Dokumenty nie są gwarancją prawdy, bo nie każdy prawdziwy dokument musi zawierać prawdziwe informacje - ostrzegają historycy, biorący udział w zorganizowanej przez Instytut Pileckiego dyskusji pt. "Prawda i narracja. Rola archiwów we współczesnej dyskusji o historii".
Dyskusja o roli archiwów była elementem konferencji online "Archiwum: Aktywacja!", podczas której Instytut Pileckiego zainaugurował działalność swojego archiwum cyfrowego - to ponad milion stron dokumentów o losach Polski i jej obywateli w XX w., głównie w latach 1939-45. Spotkanie historyków poprowadził filozof kultury dr Mateusz Werner, który postawił zagadnienie archiwum jako źródła prawomocności dyskursu historycznego i ostatecznej legitymizacji pracy naukowej.
"Żyjemy w epoce postprawdy, narracji, poliperspektywizmu. Nie ma dzisiaj naukowców, może za wyjątkiem matematyków czy fizyków, którzy z otwartą przyłbicą twierdzą, że coś jest faktem albo coś jest prawdą" - mówił Werner, pytając jak w tej sytuacji odnajdują się historycy, którzy właśnie z materiałów archiwalnych czerpią źródło pewności swoich twierdzeń.
Niemiecki badacz dr hab. Jochen B"hler, który wykłada w katedrze historii Europy Wschodniej na Uniwersytecie Friedricha Schillera w Jenie, przypomniał, że historycy bardzo często spotykają się z bardzo rozpowszechnionym nieporozumieniem polegającym na przekonaniu, że archiwa dostarczają opinii publicznej jednoznacznych dowodów.
"Archiwa nie pozbawiają nas, historyków, pracy. Oczywiście sensowna narracja powstaje dopiero wtedy, kiedy historyk pojawi się w archiwum, ale z dobrze sformułowanym pytaniem, kwestią, którą chce zgłębić, ale jednocześnie z otwartą głową. To znaczy bez założenia, że to, co znajdzie w archiwach coś potwierdzi albo obali" - wyjaśnił B"hler.
"Historyk ma być bezstronnym sędzią, któremu towarzyszy ciekawość i otwartość na to, co może odkryć w archiwach (). To nie jest prosty układ: pytanie, źródło, odpowiedź; ale ważne jest to, jak się to pytanie zada, jakie to będzie pytanie i jakiego wyboru dokonamy spośród dostępnych źródeł archiwalnych" - podkreślił niemiecki badacz, wskazując też na korzyści z digitalizacji zbiorów, która z roku na rok umożliwia naukowcom poszerzanie obszarów badawczych.
Dr Danuta Drywa, historyczka z Muzeum Stutthof w Sztutowie, w którym kieruje Działem Dokumentacyjnym, a w swoich badaniach zajmuje się Holokaustem (w ostatnim czasie opublikowała książkę "Poselstwo RP w Bernie. Przemilczana historia" o polskich dyplomatach w Szwajcarii, którzy w okresie Zagłady ratowali Żydów) podkreśliła, że podczas badania dokumentów wykluczone jest stawianie wcześniej określonych tez.
"Pracuję w archiwum cały czas, więc mam do czynienia z dokumentami; dla mnie jako historyka to jest podstawowe źródło. Zaczynając jakiś temat nigdy nie stawiam tezy, szukając pod nią dokumentów" - wyjaśniła dr Drywa, zwracając uwagę, że to dopiero badanie dokumentów pozwala odkrywać przeszłość.
"Zbierając do danego tematu, w miarę możliwości, całą dokumentację, dopiero po jej analizie mam możliwość opracowania danego tematu. I wbrew pozorom w dalszym ciągu odkrywa się jeszcze nieznane fakty lub się je potwierdza" - mówiła dr Drywa, zaznaczając przy tym, że badanie dokumentów sprawia jej dużą satysfakcję.
