Ewolucja i kosmiczne dostrojenie. Cz. 2

Fragment książki Dawida Fergusona "Stworzenie", wydanej przez Wydawnictwo M. Dotyczący "dostrojenia" w ewolucji kosmosu.

Z koncepcją wieloświata wiąże się kilka kwestii. Pierwsza to taka, że, o ile nam wiadomo, nie sposób empirycznie zweryfikować tej hipotezy. Bardzo to irytuje niektórych fizyków. Jednak Martin Rees zauważa, że fizyka bezustannie poszerza naszą perspektywę i może jest to następny czekający nas krok. Zachęca przy tym, by nie stosować w tym wypadku zbyt pochopnie brzytwy Ockhama. Pozostają jednak inne problemy. Wciąż bez odpowiedzi pozostaje pytanie „dlaczego jest raczej coś niż nic?", a Reesa, jak się wydaje, nie interesują propozycje osób o inklinacjach religijnych, pragnących zintegrować różne od siebie opisy nauki i wiary. Kolejny problem wiąże się z tym, że ów wieloświat nadal odznacza się możliwością wydania z siebie świata takiego jak nasz; nasz świat bowiem nie jest jakimś dawnym multiświatem, lecz światem inteligibilnym i owocnym. A zatem hipoteza celowości i zamysłu nie zanika całkowicie; można ją przekierować i skupić się na wieloświecie posiadającym twórczy potencjał, by zrodzić przynajmniej jeden taki wszechświat jak nasz.

Inny fizyk, Paul Davies, wciąż skłania się ku zamysłowi i celowości, które wyjaśniać mają ład, owocność, piękno i różnorodność form życia. Sceptycznie nastawiony do hipotezy wieloświata jako wyjaśnienia zbyt nieekonomicznego i ekstrawaganckiego, sądzi, że w tej sprawie należy odwołać się do kwestii „smaku". Jego stanowisko można, jak się zdaje, utożsamić z pewną formą deizmu. Bóg jest twórcą naszego ogromnego wszechświata, lecz mało prawdopodobne, że weń ingeruje lub że obchodzą Go nasze błahostki. Niemniej „wybór ten jest bardziej sprawą preferencji niż osądu naukowego". To pokazuje, jak pewne stanowiska nie znikają całkowicie, lecz pojawiają się ponownie w nowej postaci.

Należałoby także rozważyć możliwość zharmonizowania w tym wypadku nauki i wiary. Davies i inni fizycy przypominają nam, że nauka zawsze szuka rozwiązań najbardziej zintegrowanych, eleganckich i ekonomicznych. Te zasady dociekań naukowych okazały się owocne w przeszłości i funkcjonują nieomal jak intuicyjne aksjomaty umysłu naukowca. Jeśli dążymy do takiej integralności, elegancji i ekonomii wyjaśnienia w odniesieniu do różnych rodzajów badań, wówczas można połączyć w sposób zadowalający różne podejścia i intuicje nauki i wiary służące promowaniu bardziej zunifikowanego rozumienia kosmosu. Stworzenie świata przez Boga, podtrzymywanie go w istnieniu i kierowanie nim to aksjomat wiary chrześcijańskiej, który da się zintegrować z tym, jak naukowcy rozumieją dostrojenie parametrów kosmologicznych i zasadę antropiczną. Hipotezy te zostają wywiedzione w odmienny sposób i nie zakładają jedna drugiej. A równocześnie dostrzegamy tu zgodność i komplementarność, których teolog nie powinien się obawiać. Większość starań na tym obszarze badań podejmowana była z zamiarem wskazania na zgodność nauki i teologii. Ponieważ są to różne formy rozumienia i opisu świata, nie znajdują się na tym samym poziomie wyjaśniania; nauka i religia nie rywalizują z sobą, lecz się uzupełniają. To jednak nie wyklucza interakcji i dialogu w miejscach, gdzie się stykają przy okazji kwestii dotyczących kosmologii i ewolucji.

Czy z tego wynika, że współczesna nauka nie ma żadnego wpływu na główne twierdzenia doktryny o stworzeniu? Z jednej strony wyraźniejsze rozróżnienie obszarów poszukiwań pozwala teologii rozwijać się we względnej niezależności od wyników badań współczesnej nauki. Z drugiej jednak strony doktrynę o stworzeniu trzeba obecnie wyrazić na nowo, w taki sposób, który nada sens wizji świata proponowanej przez współczesną naukę. Jest to wyzwanie dla teologii w każdym pokoleniu, nawet gdy stara się ona powrócić do swych najbardziej pierwotnych i podstawowych źródeł, by tam uzyskać świeżą perspektywę. Trzeba pamiętać zwłaszcza o tym, że współczesna nauka dowodzi, iż wszechświat jest znacznie starszy i większy, niż zdawali sobie z tego sprawę teolodzy działający we wcześniejszych okresach historii Kościoła. (Niewykluczone, że ten ogrom kosmosu jest jedną z przyczyn sceptycyzmu dominującego dzisiaj w większości obszarów naszej kultury świeckiej.) Ten czasowo-przestrzenny rozrost wszechświata, którego świadomi jesteśmy dzisiaj, rodzi pytania o miejsce człowieka w kosmosie jako całości i o rolę, jaką można w nim przypisać innym stworzeniom, a także historiom planet. Świat nie rozpoczął się od stworzenia Adama i Ewy - był areną życia stworzonego przez całe miliony lat, które upłynęły, nim pojawił się na niej człowiek. Więcej: z tego co wiemy, mógłby być nadal miejscem życia innych zwierząt, po wyginięciu naszego gatunku. Ponadto nie da się postrzegać Ziemi jako usytuowanej w centrum fizycznego wszechświata. I chociaż nie stanowi to dla współczesnej teologii nierozwiązywalnego problemu, rodzi możliwość istnienia innych form życia w odległych galaktykach, które także należy uwzględnić jako stworzone przez Boga. Równocześnie widzimy, że powstałe ostatnio teologie stworzenia biorą także pod uwagę dzisiejsze kwestie etyczne dotyczące zwierząt i środowiska naturalnego. Istotnie, za niemożliwe należy uznać pisanie dzisiaj o teologii stworzenia bez bolesnej świadomości krytycznej sytuacji, w której znajduje się środowisko naturalne, i problematycznego dziedzictwa dużej części tradycji chrześcijańskiej.

 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg