„Człowiekiem jestem, od małpy nie pochodzę”. Koszulki z takim napisem można było parę lat temu kupić w pewnym internetowym sklepie. Dziś podobne tezy powtarzają niektórzy naukowcy i politycy, domagając się usunięcia teorii ewolucji ze szkolnych programów nauczania. .:::::.
Dyskusja między zwolennikami a przeciwnikami teorii ewolucji toczy się właściwie bez przerwy od ponad stu lat. Jak chyba żadną kwestią filozoficzną czy naukową interesują się nią także zwykli ludzie. Bo zdaje się dotykać podstawowego pytania o człowieka, jego pochodzenie i przeznaczenie. Dla wierzących w Boga bywa kłopotliwa. Dla niewierzących bywa powodem do triumfu. A tak naprawdę cały spór jest jednak tylko wielkim nieporozumieniem.
Kto stworzył ewolucję?
Co właściwie głosi teoria ewolucji? W największym uproszczeniu można powiedzieć, że ewolucjonizm przyjmuje, iż organizmy żywe, wskutek działania różnych czynników (przypadkowych mutacji i zmieniających się warunków środowiska, w których owa przypadkowa mutacja okazuje się przydatna) ulegają powolnym, ale ciągłym zmianom. Prowadzą one do powstawania nowych gatunków.
Teoria ta, dość dobrze udokumentowana wykopaliskami oraz wnioskami płynącymi z badań biochemików i genetyków, nie jest wcale obrazoburcza. Już ponad 50 lat temu Pius XII w encyklice „Humani generis” nie odrzucał teorii ewolucji. Skrytykował jedynie taką jej interpretację, która sprzeciwiałaby się prawdom zawartym w Objawieniu. Podobne stanowisko zajął w 1996 roku w przesłaniu do członków Papieskiej Akademii Nauk Jan Paweł II. I on odrzucił takie teorie ewolucji, „które inspirując się określoną filozofią, uważają, że duch jest wytworem sił materii ożywionej”. Jednak stwierdzenie, że Bóg stworzył ewoluujący świat jest dla chrześcijan jak najbardziej do przyjęcia. Nawet jeśli ma dotyczyć istoty wyjątkowej, bezpośrednio przez Boga chcianej – człowieka.
Papieskie nauczanie o tym, że „nie ma konfliktu między ewolucyjną teorią powstania człowieka a chrześcijańską koncepcją stworzenia” przypomnieli polscy filozofowie katoliccy. W wydanym 20 października oświadczeniu wyrazili ubolewanie, iż „w środowiskach polskich usiłuje się ostatnio bezpodstawnie kwestionować papieską wizję współpracy nauki i wiary, wprowadzając na jej miejsce obce katolicyzmowi opracowania inspirowane przez zasady antynaukowego fundamentalizmu”.
Biblia nie podręcznik
Zarówno chrześcijańscy fundamentaliści, jak i ci, dla których ewolucja jest argumentem za odrzuceniem wiary w Boga popełniają ten sam, doprowadzający biblistów do rozpaczy błąd: traktują dosłownie biblijny tekst tam, gdzie mamy do czynienia z przekazem przenośnym, obrazowym. Jest oczywiste, że teksty dotyczące stworzenia świata, napisane wiele wieków przed Chrystusem, nie mogły zawierać wiedzy przyrodniczej dzisiejszego człowieka. Bo byłyby niezrozumiałe dla tych, dla których zostały napisane. Jak rodzice nie tłumaczą dziecku szczegółów, gdy pyta ich, „skąd biorą się dzieci”, tak i w Biblii odnajdujemy obrazy stworzenia świata i człowieka z naukowego punktu widzenia mocno uproszczone. Ale w swej istocie jak najbardziej prawdziwe. Że nie wolno ich odczytywać jak podręcznika, rozumie każdy, kto zadał sobie trud ich porównania. Już sama kolejność pojawiania się stworzeń na ziemi jest w nich inna. Tak oczywista sprzeczność nie przeszkadzała przez stulecia pokoleniom żydów i chrześcijan, dlatego że oni rozumieli, iż świętego tekstu nie wolno w tej kwestii odczytywać dosłownie, a trzeba zrozumieć płynącą z niego naukę.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Ekspert o Starship: loty, podczas których nie wszystko się udaje, są często cenniejsze niż sukcesy
Uszkodzenia genetyczne spowodowane używaniem konopi mogą być przekazywane z pokolenia na pokolenie.
Ten widok zapiera dech w piersiach, choć jestem przecież przyzwyczajony do oglądania takich rzeczy.
Meteoryty zazwyczaj znajdowane są na pustyniach albo terenach polarnych.