Prof. Kazimierz Braun mieszka na przedmieściach Buffalo od przeszło trzech dekad. Podkreślił w poniedziałek w rozmowie telefonicznej z PAP, że tak potężnej i katastrofalnej w skutkach śnieżycy do tej pory jeszcze nie było.
"Mieszkamy już przeszło 30 lat na dalekim przedmieściu Buffalo, w Getzville, ok. 30 km od centrum miasta i 25 km od wodospadu Niagara. Jest to najbardziej dramatyczne wydarzenie tego rodzaju jakie pamiętamy. Były oczywiście duże opady, ale taka straszna burza śnieżna się jeszcze nie zdarzyła do tej pory" - zauważył emerytowany profesor University at Buffalo, były wykładowca m.in. New York University oraz Uniwersytetu Wrocławskiego.
"Od czterech dni nie możemy wyjść z domu. Drogi są nieoczyszczone i leży na nich przeszło pół metra śniegu. W piątek przez ok. pół dnia były przerwy w dostawie prądu i gazu. Mamy na szczęście dobrze zaopatrzoną lodówkę" - wyjaśnia Braun, który był dyrektorem naczelnym i artystycznym Teatru Współczesnego we Wrocławiu i reżyserował w wielu wybitnych teatrach w Polsce, a także w USA.
Przyznaje, że sytuacja w jakiej znalazł się z żoną Zofią nie była tak tragiczna jak innych osób. Sporo ludzi, dodaje, straciło życie w strasznych zawieruchach.
Według Zofii Braun miasto zostało całkowicie sparaliżowane. Śnieg sypie od czterech dni i przy mroźnej pogodzie jest go coraz więcej.
"Przez jezdnię koło domu nie przejechał żaden samochód. Jak się otwiera drzwi śnieg wpada do środka. Jest to dla nas pierwsze Boże Narodzenie, kiedy nie mogliśmy być na mszy świętej. Jesteśmy i tak szczęściarzami, mieszkamy jak na wsi i nasz dom wytrzymał, ale niektórym ludziom zapadły się dachy" - opowiada pani Braun.
Jej zdaniem pośród zmarłych w śnieżycy są głównie ludzie, którzy chcieli spędzić z rodziną czy bliskimi święta. Wbrew zakazom wyjechali i utknęli na drogach w śniegu, nawet jeśli mieli mocne samochody SUV.
"Policja też tam nie dojechała, bo jak? Na termometrze jest minus 11 st. C, ale piszą, że czuje się jakby było znacznie chłodniej. Mam nadzieję, że jutro się to zmieni, ale kiedy uruchomią życie w mieście nie wiadomo" - wyjaśnia p. Braun.
Opowiada o znajomym księdzu, który z posługą kapłańską bywa w szpitalach. Zwraca uwagę, że w wielkich szpitalach Buffalo nie można było wymienić obsługi. Lekarze i pielęgniarki na oddziałach dla ciężko chorych pracują tam bez przerwy i bez jedzenia.
"New York Times" opisuje dramatyczne położenie Zila Santiago uwięzionego w Buffalo w samochodzie Kia Sedona z czwórką dzieci w wieku od 2 do 6 lat, gdy na zewnątrz szalała śnieżyca.
"Gorączkowo dzwonił na telefon alarmowy 911, do Gwardii Narodowej i przyjaciół po pomoc, ale nikt nie przyszedł. Ratownicy, również, utknęli w zaspach" - akcentuje gazeta. Dodaje, że pomoc nadeszła w Wigilię Bożego Narodzenia dopiero po 11 długich, ciemnych godzinach.
W internecie nie brak komentarzy ludzi z obszarów nawiedzonych burzą śnieżną. Utrzymane są w różnym tonie.
"Mieszkam w Buffalo od 12 lat i wolałbym mieć tę ciężką śnieżycę niż ładną, ciepłą pogodę, ale skażoną przestępczością" - przekonywał jeden z użytkowników sieci.
Ktoś inny podnosił brak konsekwencji władz apelujących o oszczędzanie energii elektrycznej poprzez rezygnację z używania pralek, suszarek, czy obniżanie temperatury na termostatach.
"Ale co z ładowaniem elektrycznych samochodów, do których zakupu zmuszacie ludzi. Zawsze znajdzie się jakiś pretekst, żeby nie używać prądu, ale jednak chcą, żeby samochody elektryczne zastąpiły pojazdy z spalinowymi silnikami" - pisze osoba niezadowolona z polityki władz.
Ekspert o Starship: loty, podczas których nie wszystko się udaje, są często cenniejsze niż sukcesy
Uszkodzenia genetyczne spowodowane używaniem konopi mogą być przekazywane z pokolenia na pokolenie.
Ten widok zapiera dech w piersiach, choć jestem przecież przyzwyczajony do oglądania takich rzeczy.
Meteoryty zazwyczaj znajdowane są na pustyniach albo terenach polarnych.