mam wątpliwości, że na Marsie będzie ludzka osada. Nie mam wątpliwości, że stacja badawcza będzie także na Księżycu. Te cele i wiele, wiele innych z przeszłości udało się osiągać dzięki pokonywaniu dwóch rodzajów słabości. Jedna to technologie, druga to człowiek. Niska temperatura w czasie ekspedycji na biegun zabija człowieka w mgnieniu oka. Odpowiednia technologia, odpowiednie materiały są w stanie człowieka zabezpieczyć. Podobnie było z wyprawą na Księżyc, podobnie było z badaniem promieniotwórczości czy genów. Człowiek potrzebuje technologii, odpowiednich narzędzi. Ale same narzędzia, bez motywacji i wyobraźni, są nic nie warte.
Gdyby chodziło tylko o technologie, człowiek już dawno postawiłby pierwszy krok na Czerwonej Planecie. Na taką podróż nie jesteśmy po prostu jeszcze gotowi. Nie wiemy, jak zamknięcie przez wiele miesięcy w małej przestrzeni niewielkiej grupy ludzi wpłynie na ich psychikę. Nie wiemy, jaki będzie wpływ wysokiego promieniowania kosmicznego. Nie wiemy, jak będzie w stresie, ale także w mikrograwitacji działał ludzki mózg. Nie ograniczenia technologiczne, tylko ograniczenia biologiczne i psychiczne są dzisiaj czynnikiem, który nas hamuje. Ale nie będzie hamował wiecznie. Wiemy coraz więcej, rozumiemy coraz więcej. Na przykład ostatnie opublikowane w JAMA Neurology badania wskazują, że w stanie niskiej grawitacji z jakiegoś powodu ludzki mózg szybciej się starzeje. Dzieje się tak z powodu utraty wody z tzw. substancji białej mózgu. To ona jest odpowiedzialna za proces uczenia się i zapamiętywania. Badania astronautów, którzy w kosmosie byli kilka razy, sugerują, że każdy kolejny lot powoduje mniejsze zmiany w ośrodkowym układzie nerwowym. Tak jak gdyby ludzki mózg przyzwyczajał się do stanu nieważkości.
Przezwyciężymy te wszystkie trudności? Nie mam wątpliwości, że z czasem znajdziemy sposób na to, by Marsa (w jakiś sposób) skolonizować. I to jest bardzo dobra wiadomość nawet dla tych, którzy uważają, że to strata pieniędzy i czasu.
Zmiany te przynajmniej częściowo mogą być odwracalne, ale dopiero w dłuższym okresie.
Jako główną przyczynę tej poprawy wskazuje się zmniejszenie emisji przemysłowych.
Jedno mrugnięcie to dla nich 20 metrów, na których wiele może się wydarzyć.
Istotny jest zarówno rodzaj utworów, jak i poziom decybeli w kabinie pojazdu.