14 proc. dzieci w wieku przedszkolnym i szkolnym w Polsce zmaga się z otyłością i nadwagą. W 99 proc. to efekt złej diety - podała w piątek kierownik Kliniki Pediatrii, Endokrynologii i Diabetologii Dziecięcej Śląskiego Uniwersytetu Medycznego prof. Ewa Małecka - Tendera.
Kierowany przez nią ośrodek, działający w ramach Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach, otrzymał właśnie prestiżowy certyfikat Europejskiego Towarzystwa Badań nad Otyłością (EASO), który przyznano dotąd zaledwie ponad 20 ośrodkom w całej Europie.
"Certyfikat potwierdza nasze umiejętności w +zmaganiu+ się z problemem otyłości dziecięcej. Celowo unikam słowa +leczenie+, bo leczenie otyłości jest sprawą rodziny i pacjenta, lekarz jest tyko asystentem i doradcą. Certyfikat potwierdza, że jesteśmy tym właściwym asystentem i doradcą, i że mamy możliwości prowadzenia poradnictwa" - powiedziała w piątek PAP prof. Małecka - Tendera.
Aby uzyskać nadawany na dwa lata certyfikat, placówka musiała m.in. wykazać, że problemem otyłości zajmuje się multidyscyplinarnie. Z dzieckiem w katowickiej przyszpitalnej poradni pracują lekarze z dorobkiem naukowym na temat otyłości, w zespole jest też dietetyk, który pomaga ustalić dziecku odpowiednią dietę, oraz psycholog, który pracuje i z dzieckiem, i z rodziną. Czasami potrzebna jest hospitalizacja - np. by wykluczyć chorobę powodującą otyłość lub leczyć powikłania będące jej efektem.
Pracę ośrodka z certyfikatem kontrolują później audytorzy z EASO. Przed zaplanowanym na maj przyszłego roku zjazdem towarzystwa w Liverpoolu, odbędzie się spotkanie przedstawicieli certyfikowanych centrów, żeby ustalić program wspólnych działań badawczych.
Jak przypomniała prof. Małecka - Tendera, dziecko ma nadwagę, jeśli wskaźnik masy ciała naniesiony na siatkę centylową mieści się w przedziale 85-97 percentyla. Powyżej 97 percentyla mamy do czynienia z otyłością.
"W 99 proc. to zła dieta i zły tryb życia - zarówno nadmiar kalorii, jak i brak możliwości ich wykorzystania, czyli wystarczającej ilości ruchu" - powiedziała prof. Małecka Tendera.
Jak podkreśliła, bardzo ważne jest kształtowanie odpowiednich nawyków żywieniowych już od pierwszego roku życia, jak np. podawanie dziecku do picia wody, a nie tylko gęstych i słodkich soków. Dzięki nawykowi picia wody dziecko nie kojarzy picia z przyjemnością spożywania czegoś słodkiego. Słodycze nie powinny być w domu łatwo dostępne, dziecko nie powinno być też nimi nagradzane, żeby nie kojarzyło każdej pozytywnej sytuacji z jednoczesnym spożywaniem słodkiego pokarmu. "To nie znaczy, że dziecku nie można dawać słodyczy, tylko nie trzeba z tego robić nawyku dnia codziennego" - zaznaczyła prof. Małecka - Tendera.
Preferowane jest jedzenie domowe, a niewskazane to z fast foodów. Z diety należy wyłączyć tłustą i kaloryczną żywność i napoje, zastępując ją warzywami, które są dobrym "wypełniaczem". "Co ciekawe, otyłe dzieci często nie cierpią warzyw. Myślę, że to efekt błędu z wczesnego dzieciństwa - rodzice podają mu np. marchewkę, ono nią pluje. Rodzice stwierdzają: nie lubi marchewki, więc mu nie będziemy dawać. To nie jest tak, dziecko musi się przyzwyczaić, czasem trzeba tę marchewkę podać 20 razy i dawać przykład, jedząc ją samemu. Jeżeli dziecko widzi, że wszyscy jedzą jarzyny, chce być takie jak wszyscy i prędzej się daje przekonać" - zapewniła prof. Małecka - Tendera.
Strategię z takimi elementami powinny prowadzić rodziny, gdzie jest większe ryzyko otyłości - rodzice mają taką skłonność, dziecko rodzi się z dużą masa urodzeniową, a matka paliła w czasie ciąży papierosy.
Ważne jest takie ustalenie reguł z rodziną i dzieckiem, które są możliwe do przestrzegania. Nie można drastycznie zmniejszać liczby kalorii, co bywa dopuszczane w dietach dla dorosłych. Dziecko rozwija się, rośnie i potrzebuje materiałów budulcowych.
Efekty pracy z otyłymi dziećmi są podobne w większości ośrodków - chudnie ok. 20-25 proc. pacjentów. "Problem jednak nie tkwi w tym, by stracić wagę, bo dziecko rośnie i do niej dorasta, ale by właściwą wagę utrzymać. Efekt jojo jest, niestety, powszechny również u dzieci" - podsumowała prof. Małecka - Tendera.
Badania puszkowanych łososi pomogły ocenić zmiany stanu mórz w ciągu 40 lat
A potem zdziwienie że coraz częściej pojawiają się zdrowotne problemy.
Splątane znaczy jakoś połączone niezależnie od dzielącej je odległości.
Badacze kolejny raz obalili wyniki uzyskane pod koniec lat 80. metodą radiowęglową.
Plamy krwi na Całunie zachowują czerwoną barwę. Naukowcy podjęli próbę wyjaśnienia tego fenomenu.