Dr hab. Andrzej Zawistowski, historyk ze Szkoły Głównej Handlowej i Instytutu Pileckiego specjalizujący się w historii gospodarczej, społecznej i politycznej XX w., zwrócił uwagę na większą rolę ludzi kultury, np. pisarzy, w przybliżaniu historii, niż zawodowych historyków. Podał przykład Henryka Sienkiewicza i jego trylogii, dzięki której wiele pokoleń Polaków poznało XVII-wieczną Rzeczypospolitą.
"A jeżeli chodzi o XX i XXI wiek to nas, historyków, wyprzedzają filmowcy, bo to oni opowiadają szerokiej publiczności o historii" - zaznaczył badacz, autor kilkuset publikacji naukowych i popularnonaukowych, w tym monografii i podręczników.
Odnosząc się do kwestii materiałów archiwalnych jako źródła prawomocności twierdzeń dr Zawistowski zwrócił uwagę, że nie zawsze dokument jest gwarancją prawdy. "Ktoś, kto jest spoza cechu historyków może tak to odbierać: ot jest dokument, który jest dokumentem prawdziwym, i który pokazuje nam przeszłość. Ale musimy jedną rzecz brać pod uwagę - czy to w historii politycznej czy gospodarczej czy w innych obszarach Klio, że dokument może być prawdziwy, ale może zawierać nieprawdziwe informacje" - ostrzegł historyk.
Badacz przypomniał, że dokumenty są tak wykorzystywane w walce politycznej np. w ostatnich latach przez władze rosyjskie, bagatelizujące rolę paktu Ribbentrop-Mołotow, na mocy którego po wybuchu wojny w 1939 r. nastąpił rozbiór Polski przez III Rzeszę Niemiecką i Związek Sowiecki.
Z Zawistowskim zgodził się Roger Moorhouse z Wielkiej Brytanii, który jako autor książek historycznych specjalizuje się w zagadnieniach związanych z Niemcami i Polską w okresie II wojny światowej; jest autorem nagradzanej książki "First to Fight". "Należy unikać fetyszyzacji źródeł archiwalnych" - stwierdził pisarz, dodając, że każdą dokumentację należy przede wszystkim traktować jako kolejny materiał do sprawdzenia.
Konferencję "Archiwum: Aktywacja!" Instytut Pileckiego będzie kontynuował w środę. Tego dnia odbędzie się relacjonowana w mediach społecznościowych dyskusja o wartości historycznej powojennej dokumentacji z procesów zbrodniarzy w kontekście badań nad II wojną światową. "Na ile dzisiaj źródła archiwalne, przesłuchania, materiały procesowe tworzone od procesów norymberskich po lata 60., 70. otwierają nowe perspektywy badawcze na poznanie i opisanie zbrodni popełnionych przez funkcjonariuszy Trzeciej Rzeszy?" - to jedno z pytań do dyskusji.
"Powojenne umorzone śledztwa i procesy kończące się często uniewinnieniem zbrodniarzy austriackich czy niemieckich dotykają także istotnej refleksji nad rozliczeniami we współczesnych demokracjach" - przypomniał Instytut, zachęcając miłośników historii do oglądania spotkania badaczy.
Od redakcji Wiara.pl
To niezwykle ważny problem. W Polsce związany między innymi z problemem lustracji. Zakładanie, że wytworzony przez kogoś dokument zawsze odzwierciedla prawdę jest naiwnością. Wiedzą o tym choćby prowadzący dzienniki szkolne nauczyciele.
Badaczki ustaliły, że larwy drewnojada skuteczniej trawią plastik niż larwy mącznika.
Ekspert o Starship: loty, podczas których nie wszystko się udaje, są często cenniejsze niż sukcesy
Uszkodzenia genetyczne spowodowane używaniem konopi mogą być przekazywane z pokolenia na pokolenie.
Ten widok zapiera dech w piersiach, choć jestem przecież przyzwyczajony do oglądania takich rzeczy.
Meteoryty zazwyczaj znajdowane są na pustyniach albo terenach polarnych.