Żarówka Edisona

Elektryzujące! – takie jest Muzeum Energetyki przy elektrowni w Łaziskach Górnych koło Katowic.

Z niemieckiego pancernika i radzieckiej rakiety
W hali obok stoją modele, pokazujące, jak wytwarza się prąd w elektrowni. Są też prawdziwe, urządzenia prądotwórcze, m.in. generator z pancernika „Gneisenau” zatopionego w 1945 r. w porcie w Gdyni. Ciekawe są ważące tonę kule, którymi dostarczany do elektrowni węgiel mielony jest na pył, służący do opalania pieców. Jest też gniazdo pustułki, wyplecione z drutów na kominie elektrowni w Blachowni. Osobne miejsce zajmuje kolekcja, pokazująca, jak na przestrzeni wieków zmieniało się oświetlenie – od łuczywa, przez lampki łojowe i oliwne, świece woskowe i stearynowe, lampy naftowe i karbidowe, aż po współczesne lampy diodowe.

Jest też spora kolekcja innych urządzeń elektrycznych, m.in. żarówek. Największa pochodzi z latarni morskiej w Świnoujściu, najmniejsza (długości 2 mm) służyła do podświetlania wyświetlacza zegarka elektronicznego. Jest też żarówka z radzieckiego czołgu, siłowniki z rakiety SS-20, przeznaczonej do przenoszenia głowic atomowych. Są projektory kinowe, stare komputery, a wśród nich Sinclair ZX81, Atari i Commodore 64, czyli sprzęt, od którego niejeden zaczynał przygodę z informatyką. Jest pierwsze polskie radio tranzystorowe Szarotka, archaiczne telewizory i stara szwedzka antena satelitarna z tunerem, zamontowanym wewnątrz czaszy. Jeden z nowszych nabytków to tablica, która wyświetlała wyniki meczów w katowickim Spodku. Ciekawym eksponatem jest małe autko na wodę. Rozkłada się ją w procesie elektrolizy na tlen i wodór, który zasila z kolei silniczek napędzający to autko.

Święty od prądu
Przed muzeum stoi pomnik św. Maksymiliana Kolbego. Jak się okazuje, męczennik z Auschwitz był z zamiłowania elektrykiem i energetykiem, uruchomił elektrownię służącą do zasilania Niepokalanowa. Dlatego został ogłoszony patronem energetyków. Z Łaziskami łączy go i to, że był przed wojną jednym z pierwszych pasażerów kolejki linowej na Kasprowy Wierch. Przy jej budowie z kolei użyto cementu wyprodukowanego w elektrowni w Łaziskach. Mało kto o tym wie, ale elektrownie produkują też materiały budowlane, np. żuzle. – A gips, używany w elektrowni do wychwytywania siarkowych zanieczyszczeń, wysyłany jest następnie do fabryk, które produkują z niego płyty gipsowo-kartonowe – mówi przewodnik.

Najbardziej niezwykłe jest to, że Muzeum Energetyki w Łaziskach nie ma ani etatowych pracowników, ani nawet stałego budżetu. Tak naprawdę jest to dzieło autentycznych pasjonatów-wolontariuszy. Prezes Lorek jest emerytem, inni muzealnicy to pracownicy elektrowni, którym szefowie po prostu pozwalają poświęcać część czasu pracy na sprawy muzealne. Sponsorem muzeum jest zarząd firmy Tauron, do której należy elektrownia w Łaziskach. Na działalność muzeum przeznaczane są składki 130 członków towarzystwa jego przyjaciół. Placówka pozyskuje też środki ze sprzedaży cegiełek. – Można kupić cegiełkę za 2, 5 czy 10 zł. Ale najbardziej cieszymy się, gdy ktoś podaruje nam nowy eksponat – mówi Zbigniew Lorek. Bo właśnie dzięki darowiznom muzeum zdobyło wszystkie spośród 5,5 tysiąca eksponatów.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

TAGI| NAUKA, TECHNIKA

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg