To nie kanibalizm, ale akt miłości. Kolejny raz zachęcamy Czytelników do wypełniania deklaracji zgody na wykorzystanie swoich narządów do przeszczepu po śmierci. Apelują o to w specjalnym liście polscy biskupi. .:::::.
Pisaliśmy już o tym kilka razy. Ostatnio, kiedy w całej Polsce odnotowano niepokojący spadek przeszczepów. Nie dlatego że brakowało potrzebujących, ale z powodu malejącej liczby osób wyrażających zgodę na wykorzystanie swoich narządów po śmierci. Dużo zamieszania narobiła afera w jednym z warszawskich szpitali, nagłośniona przez władze i media. Ludzie bali się, że w sytuacji granicznej ktoś z lekarzy może zaniechać ratowania ich życia, żeby pozyskać narządy. – Ja sama nie wiem, czy podpiszę taką deklarację – moja koleżanka do dziś ma wątpliwości.
– A jak mnie do karetki kiedyś wezmą, to jaką mam pewność, że nie odłączą mnie od aparatury, bo będzie komuś potrzebna moja nerka? – pyta nie do końca przekonana. Niestety, jedna sprawa, zresztą nie zakończona jak dotąd wyrokiem sądowym, spowodowała niepotrzebny zamęt w części społeczeństwa. Profesor Marian Zembala ze Śląskiego Centrum Chorób Serca mówi, że liczba transplantacji zmalała już rok temu, jeszcze przed „sprawą doktora G.” – Zadaję sobie pytanie, dlaczego katolickie społeczeństwo nie docenia transplantologii? – mówi prof. Zembala. – Przecież jeden lekarz nie może zachwiać zasadami moralnymi społeczeństwa – stwierdza z przekonaniem. I dodaje, że spadkowi przeprowadzanych transplantacji zaszkodziły też strajki lekarzy.
Są ludzie
– W pierwszym roku po przeszczepie czułem jakąś niewidzialną nić łączącą mnie z moim dawcą, ale teraz już traktuję to jak moje własne serce – mówi Tadeusz Bujak, ponad 10 lat po przeszczepie serca. Dziś jest prezesem Stowarzyszenia Transplantacji Serca. – Kiedy doczekałem się dawcy, było to dla mnie trudne. Dlaczego ja, pytałem siebie, a nie kto inny? Czy ja bardziej na to zasługuję? – wspomina pan Bujak. Nie wierzy w to, że lekarze są zdolni do takich nadużyć, żeby zaniechać czyjegoś leczenia dla pozyskania narządów. – Jest duża kontrola całego systemu przeszczepów, to jest obowiązek społeczeństwa, żeby nie dochodziło do nadużyć – twierdzi. – Jeśli uważamy, że lekarz może zabić, żeby wziąć narządy, to podważamy sens tego zawodu – dodaje.
Ksiądz Krzysztof Tabath, duszpasterz służby zdrowia w Katowicach, od lat angażuje się w promocję „aktów woli”, zezwalających na wykorzystanie swoich narządów po śmierci. Mówi, że w tym samym czasie, kiedy transplantolodzy bili na alarm, że brakuje narządów do przeszczepów, był świadkiem wielu gestów, które świadczą o wrażliwości ludzi. – Miałem kazanie w pewnej parafii i powiedziałem, że przy wyjściu leżą deklaracje, że można zabrać i wypełnić. I w ciągu jednej niedzieli poszło 1100 deklaracji – mówi ks. Tabath. Uważa, że ludzie nie są zamknięci na takie akty dobrej woli. Jeśli już pojawiają się wątpliwości, to bardziej z lęku niż z obojętności. – Większe obawy mają ludzie starsi – mówi kapelan. – Młodzi bardziej realistycznie patrzą na świat i są nastawieni na miłość ogólnoludzką – dodaje. Ostatnio prowadził rekolekcje dla młodzieży i na końcu ogłosił, że na ołtarzu leżą takie deklaracje. Okazało się, że trzy czwarte uczestników wzięło małe karteczki.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Badania puszkowanych łososi pomogły ocenić zmiany stanu mórz w ciągu 40 lat
A potem zdziwienie że coraz częściej pojawiają się zdrowotne problemy.
Splątane znaczy jakoś połączone niezależnie od dzielącej je odległości.
Badacze kolejny raz obalili wyniki uzyskane pod koniec lat 80. metodą radiowęglową.
Plamy krwi na Całunie zachowują czerwoną barwę. Naukowcy podjęli próbę wyjaśnienia tego fenomenu.